tag:blogger.com,1999:blog-68015096066965182082024-03-19T18:02:58.457+01:00EnkaCaffe enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.comBlogger39125tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-66818537858678013902017-01-22T23:08:00.001+01:002017-01-22T23:17:29.174+01:00A ja jestem wcale nie jestem dziecinna! - czyli czym dla mnie jest dorosłość<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
"Musisz przestać być taka dziecinna" - usłyszałam wczoraj od mojej rodzicielki, z powątpiewaniem spoglądającej na napisy końcowe "Maleficent".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedyne co miałam w tym momencie ochotę zrobić, to schować się pod moim wielkim kocem i kontynuować bujanie w rytm "Once Upon a Dream". Alternatywnie wstać, tupnąć nóżką i rzucić wieczną klątwę na mamę. Żeby każdego wieczoru od dziś do końca świata musiała oglądać na zmianę "Władcę Pierścieni", "Gwiezdne Wojny", "Star Treka" i filmy Marvela. Wersje reżyserskie. Z komentarzami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale się powstrzymałam i nie rzuciłam klątwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli to nie jest dojrzałe, to nie wiem co jest. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOknXJwx09xUrCt6wus6fuXESD6PTSLKK1w4ixMJd6lUosYKOLZIPV_fOU1gj2mwwSDRrETBmcKNYy_FfCCSsgFyJVEDft83f7j5mL7GMw_iEY-MPstdQELRMk6V8vPzp-nEhbECaWDsPw/s1600/DSC00290.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOknXJwx09xUrCt6wus6fuXESD6PTSLKK1w4ixMJd6lUosYKOLZIPV_fOU1gj2mwwSDRrETBmcKNYy_FfCCSsgFyJVEDft83f7j5mL7GMw_iEY-MPstdQELRMk6V8vPzp-nEhbECaWDsPw/s640/DSC00290.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
W mojej rodzinie (a wiem, że nie tylko w mojej) istnieje jakaś dziwna, zupełnie nie odpowiadająca rzeczywistości definicja dorosłości. Żeby być dorosłym, musisz ukończyć 18 lat, mieć pracę, narzeczonego/narzeczoną lub męża/żonę, i co najmniej w planach - dziecko. Oprócz tego powinnnaś/powinieneś zajmować się "poważnymi" rzeczami: pracą, oglądaniem CSI Maiami i innych życiowych programów telewizyjnych, wychowaniem dzieci, zajmowaniem się domem/samochodem i narzekaniem że masz za mało czasu na wszystko. Ot, tylko tyle i aż tyle. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No i tu pojawia się problem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mam 25 lat i jestem półtora roku po zakończeniu studiów magisterskich. Przez rok pracowałam poza zawodem, następnie rozpoczęłam studia podyplomowe i udało mi się zdobyć pracę zgodną z wykształceniem - jako psycholog. Mieszkam poza domem rodzinnym, wynajmuję pokój, bo póki co tylko na to mnie stać. Utrzymuję się sama, a ewentualne odłożone pieniądze inwestuję przede wszystkim w dalszą edukację. Nie mam męża/narzeczonego/chłopaka, nie zdarzyło mi się również urodzić dziecka. Uwielbiam muzykę filmową i klasyczną, a z literatury i filmu najbardziej lubię fantastykę, science fiction i tak, filmy animowane (czyli, w dużej mierze BAJKI). Nie interesują mnie za to kryminały (nigdy nie jestem ciekawa kto zabił), raczej nie gustuję w dramatach i romansach. No chyba że chodzi o angielską literaturę piękną. No i świetnie odnajduję się w popkulturze. Nad moim łóżkiem wisi plakat z Iron Manem, na półce stoi pluszowy Szczerbatek a w szafce mam kalendarz adwentowy a Lordem Vaderem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc, jak widzicie, czeka mnie bardzo dużo pracy jeśli chcę dorosnąć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mogę też, alternatywnie, uśmiechnąć się do mamy, babci i pozostałych zatwardziałych krytyków mojej skromnej osoby, a następnie pójść swoją drogą. Bo ich definicja słowa "dorosły" zupełnie mi nie odpowiada.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Widzicie, niezależnie od stanu cywilnego i zainteresowań jestem osobą zupełnie odpowiedzialną za samą siebie. Ponoszę konsekwencje własnych błędów, zdaję sobie sprawę że czasem trzeba ponieść "ofiarę" by spełniać własne marzenia. Ciężko pracuję żeby opłacić każdy zjazd na studiach, jeśli trzeba - nie śpię po nocach by następnego dnia iść do pracy i wiedzieć, w jaki sposób przeprowadzić rehabilitację podopiecznego. I wiecie co? Jestem dorosła, więc wiem w jaki sposób najlepiej odpoczywam i co sprawia mi przyjemność. A że jednocześnie chodzę do pracy i zarabiam, to zdecydowanie mam prawo wydać pieniądze na coś, co lubię, nawet jeśli jest to pluszowy smok albo bilet na film animowany z wielkim śpiewającym krabem. I zupełnie mi się to nie kłóci z późniejszym pójściem na piwo ze znajomymi do pubu. Albo opieką nad dzieckiem koleżanki, która akurat musi iść do dentysty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dorosłość jest cudowna właśnie dlatego, że zyskujemy pełne prawo do robienia tego, co nam się podoba. Tego, co lubimy. A że przy okazji musimy liczyć się z konsekwencjami naszych zachowań? To też element bycia dorosłym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego przyjmuję na klatę opinię mojej mamy i uprzejmie się nie zgadzam. Maleficent i kapitan Kirk nie robią ze mnie dziecka. A jeśli ktoś twierdzi inaczej, to najwyraźniej nie rozumie, że dorosłość niejedno ma imię. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-38628392239385825222017-01-14T21:59:00.003+01:002017-01-14T21:59:55.139+01:00Zacznijmy od tego, że bardzo ciężko zacząć!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
To już któryś z kolei dzień, w którym siadam nad klawiaturą i próbuję napisać <i>cokolwiek. </i>I co? Nie wychodzi. Rozpoczynanie jest co najmniej sto razy trudniejsze, niż wydaje się na początku. To znaczy tym początku, kiedy siadasz na krześle, spoglądasz w monitor i z pełną wiarą we własne możliwości próbujesz napisać pierwsze słowo. </div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZZSW7fFkbjHBQUAuhBuKqj967i4Z8nJOW5PXoItdXRSoLJPTHWifEK-478q2bUxm3owTtNNjT9r2gOKarhwL6q_llRPKFVzceoUd5EqNJyQrbgztdAJlHHTmGy_cWilL-S_Zvkq7-FTCT/s1600/Loki-the-Wolfdog7__880.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZZSW7fFkbjHBQUAuhBuKqj967i4Z8nJOW5PXoItdXRSoLJPTHWifEK-478q2bUxm3owTtNNjT9r2gOKarhwL6q_llRPKFVzceoUd5EqNJyQrbgztdAJlHHTmGy_cWilL-S_Zvkq7-FTCT/s400/Loki-the-Wolfdog7__880.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wpis sponsoruje piesław wpatrujący się w góry. Albo coś, co jest na dole.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Na początku podeszłam do sprawy ambitnie, stawiając na tekst o kulturze i sporcie. Ot, obejrzałam niedawno kilka bardzo interesujących filmów i seriali na ten temat, chciałam się z Wami podzielić. No ale cóż, słowa się jakoś nie układały w całość. I tak, po kilku podejściach, zmieniłam zdanie. Nie będzie o filmach ani serialach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak się złożyło, że pałam obecnie ogromną miłością do książek Brandona Sandersona. Kolejny plan zakładał wychwalenie w przestworza dopiero co skończonych pozycji. Ale nie. To też nie wychodziło. Może kiedyś. Po kolejnej przeczytanej trylogii. W sumie z czytaniem idzie mi lepiej, za każdym razem kiedy nie mogę nic napisać zabieram się za książkę, więc... cóż, dużo czytam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No dobra, to może w innym kierunku. Smog? Nieeee, i tak za dużo go wszędzie. Polityka? Boże, chroń tę witrynę przed tym co dzieje się obecnie wokół nas. Nowa praca? Jeszcze za mało ogarniam co się dzieje, by się tym podzielić z Wami. Zresztą pisanie o tym też mi nie idzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc piszę Wam o tym, że powracanie do pisania po dłuższym czasie to ciężka sprawa. Tym bardziej, kiedy zakładasz że przestaniesz się rozpisywać i popracujesz nad krótkimi formami wypowiedzi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wiecie co? I tak jest przyjemnie. Siedzę w ciepłym pokoju, pod ukochanym kocykiem, popijając zaskakująco smaczną melisę z pomarańczą. W takich warunkach nawet problemy ze skleceniem zdania nie psują mi nastroju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Początki są trudne, wiem o tym. Wiem też, że jestem na początki za bardzo niecierpliwa. Tak jak z szukaniem pracy, gdy po miesiącu dostawałam białej gorączki i z niedoboru zajęć rozpoczęłam karierę hafciarki. Tak jak obecnie, gdy zamiast skupiać się na wdrażaniu do nowego miejsca pracy, namiętnie przeszukuję oferty pracy w poszukiwaniu dodatkowego zajęcia. Bo przecież czekanie na nabranie doświadczenia w jednym obszarze jest takie trudne. Z blogiem jest podobnie. Od wielu miesięcy nie pisałam, ale to nic. Już, teraz, zaraz ma powstać tekst dziesięciolecia. Tymczasem napisanie zdania robi się nieznośnie trudne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc piszę o tym że trudno mi na tym nieszczęsnym początku. Trudno zaczynać, trudno znieść że jeszcze coś mi nie wychodzi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Że profesjonalistą człowiek nie staje się od razu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-59864046841235200192017-01-01T22:02:00.001+01:002017-01-01T22:05:18.898+01:00Wróciłam!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dobry wieczór wszystkim.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Tak, zdaje się że wróciłam. Choć zwykle stronię od postanowień noworocznych, dziś, pierwszego dnia Roku Pańskiego 2017 postanowiłam wykonać pierwszy krok w stronę powrotu do bloga. W formie nieco bardziej niż wcześniej nieokreślonej (co oznacza mniej więcej tyle, że może się tu pojawić WSZYSTKO), ale chyba bardziej niż kiedyś spersonalizowanej. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
To taki trochę dodatek do nowej drogi, którą od niedawna podążam. Kto miał okazję spotkać się ze mną w przeciągu ostatnich trzech miesięcy wie, że rzuciłam się na głęboką wodę: zrezygnowałam z pracy w korporacji i poświęciłam się rozwojowi ścieżki zawodowej psychologa. Rozpoczęłam studia podyplomowe, a przede wszystkim zaczęłam szukać pracy w zawodzie. Miło mi poinformować, że po trzech dość ciężkich miesiącach, rozpoczynam pracę na stanowisku psychologa. A że jest to zajęcie na pół etatu, równocześnie kontynuuję poszukiwania i starania o kolejne obszary rozwoju.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
I jeszcze coś. Dwie sytuacje, które dały mi sporo do myślenia. Kilka (a może kilkanaście) dni temu pomyślałam: a może zmienić coś w otoczeniu? Przemeblować wynajmowany pokój? Pozamieniać te wszystkie gadżety, którymi wypełniam miejsce na coś... bardziej dojrzałego? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zmieniłam kalendarz. Nie podobało mi się, wrócił stary (już nieaktualny, jakby nie patrzeć). Spojrzałam na plakat Iron Mana. No nie wiem, to chyba za duży krok. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
A dziś przez godzinę myślałam nad szalonymi zmianami w blogu. Jak widzicie, to też było za dużo. Lubię niebieski. Niebieski jest dobry. Niech będzie jak było wcześniej. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Mimo to, zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Że trzeba coś ustalić raz, a porządnie. Czy dobrze mi z tym Robertem na ścianie i kalendarzem adwentowym z Darthem Vaderem, czy może już tego nie chcę? I może zamiast zastanawiać się nad wszystkimi odcieniami niebieskiego, warto by nauczyć się bardziej zaawansowanych opcji bloga? Stare czy nowe? Bezpiecznie znane czy czy niepokojąco nieokreślone? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Oj, dużo będzie myślenia w tym roku. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tym lepiej że tutaj wróciłam! </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-4681650328271332802016-05-23T23:39:00.000+02:002016-05-23T23:39:00.366+02:00Każdy ma "trochę" Aspergera - czyli o sprzecznych obliczach jeden osoby<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W ostatnich tygodniach coraz częściej dochodzę do wniosku że
ludzie to jednak całkiem dziwne stworzenia. Diametralnie różnimy się między
sobą, a jednak zazwyczaj potrafimy żyć w harmonii z innymi osobnikami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dużo trudniej jest kiedy pochylimy się nad każdym z osobna:
już wydaje nam się że rozumiemy osobę, a tu nagle okazuje się że istnieje jakiś
jej obszar, który zupełnie nie przystaje do reszty. To trochę jakbyśmy wszyscy
w jakimś stopniu cierpieli na zespół Aspergera: fantastyczni w jednym obszarze,
zupełnie zawodzimy w innym; zupełnie nie radzący sobie z rzeczywistością, nagle
ukazujemy światu oblicze naprawdę ciekawego człowieka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tylko jak sobie poradzić w interakcjach jeśli każda
otaczająca nas osoba może skrywać kilka skrajnie różnych cech lub zachowań?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3AF-peJj8XNsC4f1gJaN2sG3QsAyiTZX406yKxnwIUrnrFYPQctWLI-g9cx9sFpptMMQ-yNqpTrxFBOd3Ey8UX26hpJkghox-MgKdFLlqhDSpV_xQCxPcXr8zIIi9C2A-c_RYWUoizKQM/s1600/bia%25C5%2582y+piesior.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3AF-peJj8XNsC4f1gJaN2sG3QsAyiTZX406yKxnwIUrnrFYPQctWLI-g9cx9sFpptMMQ-yNqpTrxFBOd3Ey8UX26hpJkghox-MgKdFLlqhDSpV_xQCxPcXr8zIIi9C2A-c_RYWUoizKQM/s640/bia%25C5%2582y+piesior.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mój najnowszy pomysł (z przed trzech minut): życiowe notki powinny zawierać chociaż jedno zdjęcie pięknego psa. Psy są dobre na wszystko. </td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najprościej rozpoznać się chyba w samym sobie. Obserwujemy
się na tyle dużo, że w pewnym momencie potrafimy rozpoznać wyróżniające nas
cechy. Ja dla przykładu całkiem dobrze
czuję się pracując. Przykładam się do wszystkiego, czego się podejmuję i
autentycznie przejmuję się powierzonymi mi obowiązkami. Dzięki temu idąc na rozmowę kwalifikacyjną
czy promując swoją pracę zupełnie szczerze przedstawiam się jako osobę kompetentną,
którą dobrze mieć w zespole. Mało kiedy martwię się że mogę nie dostać pracy
(oczywiście nie mówię tu o pracy w zawodzie, bo to zupełnie inna sprawa) - po prostu wiem, że warto mnie zatrudnić i potrafię to udowodnić. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I tak, świetnie radzę sobie współpracując z zespołem. A
potem wychodzę z pracy i staję się zupełnym autystykiem interpersonalnym. Można
ze mną do woli flirtować – nie zauważę. Można mnie poprosić o numer telefonu –
zacznę się zastanawiać po co on komu i w końcu zapomnę go dać. A nie daj Boże
zorientuję się, co się dzieje – możecie mieć pewność że ucieknę w podskokach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A to tylko jedna z moich wewnętrznych sprzeczności, z
którymi , siłą rzeczy, nauczyłam się żyć i których jestem zupełnie świadoma.
Trudno, trzeba sobie jakoś radzić. A świadomość tego, co się ze mną dzieje w konkretnych
sytuacjach, pozawala uniknąć niepotrzebnego zamartwiania się i nic nie wnoszącej do tematu samokrytyki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>* * *</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
A jednak, mimo że jestem świadoma swoich wewnętrznych
sprzeczności, dostrzeganie ich w innych osobach wcale nie przychodzi mi
łatwiej. A jestem psychologiem – mogłoby się wydawać że będę czytać w otoczeniu
jak w otwartej księdze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Cóż, wygląda na to że w księdze zlepiono ze sobą
niektóre strony kiedy nie patrzyłam. Bo
niemal za każdym razem zupełnie od nowa odkrywam niespójności w cudzej
osobowości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Na pewno wiecie o co mi chodzi. O rozgadaną trenerkę fitness
która wstydzi się zareklamować swoje lekcje wśród znajomych. O zdolną artystkę
która tworzy przepiękne akty, a boi się iść do sklepu, bo jest tam za dużo
ludzi. O 25-letniego chłopaka któremu świetnie wychodzi bycie ojcem rodziny dla
swojego rodzeństwa i matki, a zupełnie nie radzi sobie w związkach intymnych. O
starszą kobietę która dla każdego ma radę "jak żyć", a sama egzystuje na skraju ubóstwa.
I mimo, że dokładnie wie jak powinno wyglądać Twoje małżeństwo, to sama nie widziała
swojego męża od pół roku. Chodzi mi też o niezwykle towarzyską dziewczynę która na każdej imprezie z miejsca staje się duszą towarzystwa, a od lat nie potrafi porozmawiać w cztery
oczy z własną siostrą, tylko dlatego że tamta prowadzi skrajnie inny tryb
życia. Lub ma iloraz inteligencji Einsteina, a nie potrafi zrozumieć niewerbalnych sugestii ze strony znajomych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>* * *</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Każdy z nas zna takie osoby. Każdy z nas jest w pewnym
sensie taką osobą. I cóż, trudno. Trzeba nauczyć się żyć z własnymi
sprzecznościami, a potem zacząć akceptować je w innych. A w końcu – zrozumieć,
że jeśli będziemy postrzegać ludzi naokoło w tylko jeden sposób, to bardzo
szybko się na nich zawiedziemy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W ciągu ostatnich dwóch tygodni przeżyłam takie
rozczarowanie. Co gorsza, zawiodła mnie osoba którą postrzegałam jako bardzo
bliską. Po dłuższym zastanowieniu (i kilkunastu dniach kiepskiego nastroju
spowodowanego przez tę osobę) doszłam do sedna problemu: widziałam ją tylko w jeden sposób. Tymczasem zmieniły się warunki, a moja koleżanka pokazała
się z zupełnie innej perspektywy – tak się składa że takiej, która mnie nie odpowiadała.
I zamiast zanotować w głowie „aha, ta konkretna osoba tak się zachowuje w
takich sytuacjach”, poczułam się zdradzona i zawiedziona. A przecież ona była
sobą tak samo jak kilka dni wcześniej!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>* * *</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jaki z tego morał? Tak jak akceptujemy i lubimy siebie (lub
nie akceptujemy i nie lubimy, wszystko zależy od nas samych), tak i musimy
przyjąć innych takimi, jacy są. To niełatwe, bo każdy jest na swój własny
sposób dziwny; świetny i beznadziejny jednocześnie. Dobry i zły, kompetentny i
zupełnie do bani. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Dzięki temu jest nieco ciekawiej, ale i trudniej. Bo trzeba
się nauczyć osoby, i to na dwóch różnych frontach. A potem przyjąć że dwa
wykluczające się elementy tego człowieka w tym przypadku akurat działają… i mają się całkiem dobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-2688477778399338562016-05-10T22:18:00.001+02:002016-05-13T23:39:56.236+02:00Warto było czekać! - czyli kolejna fala zachwytów nad "Captain America: Civil War" <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Nadeszła chwila na którą tak długo czekałam. Na którą wielu
z nas czekało. W końcu, po długim oczekiwaniu możemy zobaczyć w kinach
najnowszą produkcję Marvela, „Captain America: Civil War”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">„Civil War” to produkcja nietypowa – niby trzecia część
przygód Kapitana Ameryki, faktycznie można ją zaliczyć do produkcji o Avengers.
Niby daleko mu do komiksowego rozmachu konfliktu o tej samej nazwie, w
rzeczywistości diametralnie zmienia świat przedstawiony MCU. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">To nie mógł być film którzy przejdzie bez echa. W przypadku
porażki twórcom nie byłoby wybaczone. W przypadku sukcesu – cóż, Marvel mógłby
mieć nadzieję na coraz większe zainteresowanie kolejnymi produkcjami, a także
potężny kredyt zaufania ze strony wiernych fanów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">I wiecie co? Zrobili to. Stworzyli kapitalny, mądry i
dojrzały film. Dokładnie taki, na jaki MCU zasługiwało. W ciągu dwóch i pół
godziny obserwowałam w napięciu rozwój konfliktu (na kilku frontach), poznałam
i zdążyłam polubić zupełnie nowych bohaterów, śmiałam się jak głupia,
rozpływałam się nad choreografią walki. A na koniec złamali mi serce. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Uwierzcie, jestem ZACHWYCONA. Jak rzadko kiedy. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2nuoS5IJEkzeIkzmnorkN37Ocn9-6sE1ePOlAGa6SplhOAJNn0JW5jwDqVCAXA6aPCThQ8SwB4U6iRxakJD-W_dYQA-1-fi9Q3ir6MEM8Zi2yjW39A4Xe9Eg7HFxmvdvVyQ7Sk-UlIL4h/s1600/zyw7XWkTQUE.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2nuoS5IJEkzeIkzmnorkN37Ocn9-6sE1ePOlAGa6SplhOAJNn0JW5jwDqVCAXA6aPCThQ8SwB4U6iRxakJD-W_dYQA-1-fi9Q3ir6MEM8Zi2yjW39A4Xe9Eg7HFxmvdvVyQ7Sk-UlIL4h/s640/zyw7XWkTQUE.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal">
<b>Pokłosie Sokovii<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie chcę tu się rozpływać nad każdym aspektem filmu, dlatego
opiszę wybrane – te, które z mojej perspektywy są najbardziej warte docenienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po pierwsze i najważniejsze – sama historia. Nie ukrywajmy,
twórcy stanęli przed bardzo trudnym zadaniem. Film o Stevie Rogersie, w którym
równie ważną rolę odgrywa Tony Stark i dziesięciu innych superbohaterów. Jeden
konflikt, który zespoli ogromną rzeszę wątków, przeróżnych historii, a przy tym
zachowa spójność fabularną i sens całego uniwersum. A przy okazji żadnego z
bohaterów nie potraktuje „po macoszemu”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mission Impossible? Niekoniecznie. Nie na darmo bracia Russo
opowiadali że kręcąc film zaczęli stosować kategorię „Co by o tym powiedzieli w
Honest Trailers”. W „Captain America: Civil War” nie ma ziejących otchłani luk
fabularnych czy dużych błędów logicznych. Niemal każda nieobecność jest w jakiś
(sensowny!) sposób wytłumaczona, każdy kto pojawia się na ekranie ma tam coś do
odegrania. Zwróćcie na to uwagę: w filmie pojawia się dwunastu bohaterów
(trzynastu jeśli liczyć Sharon Carter) biorących udział w konflikcie. Ani
jednego z nich nie pozostawiono samemu sobie. Każdy ma swój czas na ekranie,
każdy może się czymś wykazać. Przy nikim nie miałam wrażenia „a ten tu po co?”
Nawet Spider-Man i Ant-Man, którzy jakby nie patrzeć biorą udział w walce
przede wszystkim dlatego, że ekscytuje ich możliwość poznania „prawdziwych”
Avengers, dostali w filmie wątek, który czyni ich niezbędnymi. Nie oszukujmy
się, pojawienie się tych dwóch miało ogromny wpływ na przebieg „bitwy” na
lotnisku – i to zarówno pod względem fabuły, jak i nastroju tego fragmentu
filmu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A sam konflikt? Wygrywa na wielu płaszczyznach. Od samego
początku wiemy, że trudno będzie zdecydować kto faktycznie ma rację. Dramat
Sokovii ciągnie się za naszymi bohaterami, każdy z nich po swojemu przeżywa
traumę związaną z setkami ludzi, którzy zginęli podczas gdy oni walczyli z
Ultronem. Nie ma co ukrywać – o ile wydarzenia w Nowym Jorku, Londynie czy
Waszyngtonie nie były w zupełności zależne od Avengers, o tyle powstanie
Ultrona i będący tego skutkiem kryzys w Sokovii pozostawia krew na rękach
Tony’ego Starka i pozostałych bohaterów. A przecież po drodze była też Wakanda,
a w końcu, na początku „Civil War”, także Lagos. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMK0uAq0CTT3xB5IUg9uznvMRVuKHjcU6OIAY9aAb6E_NbGrIYX-Xt3YwqZL6nupxozWhqyycZk_ks2IThT74Qg_GL9sSU0A4cY6uu0hyphenhyphentV-X5z04k5mDc6utwLJ06jE5hFrvD86HEkPrm/s1600/image.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMK0uAq0CTT3xB5IUg9uznvMRVuKHjcU6OIAY9aAb6E_NbGrIYX-Xt3YwqZL6nupxozWhqyycZk_ks2IThT74Qg_GL9sSU0A4cY6uu0hyphenhyphentV-X5z04k5mDc6utwLJ06jE5hFrvD86HEkPrm/s640/image.png" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na świecie powstało wrażenie (co gorsza – wcale nie błędne)
że wiele nieszczęść przyszło z Avengersami. Że ostatnie lata i wszystkie
niepotrzebne śmierci są w dużym stopniu związane z samowolką drużyny
superbohaterów. Nic dziwnego że państwa chcą ich kontrolować. Nic dziwnego, że
przywódcy świata chcą wiedzieć, kiedy Avengers wyruszają na misję. Nic
dziwnego, że chcą mieć wpływ na to, czy kolejnym celem nie będzie ich państwo.
W końcu – nie możemy się dziwić kiedy część bohaterów podpisuje się pod
dokumentem nakładającym na nich kontrolę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A kiedy dochodzą do tego wątki osobiste każdej z postaci
(zwłaszcza Tony’ego, który tonie w poczuciu winy i Steve’a, który za wszelką
cenę chce uratować przyjaciela), do konfliktu tylko krok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dokładnie ten krok pomaga bohaterom wykonać Zemo, główny
złol całej produkcji i, muszę przyznać, wcale interesujący przypadek
psychopatologii. Zbyt inteligentny, by zemścić się zabijając Avengersów, zbyt
przebiegły by szybko ukazać światu swój plan. Zbyt świadomy by cieszyć się ze swojego
zwycięstwa. Cierń, który nieustannie kłuje bohaterów nie dając im szans na
znalezienie porozumienia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A przecież to nie wszystko. Dziesiątki innych, kosmicznie
ważnych wątków takich jak śmierć króla Wakandy czy program Zimowych Żołnierzy,
powoli wprowadzają nas w kluczowe momenty „Civil War”: słynną walkę na
lotnisku, a potem starcie Kapitana i Tony’ego Starka na Syberii. To, które
złamało mi serce i spowodowało, że Avengers już nigdy nie będą tacy sami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do teraz trudno mi uwierzyć że to wszystko zmieszczono w
jednym filmie, nie tracąc nic z atrakcyjności historii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSjADRWoZlKhzweHfcxcaVMj22gUt7QVVuEDYxZCuaCnANfuCMMOxrdw4JfQ1frfWYv_gQrP5HmGBFq-dp4enxskngewwCKbnOwe0GJdSq4DnWF5bc8gDMmjyhh1nQFdgqfx82J-WmCSYY/s1600/3049298-56d4dfc9cdfd2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSjADRWoZlKhzweHfcxcaVMj22gUt7QVVuEDYxZCuaCnANfuCMMOxrdw4JfQ1frfWYv_gQrP5HmGBFq-dp4enxskngewwCKbnOwe0GJdSq4DnWF5bc8gDMmjyhh1nQFdgqfx82J-WmCSYY/s640/3049298-56d4dfc9cdfd2.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>„</b><b><span lang="EN-US">I don’t care. He killed my mum” <o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span lang="EN-US"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale nie byłoby dobrej historii bez świetnego aktorstwa.
Trzeba przyznać że cała obsada spisała się świetnie. Przyznam że po „Age of
Ultron”, w którym ekipa zachowywała się jakby nagle zaczęli się czuć
niezręcznie w swoim towarzystwie, miałam wątpliwości czy na nowo uda sięz nich
zrobić drużynę (choćby po to by ją potem rozdzielić).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na całe szczęście – postawieni przed wyjątkowo trudnym
zadaniem aktorzy wywiązali się z niego wprost kapitalnie. Na szczególną uwagę
zasłużył duet Evans-Downey Jr, którzy absolutnie ponieśli produkcję. Zaskoczył
mnie zwłaszcza mnie Chris Evans w roli Kapitana; nie będę ukrywać że zawsze
uważałam go za dość przeciętnego aktora (tym lepiej że grał sztywnego Steve’a
Rogersa), tymczasem w „Civil War” pokazał na co naprawdę go stać. Począwszy od
pogrzebu Peggy Carter, poprzez kapitalną scenę w/przy garbusie i w końcu
końcową walkę z Tony’m Starkiem – Evans zagrał to dokładnie tak, jak trzeba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mniejszym zaskoczeniem była oczywiście gra aktorska Roberta
Downey Jra, który już od kilku filmów trzyma najwyższy poziom. Mimo wszystko
chcę tu jeszcze raz podkreślić – w „Civil War” udało mu się uchwycić w wręcz
wybitny sposób głębię postaci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niech tylko wspomnę jedną scenę w wykonaniu tych dwóch
postaci – ostatnią walkę Kapitana z Iron Manem. Oto w pojedynku zmierzyli się
dwaj przyjaciele, darzący się ogromnym szacunkiem mężczyźni. Obaj próbowali nie
dopuścić do eskalacji konfliktu. Był moment, kiedy Kapitan był skłonny podpisać
deklarację. Był też moment, kiedy Iron Man zrozumiał że Rogers miał rację
wyruszając na Syberię i wyruszył za nim, by pomóc w likwidacji kolejnych
Zimowych Żołnierzy. Ostatecznie nie wyszło. Na jaw wyszła prawda, której
owładnięty zalegającym poczuciem winy Stark nie mógł znieść. I to był właśnie
moment, w którym kilka słów złamało mi serce:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">„I don’t
care. He killed my mum.”<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zwróćcie uwagę. Nie matkę. Nie Marthę (one tam wszystkie się tak nazywają). MAMĘ. Jego mamę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To, jak Rober Downey Jr zagrał tę scenę, jak wypowiedział te
kilka prostych słów… cóż, pokazało mi jak kapitanym jest aktorem i jak świetnie
potrafi wejść w postać Starka. Człowieka, który nigdy do końca nie przebaczył
sobie, tym bardziej teraz nie chce wybaczyć Bucky’emu. Nie dbając o przyjaźń,
reguły i sprawiedliwość, zatapia się w zemście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kapitan nie pozostaje mu dłużny. I znów mamy do czynienia z
genialną grą aktorską kiedy widzimy przełamanie Steve’a Rogersa, który
przyjmuje do wiadomości że między nim a
Tony’m Starkiem już nie będzie zgody.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tego zrozumienia wykluwa się coś, czego absolutnie bym się
nie spodziewała oglądając produkcję MCU, a co w sumie jest potężnym
przełamaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widzicie, Kapitan był pewną stałą w świecie Avengers.
Sprawiedliwym, wiernym, za wszelką cenę chroniącym tego co dobre. Był tym,
który zawsze rozróżnia dobro od zła. Stark mógł się zagubić, mógł monopolizować
pokój, tworzyć narzędzia zagłady myśląc że ratuje ludzkość. Kapitan Ameryka
zawsze stał po właściwej stronie – po stronie zwykłego obywatela. Był takim bohaterem
z obrazka, którym chce być każdy mały chłopiec kiedy już dorośnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo to przez moment, przez ułamek sekundy byłam przekonana,
że Steve Rogers zabije Tony’ego Starka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOPo0wBJIVKY_d5BP8hYp7sUfKoJ6TMpb3WsD5Yopd6BeVIx87h2AFxYPDJPw3hJA-uru9nH8eaaZ6Y-pr6oDobb34PZbuMxG9YtrbPtTSDd96xKBEqXVccoNC8_8K7xitX2NqLupk5smI/s1600/f802e7edca3dae482c75ae1046e04d59_1461984833_705.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOPo0wBJIVKY_d5BP8hYp7sUfKoJ6TMpb3WsD5Yopd6BeVIx87h2AFxYPDJPw3hJA-uru9nH8eaaZ6Y-pr6oDobb34PZbuMxG9YtrbPtTSDd96xKBEqXVccoNC8_8K7xitX2NqLupk5smI/s640/f802e7edca3dae482c75ae1046e04d59_1461984833_705.PNG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczywiście, nie zrobił tego. Ale sam fakt, że przez chwilę
widzieliśmy prawdziwą grozę w oczach Starka, że przez moment byliśmy pewni że
to koniec Iron Mana… Cóż. Ten jeden moment jest czymś więcej niż kolejnym
starciem. To ostateczne świadectwo potężnego rozłamu w uniwersum. Coś runęło. Coś zostało zburzone, raz na zawsze.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zobaczyliśmy jak niebezpieczny potrafi to być człowiek. Pod
kolorowym strojem i średnio twarzowym hełmem dostrzegliśmy zagrożenie, którego
należy się obawiać. Czymkolwiek stał się Kapitan Ameryka, na pewno nie jest już
tym bohaterskim chłopakiem który w życiu kieruje się najwyższymi ideałami.
Myślę że on sam też to dostrzegł. Że stracił niewinność. Że przestał być tym, kim uczyniła go przemiana w Super Żołnierza. Dlatego oddał tarczę. Przegrał siebie pokonując przeciwnika. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Co powie Ciocia?</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Można by dużo dłużej zachwycać się Civil War. Można by
analizować każdy wątek, każdą postać. I uwierzcie, na pewno to zrobię, ale może
nie tu.<br />
<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W tym momencie czas na podsumowanie. <span lang="EN-US">Czy „Civil War” to dobry film? </span>Absolutnie
tak. Czy można się czegoś przyczepić? A jakże. Wielu może uznać że akcja rozwija się za
powoli, przez co pierwsza połowa filmu wydaje się dość mocno przegadana. Cóż,
coś w tym jest. Choć z drugiej strony takie wprowadzenie pozwala na o wiele
bardziej spójne i logiczne opowiedzenie historii. Słyszałam też głosy
twierdzące że konflikt nie jest tak fajny jak w komiksowym Civil War. I znów –
zgadza się, konflikt ma o wiele mniejszą skalę, ale idealnie wpasowuje się w
możliwości jednego filmu. Poza tym, jak dla mnie absolutnie ma sens, i to
zarówno jeśli chodzi o jego źródło, przebieg, jak i niestety skutki.<br />
<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Cóż więc rzec? Wkroczyliśmy w fazę trzecią wielkiego
projektu Marvela. MCU hula po świecie i wszechświecie, nikt nie może być już
tam pewien czy z lodówki nie wyskoczy mu kolejny superbohater. Co jednak
najważniejsze – ludzie ciągle kochają filmy Marvela, a wytwórnia utrzymuje
poziom, ciągle wyznaczając sobie coraz to bardziej ambitne cele. Jak dla mnie –
może tak pozostać do końca świata i jeden dzień dłużej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVnEsHN7_1uVKTRf5X3kB6mW4PQuTW-9Q0oIPKappZvShkqfSgL2Edm9XTydKc5SHEmfTzv8H1N9vYWxhG_ebf1kd5lwxpCtC2RwVuK7RqUcQJNJFt_A3JlsznUnIfo-8hpKnHNbBGpOhH/s1600/iron-man-war-machine-civil-war.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="334" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVnEsHN7_1uVKTRf5X3kB6mW4PQuTW-9Q0oIPKappZvShkqfSgL2Edm9XTydKc5SHEmfTzv8H1N9vYWxhG_ebf1kd5lwxpCtC2RwVuK7RqUcQJNJFt_A3JlsznUnIfo-8hpKnHNbBGpOhH/s640/iron-man-war-machine-civil-war.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jedna tylko rzecz mnie smuci – DC nie dotrzymuje kroku
swojemu konkurentowi. Trochę nieświadomie, trochę z konieczności (podobieństwo
fabuły)„Civil War” dobiło „Batman v Superman” pokazując, że można pokazać
konflikt superbohaterów i nie schrzanić filmu. Że można wprowadzić nowe postaci
(ot taki Black Panther czy Spider-Man) w taki sposób, że widownia od razu je
polubi. A w końcu – że można zmienić przebieg konfliktu jednym wspomnieniem o
matce bohatera i podbić tym serca widzów. A nie narazić kultowego bohatera na
śmieszność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moi drodzy, „Civil War” pokazało, że jest jeszcze miejsce na
świecie dla produkcji o Superbohaterach. Jest jednak jeden warunek – przy tych
wszystkich powiewających pelerynach, magicznych mocach i super-sile… film musi
być po prostu obiektywnie dobry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">A „Captain
America: Civil War” to bardzo dobry film. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-2455762402664242962016-05-03T22:49:00.003+02:002016-05-03T23:00:00.191+02:00Zakwitły kasztany - od jutra matury!<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Idąc dziś rano przez park
osiedlowy zwróciłam uwagę na kwitnące kasztany. To już, pomyślałam. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Maj
nadszedł tego roku wyjątkowo szybko.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
A potem naszło mnie
kolejne skojarzenie. Takie, które mimo mijających lat w ogóle nie traci na
sile. Kwitnące kasztany – maj – matura! <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Kto by pomyślał że mija
właśnie sześć lat od kiedy rozpoczęłam zmagania z egzaminem dojrzałości…<o:p></o:p></div>
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLymb4ID-eQJj_luCW-9bgRch3trewiS3GrxGFkwe2hL9VmkqckpoGSx4y7Ws49beHoThhlY4OheANhUPpQHtEowm_Tl9hQtnXSD5Umtbs42nxAVkJTrovpj8x1ZslOc14mqxjeogsFaZo/s1600/kasztany.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLymb4ID-eQJj_luCW-9bgRch3trewiS3GrxGFkwe2hL9VmkqckpoGSx4y7Ws49beHoThhlY4OheANhUPpQHtEowm_Tl9hQtnXSD5Umtbs42nxAVkJTrovpj8x1ZslOc14mqxjeogsFaZo/s640/kasztany.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a><br />
Jest coś w egzaminie maturalnym, co nie pozwala o nim zapomnieć do końca życia. Z kimkolwiek bym nie rozmawiała – z mamą, ciotką, kolegami z pracy, wszyscy świetnie pamiętają swoja maturę. W co byliśmy tego dnia ubrani, o której godzinie rozpoczynały się egzaminy, jak wyglądała sala egzaminacyjna. Większość z nas potrafi nawet sobie przypomnieć jaka była pogoda podczas egzaminów (a tylko w moim przypadku deszcz padał tak ulewnie, że pobliska rzeka była bliska wystąpienia z brzegów).<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
A przecież to tylko jedne z dziesiątek egzaminów jakie zdajemy w ciągu swojego życia. Jakby nie patrzeć – każdy etap nauczania kończy się przynajmniej jednym sprawdzianem. A potem przychodzą studia, podczas których mniejszych lub większych testów jest tak dużo, że po pół roku zdarza się nam nie pamiętać czy jakiś przedmiot zaliczaliśmy pisemnie czy ustnie. Owszem, zawsze może zdarzyć się jakiś „piekielny” egzamin, który będziemy pamiętać do końca życia. Mimo to – wspomnienie matury wciąż pozostaje najbardziej wyraźne.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: center;">
*<o:p></o:p></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
To już sześć lat, od kiedy zdawałam maturę. W tym czasie zdążyłam pójść na studia, spełnić kilka swoich marzeń podróżniczych, znaleźć pierwszą „prawdziwą” pracę, pracować jednocześnie w poważnym projekcie naukowym i na oddziale neurologicznym, skończyć studia, znaleźć pełnoetatową pracę, przeprowadzić się cztery razy i zrobić milion mniej lub bardziej istotnych rzeczy, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
Dni moich egzaminów maturalnych wspominam obecnie z uśmiechem i nutą nostalgii. Niby nie mam wrażenia że bardzo się zmieniłam od tego czasu – a jednak od razu pojawia się myśl „Boże, co ja wtedy wiedziałam o życiu?”. Co by nie mówić, człowiek dojrzewa a wszystko co dzieje się naokoło niego nieustannie go kształtuje.</div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: center;">
*<o:p></o:p></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
Jutro kolejna grupa młodych ludzi rozpocznie swoje zmagania z maturą. Oczywiście życzę Wam wszystkim powodzenia. Każdy, kto przeszedł przez egzamin dojrzałości wie, że to ogromny stres i wielkie przeżycie dla absolwenta liceum/technikum. Mimo to – wkroczcie na salę pewni siebie i uzbrojeni we wszystko, co przyswoiliście przez ostatnie kilkanaście lat edukacji.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
Poza tym… trochę Wam zazdroszczę. Matura maturą, ale przed Wami życie, i to najbardziej intensywne jego momenty. Jako młodzi dorośli, studenci, stażyści czy początkujący pracownicy zetkniecie się ze światem z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas (nie będę kłamać - niekoniecznie pozytywnej). Będziecie smakować życie bardziej intensywnie niż kiedykolwiek , podejmiecie masę mniej lub bardziej nieprzemyślanych decyzji, a w końcu obudzicie się jako dorośli członkowie społeczeństwa – tak bardzo dorośli, że będzie Was stać by wydać kilkaset złotych na PS4 i dodatki do „Wiedźmina”. Albo kupić kolorowego węża do terrarium na pół mieszkania (tak, to to terrarium, na które rodzice nie zgadzali się przez całe twoje dzieciństwo).<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
Zanim jednak to wszystko stanie się możliwe, pięknie ubrani i uzbrojeni w długopis wyruszycie na maturę. Namęczycie się jak nigdy, napiszecie kilka wypracowań o których będziecie chcieli jak najszybciej zapomnieć, zaprezentujecie się przed komisją która zestresuje was bardziej niż powinna.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A potem nadejdzie ten cudowny dzień ostatniego egzaminu po którym czekają was najdłuższe wakacje pod słońcem - prawie pięć miesięcy laby.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A dalej? Dalej czeka na was życie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Będzie fajnie, kochani, zobaczycie.<br />
<br />
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-55171749140576540282016-04-11T23:19:00.001+02:002016-04-11T23:19:16.020+02:00Jak uratować zatrutą historię - czyli o tym że bez Królewny Śnieżki świat może być piękniejszy<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opowiem Wam historię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Historia będzie o odkupieniu win. O tym, jak kilka osób z Hollywood znalazło problem w filmie, którego, jak się wydawało, nie można uratować. O tym, jak z czegoś, co wydawało się niepotrzebną kontynuacją słabego (ale wysokobudżetowego) filmu powstał całkiem ciekawy koncept. Z którego wyszedł całkiem dobry film. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wiecie co? Poszłam do kina zobaczyć coś ładnego, ale wybitnie głupiego. Dawno nie wyszłam z kina tak pozytywnie zaskoczona. By było nie ładnie ale pięknie. A przy okazji całkiem interesująco i zabawnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Historia o królestwie Królewny Śnieżki pozbawiona Królewny Śnieżki nie mogła być lepsza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXATJsn3m-d3q3h4slVuVgz_V6Vx8T_-bxYgEy53Y8l2zk3UOCb1-GknUj4Kz2xLOy_IQq2kWA8T8q7lTTgewcTarQkNViXLqOVyKtuFHtW0Y9NL4k08594TcIydezupamsM0jloNLhNO5/s1600/The%252BHuntsman%252BWinter%2527s%252BWar.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXATJsn3m-d3q3h4slVuVgz_V6Vx8T_-bxYgEy53Y8l2zk3UOCb1-GknUj4Kz2xLOy_IQq2kWA8T8q7lTTgewcTarQkNViXLqOVyKtuFHtW0Y9NL4k08594TcIydezupamsM0jloNLhNO5/s640/The%252BHuntsman%252BWinter%2527s%252BWar.jpg" width="432" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Dawno, dawno temu…
powstał mały koszmarek filmowy pod tytułem „Królewna Śnieżka i Łowca”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W koszmarku występowała oczywiście Królewna Śnieżka. Była
trupio blada, miała wiecznie potargane czarne włosy i średnio czerwone usta
(sprawa bardzo dyskusyjna, wiele zależało od ujęcia). Była wiecznie smutna,
nieczęsto zamykała buzię i nosiła na zmianę potargany strój wojowniczej
księżniczki i zbroję. A kiedy była naprawdę szczęśliwa, na jej twarzy pojawiał
się dziwny grymas. Niektórzy twierdzą że był to uśmiech, ale nikomu nie udało
się tego udowodnić w stu procentach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W koszmarku grał też Łowca. Był to markotny i burczący pod
nosem mężczyzna z ładną twarzą Chrisa Hemswortha. Jego rola polegała na
wymachiwaniu siekierą i byciu nieuprzejmym. A także na rozmawianiu z księciem o
tym, jakie światło bije z apatycznej Śnieżki. Było widać że niezbyt w to
wierzy, ale to ona była wymieniona w tytule na pierwszym miejscu, więc trochę
nie miał wyboru i musiał się nią pozachwycać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nareszcie, w koszmarku pojawiła się Zła Królowa, Ravenna –
jedyny jasny punkt filmu. Królowa była piękna (choć głupie lustro twierdziło że
Śnieżka jest ładniejsza), genialnie charyzmatyczna i zła. Musiała przegrać
starcie ze Śnieżką – do dziś nikt nie rozumie jak to się stało, a jednak
wygrała cały film. I była jedynym elementem koszmarku, który był faktycznie
wart pochwały. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poza tym, niestety, koszmarek został średnio przyjęty przez
publiczność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Twórcy koszmarka nie chcieli się pogodzić z brakiem jego
popularności. Toż nie zrobić kontynuacji takiego wysokobudżetowego tworu byłoby
marnotrastwem! Dlatego panowie i panie zrobili burzę mózgów i doszli do tego co
( a raczej kto) było największym problemem filmu. Z historii o Królewnie
Śnieżce i Łowcy usunęli tę pierwszą, stwierdzając że historia opowiada jednak
przede wszystkim o Łowcy. Bo Chris Hemsworth wyrobił się aktorsko i jako Thor
zawładnął umysłami nastolatek. I nie tylko nastolatek. Przy okazji po raz
kolejny zaproszono do opowieści Złą Królową, a także by zrekompensować „stratę”
Śnieżki stworzono zupełnie nowe postaci kobiece. Dziewczynę dla Łowcy i siostę
dla królowej. A żeby wszyscy mieli pary, krasnoludki sparowano z innymi
krasnoludkami płci przeciwnej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A wiecie co jest w tej historii najabrdziej zadziwia? Dobre
zakończenie. Bo prequel/sequel „Królewny Śnieżki i Łowcy” – „Łowca i Królowa
Lodu” to (w swoich kategoriach) naprawdę niezły film. Bez kompleksów
zostawiający w tyle większość niedopatrzeń poprzedniej historii, naprawiający
błędy, wprowadzający świeżą nowość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiWEmXIW8ISMAb-3hxH4ByMO0mUrQLzmA_mExth9iCMzf_zGpigFudQt4FFIP-N-wvmIFiVGRRACbh_kIacwugGDjHgfkDJI8DGYxBh10vnDTZ0f5RSBLZnvirKPQbWU6s70WTeS12aehI/s1600/187945_1458728276.8303.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiWEmXIW8ISMAb-3hxH4ByMO0mUrQLzmA_mExth9iCMzf_zGpigFudQt4FFIP-N-wvmIFiVGRRACbh_kIacwugGDjHgfkDJI8DGYxBh10vnDTZ0f5RSBLZnvirKPQbWU6s70WTeS12aehI/s640/187945_1458728276.8303.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeśli się nad tym zastanowić – to niesamowite jak jeden
aktor/jedna aktorka i jedna grana przez niego/nią postać może zatruć cały film.
W każdych innych okolicznościach usunięcie głównej bohaterki wiązałoby się z
popsuciem jakości kolejnej produkcji - tutaj jest wbrew przeciwnie. Choć może
to zakrawać o brak konsekwencji, to pod nieobecność Śnieżki Łowca staje się o wiele
bardziej pogodny i radosny, zaczyna nawet mówić pełnymi zdaniami. Chris
Hemsworth bawi się tak dobrze w roli tytułowego bohatera, że to aż
nieprzyzwoite. Co chwila uśmiechnięty, ufny we własne siły i pewny wierności
innych daje wyzwanie siłom dwukrotnie większym niż te, z którymi jeszcze
niedawno nie chciał się konfrontować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A co z kobiecymi bohaterkami, które przecież są w przewadze
liczebnej? Emily Dunst jako Freya radzi sobie bardzo dobrze. Świetnie odgrywa
konflikt targający Królową Lodu, nadaje jej bardzo specyficzną, chłodną
charyzmę. Trzeba jednak przyznać że dużo w tym zasługi samej postaci, która
zwłaszcza z psychologicznego punktu widzenia jest po prostu dobrze napisana. Wszystko,
co dzieje się z Freyą w konsekwencji utraty dziecka ma po prostu sens – w tym
przypadku żałoba, trauma i ich skutki zostały po prostu umieszczono w konwencji
baśni, w której serce dosłownie może zamienić sięw lód. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo to, Emily Blunt i grana przez nią Freya ginie w oczach gdy na ekranie pojawia Ravenna
(Charlize Theron). Trzeba przyznać że obie aktorki, mimo że wybitne, należą do
nieco innej ligi. Tym badziej ukłon w stronę twórców którzy właśnie pod aktorki
dopasowali postaci, przez co ich relacja wydaje się dużo bardziej autentyczna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najsłabiej w zestawieniu wypada łowczyni Sara. Trzeba
przyznać że jak na wojowniczkę i wychowaną w spartańskich warunkach kobietę
jest wyjątkowo słabą osobowością, która nie potrafi przykuć na dłużej
zainteresowania widza. Denerwować może jej brak konsekwencji i fakt, że stanowi
tylko pionek w dużo większej rozgrywce. To także zwykłe niewykorzystanie
potencjału Jessicy Chastain, która już nie raz udowodniła jak genialnie potrafi
zagrać silne kobiece postaci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W tym kontekście należałoby też wspomnieć o jeszcze jednym
mankamencie, świadczącym o ciągłej nieumiejętności tworzenia autentycznych
protagonistów płci żeńskiej. Otóż mamy w filmie jedną z najsilniejszych kobiecych
reprezentacji ostatnich lat: Charlize Theron, Emily Dunst i Jesiccę Chastain.
Po drugiej stronie jest jedynie Chris Hemsworth, aktor dobry, ale na pewno nie
wybitny. A jednak, kiedy przychodzi do konfrontacji tych wszystkich bohaterów, okazuje
się że scenariusz przewidział rolę tego w stu procentach dobrego, mądrego i
uczciwego właśnie Hemsworthowi, natomiast każda z pań musi w pewnym momencie
okazać się słaba/naiwna/niedomyślna/nieprzewidująca. I w końcu musi nadejść
moment, kiedy Łowca będzie trzymał w rękach los każdej z nich. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAwiMJMvlHrt-gf5N4ChZ8Kwu4qSsbSEzSklKuORUmotFXnbBBAYEMZ2eRp-fAagyTzSxkskR7Vr4tYgFdk48oUcpLZvbpAQVurKqjVyDy3AH4YoyPApgQJReeoMHgRw7CbMa5to7x0Ljj/s1600/the-huntsman-winters-war-chris-hemsworth-jessica-chastain.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAwiMJMvlHrt-gf5N4ChZ8Kwu4qSsbSEzSklKuORUmotFXnbBBAYEMZ2eRp-fAagyTzSxkskR7Vr4tYgFdk48oUcpLZvbpAQVurKqjVyDy3AH4YoyPApgQJReeoMHgRw7CbMa5to7x0Ljj/s640/the-huntsman-winters-war-chris-hemsworth-jessica-chastain.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo wszystko – historia broni się sama. Pomimo wielu
mniejszych i większych błędów logicznych widz absolutnie nie ma wrażenia że ktoś
zrobił sobie z niego żart (jak to było w poprzednim filmie). Przy okazji, jak
mogliśmy się przekonać już w trailerze, wizualnie „Łowca i Królowa Lodu” to po
prostu przepiękny film, odpowiednio barwny i magiczny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>***</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czyli jednak się da. Można „odtruć” zepsutą historię.
Kosztem takiego zabiegu będzie brak konsekwencji postaci (Łowca zachowuje się
jakby w końcu ktoś podarował mu antydepresanty o których zapomniał w pierwszym
filmie) i historii (trudno uwierzyć że przez cały pierwszy film Freyi nie było
w okolicy. Zwłaszcza że w pewnym momencie musiała mieszkać z Ravenną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A jednak końcowy efekt jest na tyle dobry, że te
rozbieżności tracą na znaczeniu. „Łowcę i Królową Lodu” ogląda się dobrze,
nietrudno zaangażować się w historię i obrać stronę w konflikcie bohaterów. I
tak, pewnie w trakcie seansu nie raz przewrócicie oczami, ale umówmy się – to
baśń, pełna latających elfów (które pojawiają się gdy jest to wygodne dla
scenariusza) i pięknych sukienek, które nie powinny utrzymać się na ciele bez
miliona dodatkowych wiązań. Mimo wszystko – jest pięknie, jest ciekawie i tylko
umiarkowanie głupio. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Grzechy Królewny Śnieżki zostały odkupione. Królestwo
odetchnęło z ulgą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-75061947144185146432016-01-25T23:16:00.003+01:002016-01-25T23:16:32.963+01:00Uwiązana na słuchawkach, czyli o codziennej dawce muzyki<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyznam się Wam: jestem uzależniona od muzyki. Tej w
słuchawkach, towarzyszącej mi w każdym wolnym momencie życia. W każdym momencie
„pomiędzy”: pomiędzy domem a pracą, pracą a sklepem, sklepem a domem. Między
domem a spotkaniem ze znajomymi, między tramwajem a rozmową o pracę, między
sprzątaniem a gotowaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pewnego dnia, kiedy tej muzyki w uszach zabrakło, po raz
pierwszy bałam się w trakcie drogi powrotnej do mieszkania. Bo tak cicho, bo za
rogiem coś szeleści, bo ptaki na drzewie obok nigdy nie były takie głośne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szczęśliwie odstawienie łatwo zaleczyć nową dawką muzyki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8TQSOjygHYvY1STr7rJx5JUOS7u4NG3O_Meuon8Fg_nMtmCb2qKp0OYSrxQ6pZds7mzpCCdVllliihAuzL9mUnCFmZxAScuPPJg4ON_X3E-j-56MPS4ti8pdscJ6ep7Fq-iTju1ps-8Td/s1600/smile.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8TQSOjygHYvY1STr7rJx5JUOS7u4NG3O_Meuon8Fg_nMtmCb2qKp0OYSrxQ6pZds7mzpCCdVllliihAuzL9mUnCFmZxAScuPPJg4ON_X3E-j-56MPS4ti8pdscJ6ep7Fq-iTju1ps-8Td/s640/smile.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oto co się dzieje każdego dnia: mniej lub bardziej rano wychodzę
z domu. Już przechodząc przez drzwi trzymam w ręku odtwarzacz mp3 i słuchawki.
Zanim dojdę na sam dół klatki schodowej i
skonfrontuję się ze światem zewnętrznym, słuchawki są już w uszach a
wyświetlacz odtwarzacza informuje o pierwszej piosence którą tego dnia usłyszę.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czym dalej w świat tym więcej piosenek przewija się przez
moją głowę. W końcu trafiam do tramwaju; jeśli mam szczęście i jest dużo miejsc
siedzących - wyciągnę książkę i muzyka wydobywająca się ze słuchawek będzie
tylko tłem. Jeśli w środku jest tłoczno, jedynie przytulę się do jednego z
kasowników i zanurzę w aktualnie słuchanym utworze. Podobnie jak większość osób
stojących wokół mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeśli akurat jadę do pracy, słuchawki zdejmę mniej więcej
równolegle do momentu wejścia do biura. I to tylko dlatego że tak trzeba: żeby
się przywitać z zespołem, żeby usłyszeć co mają mi do powiedzenia ludzie po
trochę ponad piętnastu godzinach nie widzenia się. No i pracować nie da się z
własnymi słuchawkami w uszach, w końcu firma zapewnia swoje rozrywki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale spokojnie: mija ostatnia godzina pracy a ja jeszcze
zanim się ubiorę mam słuchawki w uszach. Żegnam się z ludźmi, ubieram płaszcz, naciągam
na głowę czapkę i szybkim krokiem ruszam w drogę powrotną – ciągle z ulubionymi
utworami szeptanymi mi przez odtwarzacz. Znowu tramwaj, dylemat książka vs muzyka.
Wysiadam, stojąc na światłach wracam do piosenki która skończyła się kilka
sekund wcześniej. Przechodzę przez ulicę, muzyka gra na nowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Słuchawki zdejmę już po tym, jak wrócę do mieszkania. Albo
jeśli pani na kasie w sklepie będzie na tyle komunikatywna że będzie trzeba z
nią porozmawiać. Czego jej bardzo nie życzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
No i pozostaje problem ulubionych piosenek. Nie można wejść
do mieszkania kiedy akurat twój ukochany numer zbliża się do punktu
kulminacyjnego. Więc czasem okrążam blok. Albo wybieram dłuższą ścieżkę. Tak,
żeby piosenka mogła się spokojnie skończyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczywiście, zdarzają się dramaty. Dziś dla przykładu bateria w
moim mp3 wyczerpała się pod sklepem. Przestraszona, najkrótszą trasą wróciłam
do domu by go naładować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Aż strach pomyśleć co by było gdyby to się zdarzyło w
tramwaju. Musiałabym się skonfrotnować z zupełną ciszą pojazdu (bo przecież odgłos
silnika czy jadącego tramwaju się nie liczy!) i dziesiątkami ludzi którzy, w
przeciwieństwie do mnie, mają czego słuchać i tylko nieobecnym wzrokiem
wpatrują się w bliżej nieokreśloną przestrzeń lub (mniej nieokreślonym wzrokiem)
w książkę lub czytnik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
No i są jeszcze te straszne kobiety o których życiowych
problemach byłabym zmuszona słuchać. Nie można też zapomnieć o dziewczynie
która właśnie pokłóciła się z szefem o wypłatę (Kaśka, no przecież widzę że on
innym daje w kopertach dodatki do pensji, niech mi już nie chrzani że zarabiam
tyle co reszta. Mówię mu, ja mam semestr studiów do opłacenia, dwa siedemset
skądś muszę wytrzasnąć!) i o małżonce która właśnie dyktuje swemu sekretarzowi
plan działania na kolejne dwanaście godzin (Wyjdę z pracy piętnaście po i
pojadę po Kubę do szkoły. Podwiozę go pod twoje biuro, przejmiesz go i
zawieziesz autem na trening, a ja w tym czasie skoczę po Julkę do przedszkola.
Tylko nie zapomnij Kubie kupić kanapki i spakuj mu strój treningowy do
samochodu jak będziesz jechał do pracy…). Oddać honor należy również tym
wszystkim młodym ludziom którzy mają tak zły gust muzyczny, że aż muszą się nim
pochwalić włączając ulubione kawałki na głośniku w swoim wypasionym telefonie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale spokojnie. Mój mp3 jest już naładowany. Jutro rano bezpiecznie wyjdę do pracy, a ze słuchawek dotrze do mnie kojące "You're not alone, together we stay..."</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-87871468118460984132016-01-19T23:25:00.000+01:002016-01-19T23:25:29.940+01:00Moc Jest w Nim Silna,czyli dlaczego soundtrack z "Przebudzenia Mocy" jest lepszy niż myślisz<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dawno mnie tu nie było… bez bicia przyznam, że wielokrotnie siadałam przed komputerem z pomysłem na nowy wpis. Na siadaniu
zawsze się jednak kończyło. Czy to z braku weny, czy może dyscypliny, przez
dłuższy czas nie udało mi się niczego napisać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potrzebowałam mocnej inspiracji. Przebudzenia mocy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I przebudzenie przyszło, zaraz po tym jak po raz drugi
udałam się do kina na „Przebudzenie Mocy”. Przypadek? I don’t think so. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widzicie, już w grudniu wielokrotnie słyszałam że najnowsze „Gwiezdne
Wojny” to świetny film, ale muzykę to mogliby poprawić. Albo że najsłabszym
elementem filmu jest soundtrack, bo po wyjściu z kina w ogóle się go nie
pamięta. Podobne opinie dominowały w większości recenzji, i to zarówno na
wielkich portalach internetowych, jak i na blogach i w komentarzach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem John Williams został nominowany do Oscara za tę
powszechnie krytykowaną muzykę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I jestem chyba jedną z naprawdę niewielu osób której to
zupełnie nie dziwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjANUVQ6DyDmfPxxFAM6GK6-J9ZLLKbCXJ7W_gEWhld3UN0Q-XFYRQKyjYf3Ii3pJVQ9OdAU0aT-vI-buyjSZbKziJeLNi1c74luHWQBicgrKaUnhIO9fFLdAsyXCU0PnD5Sg7-BAXhyphenhyphen2o_/s1600/rey__bb_8_star_wars_the_force_awakens-HD-1600x900.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjANUVQ6DyDmfPxxFAM6GK6-J9ZLLKbCXJ7W_gEWhld3UN0Q-XFYRQKyjYf3Ii3pJVQ9OdAU0aT-vI-buyjSZbKziJeLNi1c74luHWQBicgrKaUnhIO9fFLdAsyXCU0PnD5Sg7-BAXhyphenhyphen2o_/s640/rey__bb_8_star_wars_the_force_awakens-HD-1600x900.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale od początku: nawet jeśli urodziliście się zupełnie
niedawno, nieobca jest Wam napisana przez Johna Williamsa ścieżka dźwiękowa do „Gwiezdnych
Wojen”. Zapytajcie pana w tramwaju. Albo młodsze rodzeństwo. Dziecko ze szkoły
podstawowej, nastolatka chodzącego do gimnazjum/liceum. Wszyscy rozpoznają
<b><i>Marsz Imperialny</i>.</b> A jeśli dacie im do posłuchania <b><i>Force Theme</i>,</b> to każdy
poprawnie rozpozna „muzykę z Gwiezdnych Wojen”. Nawet jeśli nie widział żadnego
filmu, nawet jeśli moc nie jest z nim a midichloriany kojarzą się mu tylko z
mitochondriami. Podsumowując – stworzona przez Johna Williamsa muzyka do „Gwiezdnych
Wojen” należy już do klasyki muzyki współczesnej i nic tego nie zmieni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Inna sprawa, że niezależnie od numeru epizodu, Williams
zawsze świetnie wywiązywał się z powierzonego mu zadania. Jego soundtracki były
kompletne, poruszające, a niejednokrotnie epickie. Nie z tej galaktyki, że tak
się wyrażę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po latach przyszła kolej na „Przebudzenie Mocy”, film,
którego przed przejęciem uniwersum przez Disneya nikt się nie spodziewał, a
który jeszcze przed premierą stał się przebojem na całym świecie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Byłam. Widziałam. Słuchałam. I wciąż nie mogę zrozumieć
dlaczego tym razem soundtrack Williamsa został osądzony tak surowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/1mRB-6IwZMs/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/1mRB-6IwZMs?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Część osób argumentuje stwierdzeniami typu: „dwie minuty po
filmie nie byłam w stanie przywołać ani jednego z nowych tematów muzycznych”.
Trudno mi odpowiedzieć na ten argument, bo przez tydzień po pierwszym seansie katowałam
wszystkich znajomych nucąc na zmianę <i><b>March of the Resistance</b></i> i <i><b>Rey’s Theme. </b></i>Za drugiem razem zdecydowałam że nie chcę stracić znajomych, więc nucę ulubione utwory tylko w drodze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do pracy, z pracy, do sklepu, ze sklepu, na fitness, na przystanek, wszędzie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Inni mówili że soundtrack nie był dostrzegalny w filmie. No
i znowu trudno mi to zrozumieć, bo w czasie pierwszego seansu na którym byłam
muzyka wielokrotnie powodowała u mnie szeroki uśmiech (znów <i>Rey’s Theme, <b>The
Scavenger</b>, <b>Han and Leia</b></i> czy <i><b>Sherzo for X-Wings</b></i>) na zmianę z gęsią skórką <i>(</i><b><i>March
of the Resistance</i></b><i>,</i> <i><b>Torn Apart)</b></i>. I wiecie co, poszłam jeszcze raz do kina żeby
to sprawdzić. Ciągle działa. Nadlatujące X-Wingi w połączeniu z nowymi tematami
muzycznymi Williamsa po raz kolejny spowodowały że chciało mi się krzyczeć z
ekscytacji!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ueqKtype7Kk/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/ueqKtype7Kk?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale koniec moich subiektywnych opinii. Obiektywnie rzecz
biorąc soundtrack faktycznie można uznać za mniej „epicki” niż poprzednie,
szczególnie te znane z nowej trylogii utwory (przypomnijcie sobie choćby słynne
<i>Duel of Fates </i>z „Mrocznego Widma”). Nietrudno też doszukać się znanych z innych
filmów brzmień – <i>Rey’s Theme</i> czy <i>The Scavenger</i> na kilometr trącą również znanym
wszystkim soundtrackiem z „Harry’ego Pottera”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A jednak jest w tej ścieżce dźwiękowej coś niezwykłego, co
pozwala mi bez cienia zastanowienia bronić jej przed każdym atakiem. Przede
wszystkim – jest to dzieło dojrzałego kompozytora, który zna „Gwiezdne Wojny”
jak nikt inny. Williams kapitalnie wpasowuje się w nową jakość, jaką
zaprezentowano nam w „Przebudzeniu Mocy”, łącząc świeże motywy ze starymi. Ostrożnie,
bez żadnych rewolucji wpasowuje nowości w znaną już jakość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kapitalnie
wkomponowuje się tym samym w film będący hołdem dla całej sagi, wcale nie
ukazujący nowej, niespotykanej wcześniej historii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W nowym soundtracku Williamsa świeżość przeplata się z
nowoczesnością. To jasne że jest delikatniej, w końcu na pierwszym planie
występuje młoda dziewczyna o naturalniej, delikatnej urodzie. Dziewczyna, która
właśnie odkrywa w sobie moc i niepewnie wkracza w znany nam już świat Jedi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/65As1V0vQDM/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/65As1V0vQDM?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Osobiście
cieszy mnie również, że jasna strona mocy, a więc Ruch Oporu, po tylu latach otrzymał swój
marsz, będący bodajże najbardziej rozpoznawanym nowym tematem muzycznym z całej
ścieżIki. Oczywiście nie ma co oczekiwać że <b><i>March of the Resistance</i> </b>stanie się
równie popularny jak <i><b>Marsz Imperialny</b></i>. Jednak za tym drugim stoi sam Darth
Vader i lata osłuchania. Trudno będzie to przebić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I jeszcze jedno, myślę że najważniejsze spostrzeżenie: coś,
czego większość z nas nie zauważy, bo po prostu za mało się znamy (na szczęście
ja miałam kogoś, kto mi to wyłożył w przyziemny sposób podstawy teorii muzyki), a co ostatecznie udowadnia że ścieżka dźwiękowa
do „Przebudzenia Mocy” stanowi dzieło dojrzałego i kompletnego kompozytora:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Otóż John Williams zastosował tutaj bardzo trudną i niezwykle wyrafinowaną strukturę muzyczną, nazywaną „fugą”.
Mówiąc bardzo ogólnie: w soundtracku wielokrotnie można usłyszeć nakładające się
na siebie dwa tematy muzyczne, które idealnie komponują się ze sobą tworząc
zupełnie nową jakość. Jak na razie najpiękniejszy wychwycony przeze mnie
fragment w którym zastosowano fugę można znaleźć w ostatnim utworze, <i><b>The
Jedi Steps and Finale</b>,</i> gdzie jeden z klasycznych utworów ze starej sagi
fantastycznie przeplata się z tematem Rey (7:27 - gdyby ktoś szukał). Jakby Williams chciał powiedzieć: "Ta
dziewczyna wkracza w zupełnie niesamowity świat. Ten, który Wy już znacie!”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/cUBUlKgsNK8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/cUBUlKgsNK8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy dziwię się że Williams został nominowany do Oscara za
soundtrack „Przebudzenia Mocy”? Absolutnie nie! Oczywiście, wielu może sądzić
że to kurtuazyjna nominacja, w końcu wielki Williams wrócił do swoich
Gwiezdnych Wojen. Cóż, ja myślę inaczej. Uważam że ta konkretna ścieżka dźwiękowa
zasługuje na pochwałę, a może nawet na nagrodę. Jest dojrzała, piękna i w 100%
przemyślana. Nie ma w niej miejsca na przypadek, nikt nie może zarzuć
Williamsowi że zawalił sprawę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie. A jeśli tak myślicie, to znaczy że znacie „Gwiezdne
Wojny” słabiej niż on.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W sumie żaden wstyd. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
On zna je tak dobrze jak George Lucas. Albo lepiej. Tyle że od innej strony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="http://kotaku.com/why-composer-john-williams-knows-more-about-star-wars-t-1753503016"><br /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="http://kotaku.com/why-composer-john-williams-knows-more-about-star-wars-t-1753503016"><br /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="http://kotaku.com/why-composer-john-williams-knows-more-about-star-wars-t-1753503016"><br /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><a href="http://kotaku.com/why-composer-john-williams-knows-more-about-star-wars-t-1753503016">Na koniec zapraszam do przeczytania fenomenalnego artykułu, który polecono mi w trakcie tłumaczenia "czym jest fuga i jak ją znaleźć w Gwiezdnych Wojnach"</a></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-48856859464799817532015-11-24T20:02:00.000+01:002015-11-24T20:02:06.426+01:00Za młody, za stary - czyli o tym, że obiektywny wiek nie istnieje!<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śmieszna sprawa z tym wiekiem. Niby precyzyjnie i
obiektywnie potrafimy go określić, a jednak nie ma nic bardziej subiektywnego.
Jednego dnia możemy twierdzić że jesteśmy już starzy, drugiego – że przecież jeszcze
jesteśmy młodymi ludźmi. Jeden lekarz popatrzy na naszą datę urodzenia i
stwierdzi że jesteśmy na coś za młodzi, inny – że w naszym wieku pewne objawy
mogą jużwystąpić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kilka dni przed własnymi urodzinami po raz kolejny
zastanawiam się na tym, co oznacza cyfra „24” którą wkrótce będę wpisywać w
okienku „wiek”. I sama nie wiem co o tym myśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQUx-rL4ex-23PJqNbLDIw7duHIH5EIE4-G5_41q7tfBgJgfCUQ4SyOB8BbOKZoRBa15AAeChOTrMTBLZDARyK9N8ee9n15uGhO6AzMYH9AQB-_Uazf-K5ImgRb9ofRgygoZrljX_BylHt/s1600/tumblr_nmitgmXKfq1uro3wxo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQUx-rL4ex-23PJqNbLDIw7duHIH5EIE4-G5_41q7tfBgJgfCUQ4SyOB8BbOKZoRBa15AAeChOTrMTBLZDARyK9N8ee9n15uGhO6AzMYH9AQB-_Uazf-K5ImgRb9ofRgygoZrljX_BylHt/s640/tumblr_nmitgmXKfq1uro3wxo1_500.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dotychczasowy przebieg mojej „kariery” nauczył mnie jednej
rzeczy: nie ma jednego spojrzenia na sprawę wieku. Pracując na oddziale
neurologii wielokrotnie spotykałam się z ludźmi, którzy w bardzo młodym wieku –
mając 55, 60, a nawet 65 lat, musieli zmagać się z objawami otępiennymi,
charakterystycznymi dla ludzi w podeszłym wieku. Podczas rozmów z lekarzami jednoznacznie
swierdzaliśmy „u tak młodej osoby tego typu zmiany w funkcjonowaniu nie mogą
być naturalne”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niedługo później, jako psycholog sportu zyskałam zupełnie
inne spojrzenie. Przełożeni wskazywali mi 20-letniego zawodnika i mówili: ten
już raczej jest za stary do kadry. Zanim osiągnie wymagane rezultaty, przyjdą
młodsi. <o:p></o:p></div>
<br />
<div style="border-bottom: dotted windowtext 3.0pt; border: none; mso-element: para-border-div; padding: 0cm 0cm 30.0pt 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: justify;">
Teraz z kolei, odbierając
telefony od pracowników dużych korporacji, zaczęłam postrzegać wiek ludzi w
jeszcze inny sposób. 55-letnia pani która ma problem z zalogowaniem się na
swoje konto jest już dla mnie osobą starszą, nie zaznajomioną z obsługą stron
internetowych. Za osobnika w średnim wieku uznam za to zarówno 30-letniego
pana, który właśnie dołączył do firmy, jak i 22-letnią kobietę, która niedługo
pójdzie na urlop macierzyński. Młodzi ludzie? No, może 17-letni chłopak który
zastanawia się nad swoją emeryturą...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; mso-border-bottom-alt: dotted windowtext 3.0pt; mso-padding-alt: 0cm 0cm 30.0pt 0cm; padding: 0cm; text-align: justify;">
Obchodząc
urodziny często zastanawiamy się nad tym, jacy starzy jesteśmy. I w sumie zazwyczaj
mamy rację w 50%. Tak, ktoś na świecie zapewne postrzega nas jako starych. Na
pewno jesteśmy również na coś za starzy. Na przykład na korzystanie ze
zdjeżdżalni w McDonaldzie (choć to dość chybiony przykład, zazwyczaj granicą
jest wzrost). Równocześnie w 50% mylimy się. Bo na coś jesteśmy jeszcze za
młodzi. I ktoś na pewno spostrzega nas jako ludzi młodych. Nawet jeśli jesteśmy
już po 50. Albo gdy mamy lat 77. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; mso-border-bottom-alt: dotted windowtext 3.0pt; mso-padding-alt: 0cm 0cm 30.0pt 0cm; padding: 0cm; text-align: justify;">
Serio,
zawsze znajdzie się osoba lub sytuacja która pokaże, że jesteśmy jeszcze
młodymi ludźmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; mso-border-bottom-alt: dotted windowtext 3.0pt; mso-padding-alt: 0cm 0cm 30.0pt 0cm; padding: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; mso-border-bottom-alt: dotted windowtext 3.0pt; mso-padding-alt: 0cm 0cm 30.0pt 0cm; padding: 0cm; text-align: justify;">
Jest
jeszcze jedna kwestia: w jaki sposób postrzegamy nasz wiek i jak postrzegamy
się w związku z nim. Całkiem niedawno 30-letnia znajoma powiedziała mi, że
dopiero od niedawna chętnie chadza na imprezy do klubów i że chyba w końcu do
tego dorosła. Cóż, z tego co pamiętam chętnie odwiedzałam kilka klubów na
wieczór na pierwszym roku studiów, mając lat 19. Teraz czuję się na to za stara
i dużo bardziej preferuję spędzić weekend w kawiarni lub w domu, popijając
ciepłą herbatę i oglądając seriale. Względnie rozmawiając ze znajomymi na mniej
lub bardziej abstrakcyjne tematy. Cóż, moja 30-letnia koleżanka twierdzi że z
tych właśnie abstrakcyjnych tematów już wyrosła. To jeszcze bardziej utwierdza
mnie w przekonaniu, że obiektywny wiek na cokolwiek nie istnieje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; mso-border-bottom-alt: dotted windowtext 3.0pt; mso-padding-alt: 0cm 0cm 30.0pt 0cm; padding: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: justify;">
Niedługo kończę 24 lata. W
jakimś stopniu myśląc o tym czuję, że to dużo. Że w tym wieku powinnam już
osiągnąć więcej, mieć dużo bardziej stabilne życie. Tak jak cała grupa dzieciatych/mężatych/zaręczonych
koleżanek, oraz tych, które od kilku lat robią coraz większe kariery w swoim
zawodzie. Z drugiej strony wydaje mi się że na dużo rzeczy mam jeszcze czas. Przecież
dopiero co skończyłam studia, a masa ludzi naokoło nawet jeśli jest w
związkach, to wcale nie spieszy się do ich formalizowania. <o:p></o:p></div>
<div style="border-bottom: dotted windowtext 3.0pt; border: none; mso-element: para-border-div; padding: 0cm 0cm 30.0pt 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="border: none; padding: 0cm; text-align: justify;">
Zresztą, jest jeszcze tyle
rzeczy do zrobienia. Tyle do zobaczenia. Tyle do odkrycia. Pewnie nawet nie
zdaję sobie sprawę do ilu rzeczy jestem jeszcze za młoda. Albo już za stara!<o:p></o:p></div>
</div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-80394908484651132422015-11-16T20:05:00.000+01:002015-11-16T20:05:03.968+01:00<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Natura ludzka nie znosi
niepewności. Od wieków dążymy do wypełnienia każdej luki w posiadanej wiedzy;
wypełniamy mapy coraz to dokładniejszymi informacjami, tłumaczymy zjawiska
których jeszcze niedawno nie potrafiliśmy pojąć. Poruszenie wywołuje każde
stworzenie, o którego istnieniu nie mieliśmy dotąd pojęcia. Ba! Nazywamy i
kategoryzujemy nawet własne zachowania, poświęcamy lata by wyjaśnić i
przewidywać codzienne zjawiska zachodzące w naszych społeczeństwach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wszystko ma być znane,
jasne i oczywiste. Tak, by niczego nie trzeba było się obawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tylko jednej rzeczy nie
potrafimy oswoiść. Poza naszym zasięgiem ciągle pozostaje śmierć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziś umarła bliska mi
osoba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie najbliższa; nie taka,
której śmierć złamałaby mi serce. A jednak usłyszawszy informację o jej
odejściu poczułam się nagle bardzo zagubiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiem, że dla jej rodziny
dziś skończył się świat. Nawet jeśli od jakiegoś czasu przygotowywali się na
ten moment, nawet jeśli zrobili wszystko, by wspólnie przeżyć jak najwięcej
pięknych chwil w ciągu tych ostatnich miesięcy, dziś ich świat obrócił się w
gruzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bez wątpienia są teraz o
wiele bardziej zagubieni ode mnie. W nienaturalnie cichym domu brakuje głosu
osoby, która przecież już od kilku miesięcy przygotowywała ich na tę sytuację. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jest tylko cisza. W swoim
oddziaływaniu silniejsza niż jakikolwiek dźwięk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A oni, a my wszyscy,
których dotknęła swoim całunem ta niesprawiedliwa śmierć – zadrżeliśmy, bo
okazało się że jesteśmy zupełnie nieprzygotowani. Na tę ciszę, na tę pustkę, na
smutek, którego nie da się w tym momencie skategoryzować w jakikolwiek sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jakbyśmy się nie starali
i nie byli przygotowani, śmierć i tak wygrała. Nie potrafimy przyjąć jej
wyroków, nie wiemy jak się odwołać, jak pogodzić z tym, co się stało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie rozumiemy tego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Minie kilka dni. Dom
zapełni się żałobnikami, wyrazami współczucia. Potem każdy wróci do swoich
obowiązków. Otoczy się bezpieczym światem zewnętrznym, którym wyprze pustkę z
serca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyjdzie okres żałoby,
który psychologia zdołała już opisać i wyjaśnić, etap po etapie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I znów będziemy wszystko
tłumaczyć, wszystko rozumieć. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak jak lubimy. <o:p></o:p></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-15954600945847865202015-10-19T22:13:00.001+02:002015-10-19T22:13:15.287+02:00Jesienne smutki (i, z jakiegoś powodu - High School Musical)<div>
<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie da się ukryć - nadeszła jesień.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Za oknami drzewa szumią całą paletą ciepłych barw. Czerwienie przeplatają się z pomarańczem, złotem i brązem. Mroźne poranki zastępuje mgła, deszcz przeplata się z dającym coraz mniej ciepła słońcem. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Są dni, kiedy myśl "Ach, jaka ciepła i miękka ta pościel! Pod żadnym pozorem nie wychodź z łóżka" potrafi być zastąpiona jedynie przez "Wróóóóć! Wróć do łóżka". Są momenty, kiedy siadam na ławce w parku, albo na obalonym przez wiatr drzewie w lesie, i nie chce mi się wracać do domu. Ale najczęściej jest mi po prostu smutno. Coraz więcej czasu spędzam na rozmyślaniach, coraz częściej wysnuwam wnioski, do których nie doszłabym w żadnym innym momencie roku.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
I tak, nie po pogodzie ani po zmieniającej się przyrodzie, ale po własnych nastrojach rozpoznaję jesień. </div>
</div>
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMM9UVxUSw24ihHIB3R9bXRoOmBQ2fz_54zdPihxo2PXBxttZaPNF_5L2o7c-064HGhwVxCs2Cro5r7pLkGDPnuiL55w-5vHD1CrImaxDf7874wPBaA1AgpH2pcnSn69KQoQq1P7W58VXq/s1600/IMG1451.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMM9UVxUSw24ihHIB3R9bXRoOmBQ2fz_54zdPihxo2PXBxttZaPNF_5L2o7c-064HGhwVxCs2Cro5r7pLkGDPnuiL55w-5vHD1CrImaxDf7874wPBaA1AgpH2pcnSn69KQoQq1P7W58VXq/s640/IMG1451.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
Pamiętam jakby to było wczoraj: jesień 2014; zmęczona po spędzonym w pracy lecie wracam na uczelnię. Po raz kolejny próbuję pogodzić dzienne studiowanie z wymagającym coraz więcej uwagi i pracy projektem stypendialnym. Kursuję pomiędzy północą a południem Krakowa, znajdując chwile wytchnienia w zatłoczonych autobusach i tramwajach. Pewnego dnia na głos martwię się, że nie zdołam pogodzić uczelni, projektu/pracy i pisania pracy magisterskiej; szef stwierdza, że powinnam lepiej zagospodarować "międzyczas" w autobusach. Przeznaczyć go na naukę. Albo czytanie artykułów do magisterki. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Jest jesień 2014. Wychodzę z domu przed 8.00 rano, wracam po 21.00. Każdego albo prawie każdego dnia, sześć-siedem dni w tygodniu. A kiedy wracam, wprowadzam do mieszkania atmosferę terroru. Zła jak osa obwiniam o wszystko współlokatorki, opcjonalnie zasypiam na siedząco lub obrażona siedzę i wpatruję się w ekran monitora. Koleżanka chowa mi w torebce list z przeprosinami myśląc, że moje zachowanie wynika z faktu, że jestem na nią o coś obrażona. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Czytam liścik ze zdziwieniem. Nic się nie dzieje. Jest jesień i jestem zmęczona. Ot i cała filozofia. </div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0BORRezgkUlAa3ZQPLI2y7a_oE2L0q4TykPy-fVGQGs3N5VnUyiwkAqLVCsvee5_JUhc1AxhfL-CWn9Ju29Xq7Ys5w2qON3aQ_5-IyuhcKfT5UTFmqRzLMpYe06vvoYouPLZnilpROWUM/s1600/IMG1260.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0BORRezgkUlAa3ZQPLI2y7a_oE2L0q4TykPy-fVGQGs3N5VnUyiwkAqLVCsvee5_JUhc1AxhfL-CWn9Ju29Xq7Ys5w2qON3aQ_5-IyuhcKfT5UTFmqRzLMpYe06vvoYouPLZnilpROWUM/s400/IMG1260.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Sądziłam że w tym roku będzie inaczej. Trochę przez przypadek, trochę na skutek podjętych wyborów moje życie bardzo zwolniło. Znajduję się w fazie latencji; odpoczywam po studiach przygotowując się równocześnie do batalii z dorosłym życiem. Mam pracę której nie przynoszę do domu, wolne weekendy i niespodziewanie dużo wolnego czasu (biorąc pod uwagę, że już nie jestem bezrobotna). </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Jest mi dobrze. Spokojnie. Bezproblemowo. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko że jest jesień, więc jedyne czego pragnę to zakopać się w pościeli i wypłakać. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że w złym kierunku prowadzę swoje życie zawodowe. Że zbyt szybko podjęłam decyzję o poszukiwaniu pracy poza psychologią i ucieka mi jedyna szansa na pracę w zawodzie. Że nie potrafię się zmobilizować do przewrócenia swojego życia do góry nogami i wyruszenia w Polskę, a może i świat w poszukiwaniu rozwoju. Że ciągle nie chce mi się wychodzić "do ludzi". </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że za słabo wspieram rodziców. Że nie wyrobię się do Wszystkich Świętych z wszystkimi sprawami do załatwienia. Że aby zadbać o wszystkie groby będę musiała w dwa dni przejechać 1000 km, a potem kolejne 100, by zdążyć do Krakowa do pracy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że nie udało mi się odchudzić psa. Że droga między mieszkaniem a domem od pięciu lat jest taka sama i zaczyna mi się nudzić. Że piosenki w radiu są nieciekawe, a wszystkie swoje płyty przesłuchałam już milion razy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że nowe "Gwiezdne Wojny" dopiero w grudniu.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że zakupy są ciężkie, spodnie farbują i nie mam ich z czym wyprać, a w domu nie ma mleka do kawy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że znalazłam przepiękne buty i żal mi wydać na nie 279 złotych.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że nie mam bogatego męża który kupi mi przepiękne buty za 279 złotych. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Że mam dziesiątki nowych wątków do opowieści z której mogłaby powstać naprawdę fajna powieść, gdybym kiedyś zaczęła ją pisać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Że co chwilę zupełnie nieświadomie zaczynam nucić pod nosem piosenki z High School Musical, których nie słyszałam od ładnych kilku lat. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/JqPp_O_3r30/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/JqPp_O_3r30?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Jesień. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Naprawdę, nie mogę się już doczekać aż nadejdzie zima i z wszystkich problemów pozostanie tylko wieczne "zimno mi w nos! Czy ktoś wymyślił już ocieplacze na nos? Rozmiar XXL?"</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Zimo, przyjdź. Wyzwól mnie z jesieni!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/uSurdRu5coY/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/uSurdRu5coY?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
</div>
<div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-83375439820119360722015-10-11T22:50:00.000+02:002015-10-11T23:07:22.100+02:00Gdyby Wolowitz był kobietą, czyli przemyślenia do alternatywnego pilota The Big Bang Theory<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
jakiś czas temu, dzielnie zapełniając czas wolny, zajęłam się bezrozumnym przeszukiwaniem internetu. Czasem znalazłam coś interesującego, innym razem wszystko wydawało mi się nudne i powtarzalne. Niezależnie jednak na co trafiałam, zaskoczyły mnie moje reakcje. Z każdego, najbardziej oczywistego zdjęcia, znanej piosenki czy wcale nie bardzo ambitnego artykułu potrafiłam wyciągnąć naprawdę daleko idące wnioski i rozpętać (we własnej głowie) prawdziwą rozprawę filozoficzną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przykładowo, jednym z największych znalezisk ubiegłego miesiąca jest <b>pierwszy, nieopublikowany pilot do popularnego serialu "The Big Bang Theory", w Polsce znanego jako "Teoria Wielkiego Podrywu".</b> Dwadzieścia kilka minut sitcomu, które zszokowało mnie tak bardzo, że przez dwie doby rozmyślałam o roli przypadkowych decyzji kilku amerykańskich producentów na moje życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co by było gdyby serial w tym charakterze został wyemitowany? Czy wpłynąłby na popkulturę tak samo jak obecna wersja? I czy ja poświęciłabym tyle godzin na oglądanie TBBT gdyby do Leonarda i Sheldona wprowadziła się Katie a zamiast Raja i Howarda w mieszkaniu przesiadywała jakaś dziewczyna? I gdyby Sheldon nie był Sheldonem jakiego znamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7wTjtRB1zunQ2J7TiV1mif-bYFXcDuKdyudF00h2oYziP5mY-BsnYPaqpTI-kW-3qdx3bLiLpOGU4Oj2lYEEtPp8YZK2B319opF0xeM_4xAOnAoaFJDdmqEBpq4baBJcLCCee4bihowJ/s1600/cc514bd2-9de1-4af6-840e-5dc07bd07b54.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7wTjtRB1zunQ2J7TiV1mif-bYFXcDuKdyudF00h2oYziP5mY-BsnYPaqpTI-kW-3qdx3bLiLpOGU4Oj2lYEEtPp8YZK2B319opF0xeM_4xAOnAoaFJDdmqEBpq4baBJcLCCee4bihowJ/s640/cc514bd2-9de1-4af6-840e-5dc07bd07b54.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy serial pokochałyby miliony gdyby grupa głównych bohaterów wyglądała zupełnie inaczej?</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
Żeby było wiadomo o czym mowa, poniżej umieszczam link do omawianego odcinka, będącego pilotem "TBBT", jakiego nigdy nie poznaliśmy:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://freedisc.pl/togregor,f-523281,the-big-bang-theory-1x00-unaired-pilot-mkv">http://freedisc.pl/togregor,f-523281,the-big-bang-theory-1x00-unaired-pilot-mkv</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli postanowiliście bez zwlekania kliknąć w link i obejrzeć odcinek, chętnie poznam Wasze opinie o nim. W tekście poniżej, co oczywiste, znajdują się<b><u> spoilery</u></b> do niego, więc czytacie na własną odpowiedzialność!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB5SHTQdBJQF5_BTUCp-AN10htwGyQmV8uo-IkTocd7tQTycA1cQsh-CgAfJdy6_od684f7F6JEQd4ZqoHfhv7360LAsh_inV7zGCTOCk7rjiAoe7Cn6-wA-BA1wvZs_pgc8wrLKiuK2D7/s1600/anigif_enhanced-718-1411484918-1.gif" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB5SHTQdBJQF5_BTUCp-AN10htwGyQmV8uo-IkTocd7tQTycA1cQsh-CgAfJdy6_od684f7F6JEQd4ZqoHfhv7360LAsh_inV7zGCTOCk7rjiAoe7Cn6-wA-BA1wvZs_pgc8wrLKiuK2D7/s400/anigif_enhanced-718-1411484918-1.gif" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sheldon zaprasza. Najładniej jak potrafi :)<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego obejrzeniem odcinka, przyszedł mi do głowy bardzo przewrotny wniosek: otóż w ciągu tych kilku lat, od kiedy pojawiło się TBBT, do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do bohaterów i nauczyliśmy ich stylu bycia i życia, że patrząc teraz na alternatywną wersję początku tej historii, mamy poczucie że nic tu nie pasuje. I że my wiemy lepiej jak to wszystko powinno wyglądać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I, oczywiście, mamy rację. Nikt nie zna się lepiej na Sheldonie i Leonardzie, niż fani, z radością </div>
oglądający każdy odcinek opowiadający o przygodach sympatycznych (czasem wbrew ich woli) naukowców. Zwłaszcza grany brawurowo przez Jima Parsons Sheldon Cooper stał się postacią kultową, która szybko przeniknęła do świadomości wielbicieli popkultury, zajmując zaszczytne miejsce obok Jamesa T. Kirka i Pana Spocka*.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W historii, jaką widzimy w omawianym odcinku niby wszystko jest podobne - jest Leonard i Sheldon, są te same gagi, ten sam miecz świetlny Leonarda... a jednak nic nie jest takie samo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSvmpm3DniiQdGT40cuVhe6LErl3SZKl6cZFcORSafxgRYYQqzZ2VxBLGfSK34iGPcElSsoFqSu_hDU6TkP1Y4F_tmEKU6XcRHObzZ3HMZwHeej05BpcE83DBAJuUmF6C4keI5261UQqrc/s1600/The-Lightsaber-the-big-bang-theory-8430412-288-431.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSvmpm3DniiQdGT40cuVhe6LErl3SZKl6cZFcORSafxgRYYQqzZ2VxBLGfSK34iGPcElSsoFqSu_hDU6TkP1Y4F_tmEKU6XcRHObzZ3HMZwHeej05BpcE83DBAJuUmF6C4keI5261UQqrc/s400/The-Lightsaber-the-big-bang-theory-8430412-288-431.jpg" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Posiadanie miecza świetlnego to mało.<br />
Trzeba jeszcze umieć go używać!</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Co jest nie tak? WSZYSTKO. Bohaterowie mieszkają w bardzo nieprzyjemnej okolicy, w bloku z odpychającą klatką schodową i w naprawdę mało przyjemnym mieszkaniu. Słabo oświetlonym, bez obowiązkowych biurek do pracy i z... dodatkowym pokojem, który jak na razie stoi pusty. Każdy fan TBBT wie, że Sheldon nigdy nie zamieszkałby w TAKIM mieszkaniu. Co więcej, prędzej użyłby też cudzej szczoteczki do zębów niż pozwolił zamieszkać w swoim mieszkaniu niechlujnej dziewczynie, która na dodatek nie podpisała kontraktu lokatorskiego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym wszyscy wiedzą, że komu jak komu, ale akurat Sheldonowi i Leonardowi pieniędzy nie brakuje, mają w końcu całkiem dobre posadki na uczelni. Jasne, nie zarabiają dużo, ale stać ich na całkiem duże mieszkanie i dziesiątki typowo fanowskich gadżetów. Tymczasem pierwsza scena oglądanego przeze mnie odcinka wskazuje na to, że panowie udali się do banku spermy nie po to, by zdobyć dodatkowe pieniądze na nowy sprzęt (jak było w oficjalnym pilocie), ale by opłacić rachunki i utrzymać się przez najbliższy miesiąc. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dodając do tego mało moim zdaniem interesujący i rozwojowy wątek koleżanki-kujonki, która planuje przyszłość z Leonardem, a przy okazji zdradza go podczas konwentu z Sheldonem (!!!), otrzymujemy serial z zupełnie innymi perspektywami niż ten, który wszyscy znamy. I to pomimo, że większość scen opiera się na tych samych gagach co oficjalny pilot, a bohaterowie wypowiadają w dużej mierze te same teksty, które znamy z uwielbianego przez miliony TBBT. </div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Odcinek o którym Wam opowiadam wywołał u mnie lawinę skojarzeń i pomysłów na to, jak różnie potoczyłyby się losy serialu, który w obecnym kształcie stanowi pewien fenomen kulturowy. Nie mam wątpliwości, że gdyby nieopublikowana wersja pilota została tą oficjalną, cała produkcja nie okazałaby się takim sukcesem. Po pierwsze - otwarte w nim wątki nie były w żadnym stopniu tak rozwojowe i interesujące, jak te, które śledzimy od ładnych kilku lat. Ciągnący cały serial Sheldon w tym wydaniu nie potrzebuje siedmiu sezonów by uznać, że chciałby się z kimś związać na stałe. Ich koleżanka jest zupełnie bezbarwna i zupełnie nie pasuje na pierwszoplanową postać, z kolei Katie wydaje się dużo bardziej rozchwiana emocjonalnie niż byśmy chcieli. Oglądając ich pierwsze wspólne sceny człowiek dochodzi do wniosku, że wcale nie interesuje go co będzie dalej. I jasne, mogłoby się zdarzyć że bohaterowie okazaliby się ciekawi a serial stałby się równie popularny jak obecne TBBT. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo wszystko cieszę się, że The Big Bang Theory powstało w takiej formie, w jakiej znamy je dziś. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2bXFMvkW4rAm0Xitxm-KoOiVv4M0VUj5gGh25Hn3bebeTVVgbLDFK87J11VCIrP9sacr-grcUe3q1TV7qp8hUT-rKZMvzJW-YIIrgBRZVvfZ_wI2mNiyRGKeCv1HRyamy2IEEGf0Vc42K/s1600/Sheldon-Cooper-on-Bed-With-Cats.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2bXFMvkW4rAm0Xitxm-KoOiVv4M0VUj5gGh25Hn3bebeTVVgbLDFK87J11VCIrP9sacr-grcUe3q1TV7qp8hUT-rKZMvzJW-YIIrgBRZVvfZ_wI2mNiyRGKeCv1HRyamy2IEEGf0Vc42K/s400/Sheldon-Cooper-on-Bed-With-Cats.gif" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Stąd też bezpośrednio przenosimy się do głównego punku moich rozmyślań: Co by było gdyby? Od ilu czynników to zależy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdajemy sobie do końca sprawy z ilości osób pracujących nad każdą z naszych ulubionych produkcji. Otrzymując efekt końcowy niemal nikt nie zastanawia się jak mógłby wyglądać serial gdyby usunąć z niej postać "A", albo wprowadzić postać "Z" zamiast "B". Gdyby Meredith Grey spotkała w pubie Marka Sloana zamiast Dereka Sheperda, a Angelina Jolie grała Rachel Green w "Przyjaciołach". Albo gdyby Barney Stinson poderwał Tracy, tytułową matkę w "How I met your mother", i to w pierwszym sezonie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ile zupełnie różnych wątków, ile totalnie różnych scen! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Kto by pomyślał, że to na przykładzie seriali dotrze do mnie w pełni znaczenie przypadku w ludzkim życiu. Wielu z Was pomyśli pewnie w tym momencie - co za głupota, rozpisywać się o tym co by było gdyby coś poszło inaczej podczas produkcji serialu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mnie jednak wydaje się, że to bardzo dobry przykład. Jeśli, tak jak ja, jesteście wielbicielami seriali, to inwestujecie w nie wiele godzin z życia. Poświęcacie czas pewnej historii, poznajecie postaci, w waszej głowie tworzy się ich obraz - czasem znacie je nawet lepiej niż ludzi w pracy czy znajomych na uczelni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhpBpMDI___gGpXuLQ4SEcD1A4m7uwaPexgf-389jqrWVrvIjNbk8kRpz34ILdeCie9tW-EhkMEKg48Vs4jBnJBSBoVd0513iqGVt7aEbyZ9eMHgP5Fv-NMYnt0YPj674Q-8Wqg3BOAbHV/s1600/maxresdefault.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhpBpMDI___gGpXuLQ4SEcD1A4m7uwaPexgf-389jqrWVrvIjNbk8kRpz34ILdeCie9tW-EhkMEKg48Vs4jBnJBSBoVd0513iqGVt7aEbyZ9eMHgP5Fv-NMYnt0YPj674Q-8Wqg3BOAbHV/s320/maxresdefault.jpg" width="263" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Penny okazała się kapitalnym dodatkiem<br />
do bandy uroczych nerdów z problemami</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Sam Sheldon w jednym z odcinków zastanawiał się nad tym, czy rozpocząć oglądanie "Flasha" - nie był pewien czy chce inwestować w ten serial dziesiątki (jeśli nie setki) godzin, zwłaszcza że był świadomy, że jeśli zacznie, to nie zrezygnuje nawet jeśli produkcja w pewnym momencie okaże się beznadziejna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym bardziej interesujące i nieco zaskakujące wydaje się moje "odkrycie", że postaci z seriali i</div>
filmów (ba! także z książek, komiksów i innych mediów) mogły wyglądać zupełnie inaczej i nigdy nie pojawić się w waszym życiu. Mogliśmy nigdy nie poznać Penny i nie usłyszeć słowa "Bazinga!" wykrzykiwanego przez Sheldona. A na ulicy nigdy nie spotkalibyśmy faceta/dziewczyny w koszulce z napisem "I'm not crazy! My mother had me tested!"<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym bardziej cieszę się, że nieopublikowany pilot jest dziś tylko ciekawostką przyrodniczą. Jasne, TBBT nie jest już tak dobre jak kiedyś. Wielu mówi nawet że w najnowszym sezonie bohaterowie są cieniami samych siebie z przed kilku lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie dbam o to. W tym momencie cieszę się z tego co mam i co mogę obejrzeć. Z tych siedmiu-ośmiu sezonów, w trakcie których wszyscy bohaterowie niebywale dorośli i zmienili się. Z kilkudziesięciu (?) odcinków pełnych odwołań do popkultury i nauk, nie tylko ścisłych. I w końcu z tego, że serial o nieśmiałych naukowcach ze słoikiem na ciastka w kształcie Batmana i mieczami świetlnymi w sypialni doczekał się tylu fanów i tak wielu naprawdę dobrych odcinków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A ty, nieopublikowany pilocie, idź precz! Nikt cię tu nie chce!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
_______</div>
* Choćby to zdanie idealnie pokazuje, jak dobrze znam postać Sheldona. Bez wątpienia ucieszyłby się z usadzenia w tak doborowym towarzystwie!enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-56435390516367689322015-10-01T20:47:00.002+02:002015-10-01T21:02:32.315+02:00Czy warto być jak starsza pani bez aparatu w rękach?<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
z małym opóźnieniem dotarło do mnie zdjęcie, które wywołało ogromne poruszenie wśród internautów na całym świecie. Na zdjęciu tłum ludzi - Amerykanów wyczekujących papieża Franciszka, odbywającego właśnie swoją pielgrzymkę po Stanach Zjednoczonych. Dziesiątki osób - młodszych i starszych, wpatruje się w ekrany swoich smartphonów, iphonów, tabletów i innych cudów technologii. Wszyscy chcą uchwycić na zdjęciu lub filmie historyczną chwilę przejazdu Ojca Świętego przez ich miejscowość. W całym tym tłumie jedna pani nie trzyma w dłoni telefonu. Na jej ustach widnieje pogodny uśmiech, a jej oczy - jako jedynej na zdjęciu, zwrócone są w stronę nadjeżdżającego papieża. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedno, całkiem przeciętne zdjęcie, a na nim cała prawda o dzisiejszym społeczeństwie. <b>Współczesne carpe diem zatrzymane za pomocą aparatu lub telefonu. </b>Można się nim podzielić na facebooku, od razu przesłać na swoje konto na twitterze. A babcia, taka niedzisiejsza - no może zobaczyła papieża, ale co z tego? Fotki nie będzie miała! Za chwilę dostanie Alzheimera i zapomni. I co jej z tego przyjdzie? Z takiego przeżycia? Z tej chwilowej radości i uśmiechu? </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYl-zZDf9bA3wplkSpmFO81YvTHAIpcgn5H4PDccrU_l3Kc7IWQiRbB5kC0gg6YXSvFWo0nfeyShtMUaWcU4qr_qONQItXEDWO8DTHJcBwfKR3at0wZPek3vvdoXwjdz_wjCzK-AW-6KsM/s1600/z18928686Q%252CLudzie-witajacy-papieza-Franciszka-w-USA.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="366" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYl-zZDf9bA3wplkSpmFO81YvTHAIpcgn5H4PDccrU_l3Kc7IWQiRbB5kC0gg6YXSvFWo0nfeyShtMUaWcU4qr_qONQItXEDWO8DTHJcBwfKR3at0wZPek3vvdoXwjdz_wjCzK-AW-6KsM/s640/z18928686Q%252CLudzie-witajacy-papieza-Franciszka-w-USA.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><span style="text-align: justify;">Wiecie, jakieś osiem-dziewięć lat temu przeżyłam coś podobnego. Pojechałam do Rzymu i czekałam w wielkim tłumie na przejazd Ojca Świętego (wówczas dopiero co wybranego Benedykta XVI), którego samochód miał okrążyć cały Plac Świętego Piotra. </span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy w oddali zobaczyliśmy drobną postać papieża stojącego w białym samochodzie, wszyscy wyciągnęli do góry aparaty lub telefony. Ja również, ciesząc się niedawno kupioną komórką z aparatem, zaczęłam pstrykać zdjęcia. Nie było to łatwe - ręka się trzęsła, dziesiątki wyższych ode mnie ludzi zasłaniało mi widok wyciągając jak najwyżej swoje gadżety a papieski samochód jechał szybko. Jakość robionych przez mój telefon zdjęć też nie była tak dobra jak dziś. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zrezygnowana opuściłam komórkę i postanowiłam choć popatrzeć na Ojca Świętego. I zobaczyłam jego plecy - samochód zdążył przejechać już obok miejsca, w którym siedziałam, pozostawiając u mnie frustrację i złość, że zamiast raz w życiu spojrzeć w twarz tego konkretnego, jedynego w swoim rodzaju człowieka, męczyłam się z robieniem głupich zdjęć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chwila minęła. Zostały mi marne próby fotograficzne zapełnione rękami otaczających mnie ludzi, ich głowami, trzymanymi aparatami i widniejącą gdzieś w oddali figurką ubranego w biel papieża. A jakże, zupełnie rozmazanego i niepodobnego do siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tamtego dnia coś się zmieniło w moim podejściu. Aparat fotograficzny przestał być dla mnie czymś koniecznym, zaczęłam robić dużo mniej zdjęć. A już zupełnie rezygnowałam z nich kiedy przychodziło do sytuacji podobnych do tej na Placu Świętego Piotra. Zaczęłam celebrować chwile - zwłaszcza te wyjątkowe, trwające bardzo krótko. Noworoczny pokaz sztucznych ogni, wizyta słynnego kompozytora na festiwalu w którym brałam udział, moment przechodzenia ulubionych skoczków narciarskich obok mojej trybuny w trakcie Mistrzostw Świata czy zawodów Pucharu Świata, wreszcie pierwsze tygodnie naszego szczeniaka w domu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku wydawało mi się że wiele stracę. Ale nie, profesjonalni fotografowie za każdym razem udostępniali w internecie dużo lepsze zdjęcia moich ulubionych sportowców czy kompozytorów, które mogłam ściągnąć na własny, prywatny użytek. Moi znajomi, którzy akurat byli na miejscu z dobrym aparatem i zajmowali się robieniem zdjęć (bo to ich pasja, bo to lubią, bo przygotowują fotorelację dla kogoś innego) chętnie udostępniali mi swoje dzieła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko szczenięcych czasów mojego psa szkoda, bo nie chcąc tracić ani chwili z jego życia nie uchwyciłam jego wybryków "dla potomnych". Mam za to przynajmniej dwadzieścia ujęć przedstawiających go w czasie... drzemki. Bo spał, bo się nie ruszał, bo wyglądał prześlicznie a sen trwał na tyle długo, że bez obaw mogłam chwycić za aparat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co zyskałam? Całkiem sporo naprawdę emocjonujących i radosnych momentów w życiu. A to siatkarz się do mnie uśmiechnął (wiem że do mnie bo wszyscy wokół spoglądali w ekran telefonów i aparatów), a to obejrzałam przepiękny pokaz fajerwerków, a to z pełnym skupieniem wysłuchałam poruszającej przemowy pewnego artysty. No i nie straciłam naprawdę cudownych chwil spędzonych z moim psem. Dalej ich nie tracę.<br />
<br />
Takie chwile są ważne, a przemijają tak samo szybko jak wszystkie inne. I żadne zdjęcie tego nie zmieni ani nie zastąpi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stąd też zazdroszczę pani ze zdjęcia powyżej. I zupełnie rozumiem z czego wynika jej piękny uśmiech. Przeżywa ona "ten moment" - pełen emocji, zdrowego podniecenia i radości z bliskości kogoś niezwykłego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żadne zdjęcie tej bliskości nie odda. Żadna fotografia nie odtworzy emocji tego momentu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Serio, polecam Wam odstawienie telefonów i aparatów raz na jakiś czas. Oczywiście, jeśli fotografia jest waszą pasją to właśnie robienie zdjęcia będzie dla Was "tym momentem", a rezultat nagrodą. Ale jeśli nie jesteście zapalonymi fotografami i fotografujecie zdarzenie tylko po to, by potem pochwalić się znajomym, albo (jeszcze gorzej!)dlatego że wszyscy wokół wyciągają aparaty i próbują zrobić zdjęcia, to opanujcie się. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To jest jeden z tych aspektów rzeczywistości, w którym społeczeństwo nie idzie w dobrym kierunku i gdzie trzeba stanąć w opozycji. <b>Być starszą panią, która z uśmiechem wypatruje nadjeżdżającego papieża. </b>Kiedyś umrze i nie pozostawi po sobie zdjęć. Za to zabierze ze sobą wspomnienia i emocje. I uśmiech, który towarzyszył jej w tym konkretnym momencie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-69078421036627360082015-09-21T23:57:00.001+02:002015-09-22T09:36:31.973+02:00Agent pod blokiem, Wiedźmin i Brad Pitt w czołgu, czyli jak oswoić czas wolny?<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
mam Wam do przekazania dwie wiadomości: dobrą i lepszą. Dobra jest taka, że po dwóch miesiącach "magisterskich" wakacji oraz niespełna miesiącu powakacyjnej laby, nareszcie nauczyłam się żyć z dużą ilością czasu wolnego. Co do lepszej wiadomości - dziś zostałam zawodowo przygarnięta i od początku października rozpoczynam nowy etap kariery i, jakby nie było, dorosłego życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jako dodatek do dobrych wieści postanowiłam podzielić się z Wami dopiero co zdobytą mądrością życiową. Opowiem Wam jak radzić sobie z czasem wolnym i "wolnością", które niespodziewanie zaczynają przytłaczać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak. Dobrze zrozumieliście. Wolność jest czasami naprawdę przerażająca. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmO_Po2F9MPv7oDmJR7q9lXFG_Os06zcOXCLh6c-k_Vqc_eE548XDjtl3cwMITMT-GEEgGbngk-Z65W0ixwuDAOHEdt7rXMCp9QKw6Tnm84RU6s1yirExFE5OJInS2RTB-kPg858H-rNdQ/s1600/Siberian-Husky-Pups-dogs-6390616-1280-800%255B1%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmO_Po2F9MPv7oDmJR7q9lXFG_Os06zcOXCLh6c-k_Vqc_eE548XDjtl3cwMITMT-GEEgGbngk-Z65W0ixwuDAOHEdt7rXMCp9QKw6Tnm84RU6s1yirExFE5OJInS2RTB-kPg858H-rNdQ/s640/Siberian-Husky-Pups-dogs-6390616-1280-800%255B1%255D.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mądrość nr 0: w poście z przemyśleniami na temat czasu wolnego można umieścić zdjęcia poważnych szczeniaków. <br />
I (chyba) nikt się z tego powodu nie <span style="font-size: 12.8px;">obrazi</span><span style="font-size: 12.8px;"> </span><span style="font-size: 12.8px;">.</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Widzicie, jestem osobą która zawsze znajdzie sobie zajęcie albo dwa. Ewentualnie dziesięć. Skutkiem tej, dość często spotykanej u młodych ludzi umiejętności jest nieustający brak czasu. Ot, dla przykładu, przez ostatnie dwa lata studiowałam dziennie i pracowałam w ośrodku naukowym, w którym spędzałam, w zależności od sytuacji, między 30 a 60 godzin tygodniowo. W międzyczasie, <strike>z nudów</strike> chcąc wypróbować się w innych obszarach, robiłam wolontariaty (np. w szpitalu, jako psycholog), pomagałam w organizacji konferencji i dorywczo pracowałam przy projektach dla młodzieży. Bardzo szybko przyzwyczaiłam siebie i współlokatorów do sytuacji, kiedy wychodzę z domu około godziny 7 rano, wracam wieczorem (zwykle między godziną 18 a 21) i zabieram się do przygotowań do następnego intensywnego dnia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żebyśmy się dobrze zrozumieli - to był fantastyczny okres w moim życiu. W dłuższej perspektywie bardzo wyczerpujący, ale niebywale satysfakcjonujący i pełen miłych momentów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiadomo jednak, że kiedy przyszło do napisania pracy magisterskiej i ukończenia wszystkich kursów na studia, coraz częściej odpuszczałam dodatkowe zajęcia i koncentrowałam się na uczelni i pracy. Więcej czasu spędzałam w domu: nad książkami i przed ekranem komputera. Ponad praktyczne doświadczenie musiałam przełożyć wiedzę teoretyczną, bez której nie dało się zdobyć dyplomu. Równocześnie do końca zbliżał się projekt naukowy w którym byłam zatrudniona. Jego zamknięcie wymagało równie wiele wysiłku co ukończenie studiów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aż nagle natłok pracy skończył się. Z dnia na dzień zniknęła praca, a potem - niby nie niespodziewanie, ale jednak znienacka skończyła się nauka, ba! - całe studia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedną dobę zajęło świętowanie, dwie doby - odespanie "maratonu". Potem szybciutko, żeby nie wyjść z wprawy, <a href="http://www.enkacaffe.blogspot.com/2015/08/theyre-taking-hobbits-to-eisenstadt.html" target="_blank">zorganizowałam z koleżanką wakacje.</a> Wróciłam, znów odespałam... i zrobiło się cicho. I pusto. A co najbardziej zaskakujące - po raz pierwszy od naprawdę bardzo dawna nie miałam nic do zrobienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Świadomość tego była... co najmniej straszna. </div>
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wiecie, to było coś zupełnie nowego. Innego niż wakacje czy urlop. Niby kiedy przychodziło wolne od szkoły/uczelni nagle robiło się wiele czasu - ale był to zawsze precyzyjnie określony okres wolnego czasu. Na horyzoncie czaił się 1 września, termin egzaminu poprawkowego lub początek października. Jeszcze wyraźniej ograniczenie "wolnego czasu" czuło się podczas przerwy świątecznej albo ferii, kiedy powrót do aktywności miał nastąpić po tygodniu albo dwóch.</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVrirm3eZ__EbZbwfQDoK3y38_Sc4pF6Li0axBlt3ZSJVJPhmVZT84SyzIVCmcDXxsFWhh1BSwLnX76eLeIowrr7G9R26-Xs8P5ElIGgnosPoPvc8_mcti3IElbBZ32fR8m8H86O-F7tYN/s1600/The_Puppy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVrirm3eZ__EbZbwfQDoK3y38_Sc4pF6Li0axBlt3ZSJVJPhmVZT84SyzIVCmcDXxsFWhh1BSwLnX76eLeIowrr7G9R26-Xs8P5ElIGgnosPoPvc8_mcti3IElbBZ32fR8m8H86O-F7tYN/s320/The_Puppy.jpg" width="320" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Tym razem nie było terminu końcowego. Bardzo szybko odkryłam, że, jakby nie patrzeć, mogę teraz zrobić ze sobą co chcę, bo nie muszę nigdzie wracać. Jasne, wcześniej też nie musiałam wracać na studia - ich ukończenie było jednak moim celem, więc naturalnym było pojawienie się w październiku na zajęciach. Wcześniej, jako osoba niepełnoletnia, zupełnie nie miałam wyboru - edukacja była moim obowiązkiem.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Teraz było inaczej. Budziłam się i nie musiałam nigdzie iść. Niczego konkretnego nie miałam do zrobienia. Z drugiej strony - mogłam zrobić wszystko.<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Siedzieć przez cały dzień i czytać książkę za książką. Albo wpatrywać się w ścianę aż mi się znudzi. Albo nawet wtedy, kiedy mi się znudzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjść z domu i przez kilka godzin krążyć bez celu po mieście. Zjeść zapiekankę, po niej loda, a na koniec kupić w hipermarkecie ogórka kiszonego i wszamać go na Rynku Głównym w Krakowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybrać wszystkie oszczędności z konta i kupić bilet do Indii. Znaleźć w Indiach męża, kupić tam kota i przeprowadzić się z nimi dwoma do Tybetu. Albo do Zimbabwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Napisać listy do czterech dawno nie widzianych znajomych osób i wysłać, każdy w kopercie innego koloru i z załączonym zdjęciem mojego psa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przebiec trzy okrążenia wokół bloku, a potem uciąć sobie drzemkę na stole w kuchni.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tyle możliwości!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle perspektyw, decyzji do podjęcia, planów do zrealizowania. Nie zdawałam sobie sprawy że taka wolność może być przerażająca.</div>
<div style="text-align: justify;">
A może zdawałam... w jednym z testów psychologicznych o których się uczyłam jest tajemniczy punkt brzmiący mniej więcej "Jestem tak wolny że to aż przytłaczające" - zdanie można ocenić na skali od "Zupełnie mnie nie dotyczy" do "Bardzo mnie dotyczy". </div>
<div style="text-align: justify;">
90% ludzi stwierdza, że zdanie jest bez sensu, bo przecież nie można być przytłoczonym wolnością.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Otóż można.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zwłaszcza jeśli w takiej sytuacji jest się po raz pierwszy i jest to coś skrajnie innego od stylu życia, jaki prowadziło się przez ostatnie X lat.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE0A8U5ySdzlwPavdqI3VYOfwM2J7WHdbCREhXlyvgfxrp_jAuJQ3nVdTi8LIJXp0S2k768pVIgTJhfZh7txFSV4XbeDzEwPzudykcu5Xq74EtlhdecXLvkTh1LpOzlx5xpR_Q_S7Azl4_/s1600/puppy-wallpaper-8.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE0A8U5ySdzlwPavdqI3VYOfwM2J7WHdbCREhXlyvgfxrp_jAuJQ3nVdTi8LIJXp0S2k768pVIgTJhfZh7txFSV4XbeDzEwPzudykcu5Xq74EtlhdecXLvkTh1LpOzlx5xpR_Q_S7Azl4_/s320/puppy-wallpaper-8.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle pojawia się multum wolnego czasu. Przyłapujesz się na sytuacji, w której siedzisz nie robiąc nic w porze, w której wszyscy twoi znajomi albo się uczą do egzaminów, albo dzielnie zmagają się ze swoją pracą zawodową, albo mają akurat pierwszy dzień wolny od miesiąca i biegają po urzędach i przychodniach zdrowia by załatwić wszystkie zaległe sprawy. A ty siedzisz. I nic się nie dzieje. Ekscytujący wydaje ci się fakt, że na pudelku pojawiła się nowa informacja. Albo gdy na kwejku zobaczysz nowy obrazek. A sąsiadka wróciła ze sklepu i właśnie kłóci się z mężem alkoholikiem. Same old same old.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przyznam szczerze, że ta nowa sytuacja życiowa była dla mnie początkowo bardzo trudna. Czułam irytację na myśl o ilości straconego czasu, a z drugiej strony nie miałam motywacji by coś konstruktywnego ze sobą zrobić. Ile można przeglądać oferty pracy i wysyłać CV (inna sprawa że <a href="http://www.enkacaffe.blogspot.com/2015/09/nie-potrafie-szukac-pracy.html" target="_blank">totalnie nie potrafię tego robić</a>)? Ile można oglądać Star Treka (tak, wiem, dużo. Ale bez przesady) i powtórki innych seriali? Zaczynałam odczuwać frustrację i irytować się długo trwającymi procesami rekrutacji. Czułam się wypoczęta, byłam na świetnych wakacjach, odwiedziłam rodzinę, przeczytałam książki które od dawna czekały na mnie na półce. Chciałam iść do pracy. Rozpocząć coś nowego i ekscytującego, co pochłonęłoby mnie w całości. Każdego dnia o siódmej rano byłam gotowa do walki. Tylko że nie było o co walczyć. I po co. Bo każdego dnia o siódmej rano rozpoczynał się kolejny wolny dzień. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wiecie co? Musiało minąć dość sporo czasu, żebym nauczyła się żyć z tym wolnym czasem. I go doceniać. Nie tylko dlatego, że to jedyny taki czas w życiu, kiedy nic nie muszę ("bo potem będą już tylko dwa tygodnie urlopu, zobaczysz dziecko!"). To, że nic nie musiałam, oznaczało nie tylko że mogłam zostać w domu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mogłam również nie wykorzystywać czasu produktywnie. Nikt nie powiedział przecież, że produktywność jest obowiązkiem. A nawet jeśli, to teraz nie mam obowiązków. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I dopiero kiedy do tego doszłam, dotarła do mnie zupełnie nowa mądrość życiowa. Dla porządku, przedstawię ją w dziesięciu punktach:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1. Wstępne założenie że w czasie wolnym zrobię 4257469 rzeczy, w tym napiszę dawno planowaną książkę, odwiedzę wszystkich dawno nie widzianych znajomych, zrobię naleśniki i ugotuję gulasz, nauczę się rosyjskiego, norweskiego i chińskiego, napiszę dziesięć notek na bloga miesięcznie, będę szydełkować i zrobię witraż z bibułki - wcale nie musi oznaczać że faktycznie te rzeczy zrobię. Jeśli przyjdzie mi na nie ochota, to czemu nie? Jeśli nie przyjdzie - nie ma żadnego powodu dla którego powinnam się czuć winna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
2. Sprzątanie jest fajne. Zwłaszcza kiedy nikt nie patrzy i przy okazji można śpiewać do mopa piosenki z "Nędzników". I tak, sprzątanie może polegać na umyciu jednego okna. Albo umywalki. Albo ułożeniu kosmetyków na dwóch z czterech półek. Nawet jeśli na jednej z nich były już ułożone w całkiem dobry sposób. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
3. Spacery są nawet lepsze od sprzątania. I to zarówno te krótkie, jak i te długie. A już najlepsze są te, podczas których zupełnie nie wiesz gdzie idziesz. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
4. Pies szczególnie się z tobą zgadza w kwestii spacerów. Nie powinnam o tym zapominać. Nigdy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
5. Mogę iść na grzyby nawet kiedy nie ma żadnych przesłanek, że jakieś grzyby znajdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
6. Ludzie posiadający czas wolny też chorują. Stanowczo nie powinni chodzić wówczas na spacery. Albo na grzyby. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
7. Zdarzyła mi się kiedyś taka sytuacja: wypadłam biegiem z bloku. Po drodze do samochodu minęłam starszego pana, który siedział na ławce. A także kilkanaście mniej istotnych dla historii osób. Wskoczyłam do auta. Szybko skierowałam się w stronę uczelni. Na miejscu odebrałam papiery, które następnie zawiozłam do znajomej. Znów samochód, wizyta w markecie, szybkie zakupy. Potem jeszcze apteka, biblioteka i sprint do szewca, by zdążyć odebrać buty zanim zamknie. Na koniec jeszcze tylko wybrać pieniądze z bankomatu na następny dzień... i już (po mniej więcej 1,5 godziny) byłam znów pod blokiem. Parkowanie, wyjęcie zakupów z samochodu, zamknięcie drzwi. Zawalona zakupami, z torebką i płaszczem w ręce skierowałam się w stronę klatki. Wiecie kto siedział na ławce obok budynku? Ten sam starszy pan, który był tu około 90 minut temu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czas wolny to moment, kiedy wreszcie można zweryfikować hipotezy dotyczące starszego pana:</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<ul>
<li><i>Czy jest superbohaterem, który w ciągu 90 minut zdążył trzykrotnie uratować świat i wrócić na swoją ławeczkę?</i></li>
<li><i>Czy jest szpiegiem obcego wywiadu lub tajnym agentem obserwującym blok, z którego lada moment wyjdzie zakamuflowana królowa Brytyjska w towarzystwie swojej córki z nieprawego łoża?</i></li>
<li><i>Czy jest to łowca talentów wyszukujący w tłumie starszych pań "tej jednej", która zostanie gwiazdą najbliższej edycji programu TVN/TVP/Polsatu?</i></li>
<li><i>Czy jest to pan siedzący przez 90 minut na jednym miejscu i wpatrujący się w chodnik?</i></li>
<li><i>Czy jest to ochroniarz milionera, który przez ostatnie 90 minut dokonał transakcji życia w moim bloku?</i></li>
</ul>
<div>
Oczywiście, jest wiele opcji. Powiedzmy sobie szczerze - ta czwarta dość mało prawdopodobna, ale cóż, może się zdarzyć. Co istotne - tylko posiadając dużo czasu wolnego można to sprawdzić. Może warto więc to wykorzystać?</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNnBQENTwUkNPe6NmTLuPnech0ovESEOv30dZZ58Uz1nUEjMSG4uxZIUni6hn2Y_IQgDAJwX0Oyz29UfGQtgFHs9VXm44oz60SQm3WOVdd7dkw7qGC41ItHKf8tyskUXp5cP1_kIKPG4M/s1600/Yellow_labrador_puppy-wide.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNnBQENTwUkNPe6NmTLuPnech0ovESEOv30dZZ58Uz1nUEjMSG4uxZIUni6hn2Y_IQgDAJwX0Oyz29UfGQtgFHs9VXm44oz60SQm3WOVdd7dkw7qGC41ItHKf8tyskUXp5cP1_kIKPG4M/s320/Yellow_labrador_puppy-wide.jpg" width="320" /></a>8. Pamiętasz ten film który widziałaś/łeś już pięć razy a wciąż nie pamiętasz o czym był? Jest godzina 13 i wciąż jesteś w piżamie, ale to wcale nie znaczy że nie możesz teraz włączyć tego filmu i sprawdzić, czy był tak dobry jak pamiętasz. Możesz też sprawdzić, jak Brad Pitt odnajduje się w czołgu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
9. Sklepy mają bardzo dużo towaru, który warto przeglądnąć. Niekoniecznie jednego dnia, bo przecież mam czas wolny i mogę odwiedzać jeden sklep dziennie. I nic nie kupić. Albo kupić. W sklepie z tanimi książkami nie da się nic nie kupić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
10. Na świecie zdarzają się ludzie którzy, podobnie jak ja, mają czas wolny. Część tych ludzi chętnie pobędzie ze mną przez chwilę lub dwie. Zje razem pyszne irańskie lody albo poogląda pociągi odjeżdżające ze stacji KRAKÓW GŁÓWNY.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zawsze też można zdobyć niechcący którąś z gier komputerowych. Wiedźmina, Tomb Raider albo Dragon Age. I wtedy człowiek już nie ma czasu wolnego. Wtedy zabijasz potwory, biegasz po dachach i decydujesz o losach świata. I cieszysz się kiedy możesz zdjąć z trupa ciężkie spodnie, bo mają +4 do zbroi. A z Harpiami trzeba skończyć, więc przepraszam mamo, przepraszam psie, ale na spacer pójdziemy za chwilę. Nie, nie jadłam obiadu i co z tego, że jest już wieczór? Jaskier gdzieś polazł i nie mogę go znaleźć, a troll pokłócił się z żoną i nie chce mi oddać chustki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tak. </div>
<div style="text-align: left;">
Wiele mądrości wyniosłam z tego wolnego czasu. </div>
<div style="text-align: left;">
Mimo wszystko, cudownie że niedługo zacznę dzielnie pracować. W końcu trzeba zarobić na kolejny okres nicnierobienia!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMjuMW62-gdY0zylZkjLY8OpgoUzIUbajDvUjK8TYnC963yUppCwBRaIEIzbPJ2EdYyRLKcNl5s5wdq0DDwpJIYaHoARlTe0PLpalm_ZdCChXSV3oTGJLxVaGL-OuRnq99HJGhNBz9gRdC/s1600/2779331-the-witchers-geralt.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMjuMW62-gdY0zylZkjLY8OpgoUzIUbajDvUjK8TYnC963yUppCwBRaIEIzbPJ2EdYyRLKcNl5s5wdq0DDwpJIYaHoARlTe0PLpalm_ZdCChXSV3oTGJLxVaGL-OuRnq99HJGhNBz9gRdC/s400/2779331-the-witchers-geralt.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mądrość nr 11: na koniec, do poważnych szczeniaczków można dodać wampirycznego wiedźmina.<br />
Oczywiście jeśli ma się na to czas.<br />
Kurczę, Brad Pitt w czołgu się nie zmieścił...</td></tr>
</tbody></table>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-11313840420406002292015-09-12T23:54:00.000+02:002015-09-12T23:54:17.481+02:00Piraci, utopce i rozgwieżdżone niebo - czyli wspomniania z wielkiej wyprawy do Chorwacji, część 2. <div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
jakiś czas temu pisałam o <a href="http://enkacaffe.blogspot.com/2015/08/theyre-taking-hobbits-to-eisenstadt.html" target="_blank">drodze na moje Wielkie Chorwackie Wakacje</a> - o tym, jak hobbici niemal zostali zabrani do Eisenstadt oraz o Budapeszcie, do którego prowadzą wszystkie drogi (nie wierzcie tym, którzy twierdzą że do Rzymu).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś ciąg dalszy opowieści. W programie wycieczki: jak zostać wakacyjnym utopcem? Dlaczego nie należy wierzyć procentom? I co robią rosyjscy turyści w węgierskim Alcatraz? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapraszam do drugiej części relacji!</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgB3m3bEoR1B9Yi1kUU_l1T9eyDLJmlmKOtoQbt68I_ZQyQaXnmFpH2GMErRMhkZTLr7JurL0tCMs5NKrN7GnumeIkGGuVJ16JBtnX3zJTndQFEst7xVty2Yua7gXYwT46erIiB_pdOPC6/s1600/Obraz+005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgB3m3bEoR1B9Yi1kUU_l1T9eyDLJmlmKOtoQbt68I_ZQyQaXnmFpH2GMErRMhkZTLr7JurL0tCMs5NKrN7GnumeIkGGuVJ16JBtnX3zJTndQFEst7xVty2Yua7gXYwT46erIiB_pdOPC6/s640/Obraz+005.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Jak pamiętacie (lub nie) po długiej i wyczerpującej podróży nasza żółta panda dotarła do Senj urokliwego miasteczka położonego jednocześnie u stóp gór i nad brzegiem morza. Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy, to górujący nad miastem piracki fort. Wiele w życiu widziałyśmy zamków, wież strażniczych czy warowni - ale żadna z nich nie była tak świetnie położona! Z wybudowanego przez piratów i położonego na wzgórzu fortu można było zobaczyć zarówno dolinę - jedyną drogę lądową prowadzącą do Senj, jak i ogromny obszar morza i kilka cieśnin pomiędzy wyspami - jedynych dróg wodnych którymi można była dostać się do tej części Chorwacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Abstrahując od mojej wielkiej miłości do piratów - coś tak genialnego mogli zbudować tylko oni!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo całego swojego uroku Senj nie zadowoliło nas mieszkaniowo i szybko zdecydowałyśmy się na poszukiwanie kwater w kolejnych miejscowościach, leżących wzdłuż prowadzącej na południe drogi. Już kilka kilometrów dalej, na początku miasteczka Sveti Jurai znalazłyśmy restaurację, nad którą wynajęłyśmy bardzo przyjemny pokój. Co ważne, po drugiej stronie ulicy, zszedłszy z klifu po schodach zobaczyłyśmy najważniejszą lokację następnych dni - niedużą, znajdującą się w urokliwej zatoczce kamienistą plażę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To właśnie wtedy w mojej głowie wykiełkował plan działania na kolejny dzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po przespaniu całej nocy wdrożyłyśmy plan w życie: Wstałyśmy, zjadłyśmy śniadanie i szybciutko umieściłyśmy się na plaży w celu leżenia z przerwami na pływanie/pływania z przerwami na leżenie (miałyśmy na to zgoła inne poglądy). Już po kilku godzinach tych wyczerpujących aktywności odkryłyśmy uroki życia utopca: nic nie zadowala bardziej strudzonych podróżników, niż bezwładne unoszenie się na gładkiej tafli morza! Aktywność ta pochłonęła mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, jak słońce zbliżyło się do zenitu. Wtedy to właśnie wróciłyśmy do pokoju, by odpocząć (musicie uwierzyć na słowo - życie utopca męczy!). Zjadłyśmy obiad i z wielkim entuzjazmem położyłyśmy się spać. Po nieco ponad godzinie z nowym zapałem powróciłyśmy na plażę, gdzie leżałyśmy, unosiłyśmy się na wodzie lub pływałyśmy do zachodu słońca. A następnie leżałyśmy, unosiłyśmy się na wodzie lub pływałyśmy po zachodzie słońca. Plaża i morze opustoszały, a my ciągle leżałyśmy... oglądając gwiazdy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na kamienistej plaży, w zatoczce nieopodal miejscowości Sveti Jurai, jakieś siedem kilometrów od Senj przypomniałam sobie jak wiele gwiazd widnieje na niebie. I jak niesamowicie relaksujące jest rozkoszowanie się ich widokiem kiedy nigdzie się człowiekowi nie spieszy. Świat przestaje istnieć, świadomość rozszerza się poza ciało absorbując szum morza, szelest drzew i krzewów, odgłos przejeżdżających samochodów i niebo. Częścią mnie stał się świecący mocno księżyc i każda z setek gwiazd które mogłam dostrzec tego wieczoru. Niesamowite uczucie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg9q7Z2QQ3sBXz0Dwwgi848aotpBn_NFmMa9uPB0YL_uPBKkFAP7YmT3SMfmD4TM5xUnstMOwczhuqBOSosP6ljHuf2KBx9eAib2s_F3ugjqDHvAr9sWmKVIl_fHkZpu7dPqeNZvYX6p6f/s1600/IMG1619.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg9q7Z2QQ3sBXz0Dwwgi848aotpBn_NFmMa9uPB0YL_uPBKkFAP7YmT3SMfmD4TM5xUnstMOwczhuqBOSosP6ljHuf2KBx9eAib2s_F3ugjqDHvAr9sWmKVIl_fHkZpu7dPqeNZvYX6p6f/s400/IMG1619.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nasza prawie-prywatna plaża niedługo po zachodzie słońca</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne dni spędziłyśmy na przemian jeżdżąc, chodząc, obserwując i leżąc. Lepiej poznałyśmy Senj, wybrałyśmy się też do centrum niewielkiego Sveti Jurai(a). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A każdego wieczoru wracałyśmy do naszej zatoczki oglądać gwiazdy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłyśmy też zafundować sobie całodniowy rejs ze zwiedzaniem pobliskich wysp. Rankiem, wspólnie z rodziną Rosjan i grupą młodych Niemców wsiadłyśmy na niewielką, 12 osobową łódź. Naszym kapitanem okazał się chudy chłopak o spojrzeniu karpia i umiejętności zupełnego ignorowania otaczających go osób. Jak udało mi się zaobserwować, podczas pierwszej części naszej podróży, na Goli Otok, kapitan ani razu nie zmienił pozbawionego zainteresowania światem wyrazu twarzy. Bywa. Jako osoba czująca się na wodzie jak ryba w wodzie skupiłam się na cieszeniu się lekko wzburzonym morzem (czyli na poziomie wzburzenia wody w mało wietrzny dzień na Bałtyku), wiatrem we włosach, pięknym słońcem i wyobrażeniami że to ja jestem kapitanem. Takim z trójgraniastym kapeluszem, butelką rumu w rękach i wredną papugą na ramieniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na Goli Otok - niegdysiejsze więzienie zwane "chorwackim Alcatraz", w którym żywota dokonały setki, jeśli nie tysiące skazanych. Razem z JJ pozostawiłyśmy współpodróżników i wybrałyśmy się na wycieczkę po wyspie. Nie będę ukrywać, że pozostałości po budynkach więziennych oraz surowy krajobraz wyspy zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Psuł je nieco hałas tysiąca cykad, a ostatecznie klimat upadł po pojawieniu się kolorowego "wesołego pociągu" wożącego co bardziej leniwych turystów po kolejnych atrakcjach. Przebił go jedynie widok naszej rosyjskiej rodzinki, która czas spędzony na zwiedzanie wyspy-więzienia poświęciła... pływaniu i skakaniu do wody w porcie. Jak to się mówi - każdy ma swoje priorytety.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiV9WdehaFiqcJT734JYNGkwLIQ4oCyTMkoHSMzVtrk06ZJjUFBxHhemB9IXauuCEuvpmNVvZVwRxPO1byRCEz3bETR-lpV9F7PGhaB7ozxd2PYzif_lXjPHkurxEbQ-MCLhuzEkBB80yp/s1600/DSCF0531.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiV9WdehaFiqcJT734JYNGkwLIQ4oCyTMkoHSMzVtrk06ZJjUFBxHhemB9IXauuCEuvpmNVvZVwRxPO1byRCEz3bETR-lpV9F7PGhaB7ozxd2PYzif_lXjPHkurxEbQ-MCLhuzEkBB80yp/s400/DSCF0531.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Węgierskie Alcatraz wygląda z daleka raczej mało przyjaźnie. <br />Fot: <a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank">JJ</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wizyty w punkcie numer 2 wolałabym nie pamiętać. Słynny kurort San Marino na wyspie Rab przeraziła nas ilością turystów i (teoretycznie fajną) piaszczystą plażą. Teoretycznie, bo w praktyce piasek był tak gorący, a sama plaża tak zapełniona, że średnio dało się cieszyć miękkim podłożem. By ulżyć cierpieniom weszłam do... upiornie ciepłej wody, by po dłuższej chwili poszukiwań uświadomić sobie że "kurort" oznacza brak kąpieliska o głębokości większej niż do mojego pasa. A przeważnie woda sięgała... trochę powyżej moich kolan. Za to kiedy wyszło się już na plażę, bardzo łatwo było usłyszeć dochodzące z pobliskiego campingu znajome pokrzykiwania "Oliwer, chodź na obiad! No chodź jak cię matka woła!"</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przecierpiałyśmy trzy godziny i z radością popłynęłyśmy do ostatniego przystanku, którego widok uradował moje serce: nieduża zatoczka, wcale nie tak wiele ludzi i (jak na warunki chorwackie) chłodna, odpowiednio głęboka woda. Jak się potem okazało, podstawową atrakcją były tutaj niemal oswojone jelenio/danielo-podobne stworzenia, które z zapałem pałaszowały cokolwiek turyści im podrzucili. Po chwili obserwowania zdecydowałam się nie tuczyć kolejnego gatunku typowo ludzkim żarciem. Pływanie okazało się dużo przyjemniejszą alternatywą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wraz ze zbliżającym się wieczorem wyruszyliśmy w drogę powrotną. Kapitan nadal nie zmienił wyrazu twarzy, my ostatecznie straciłyśmy nadzieję na zobaczenie delfinów (ulotka informowała o 80% szansie na zaobserwowanie ich podczas rejsu), ale morze znów było cudowne, słońce ciągle prażyło a wiatr nadal przyjemnie nas chłodził, więc było świetnie. A ja po raz kolejny wyobrażałam sobie jak przejmuję tę łajbę i zostaję pirackim kapitanem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za to wieczorem znów poszłyśmy oglądać gwiazdy i pływać w blasku księżyca. Tradycyjnie, było świetnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCXTevnotRTwF9tMUsJKVor3LbEYgLl2fOYEjbdtxEl6DrLmXHTe7gmL20RjZqrTBntWwOOud1kzOaKUi-2-A6BRT5IQsYBoF_gKV10czHvBTPdS-1VeKbibX5fryNQER8p2bl3CYN1k0c/s1600/Obraz+108.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCXTevnotRTwF9tMUsJKVor3LbEYgLl2fOYEjbdtxEl6DrLmXHTe7gmL20RjZqrTBntWwOOud1kzOaKUi-2-A6BRT5IQsYBoF_gKV10czHvBTPdS-1VeKbibX5fryNQER8p2bl3CYN1k0c/s400/Obraz+108.jpg" width="266" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawostka: taki oto rosół w proszku (ze spidermanowym makaronem) zakupiłyśmy w węgierskim Lidlu.<br />Fot: <a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank">JJ</a><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jak na sumienne turystki przystało, jeden dzień poświęciłyśmy na zobaczenie największej chorwackiej atrakcji (przynajmniej w mniemaniu Chorwatów), czyli Parku Narodowego Jezior Plitwickich. W tym celu wsiadłyśmy do żółtej pandy, piekielnie umęczyłyśmy się po raz kolejny przejeżdżając serpentinami góry, aby potem podziwiać uroki chorwackiej wsi. Dużo bardziej zadbanej i lepiej zagospodarowanej niż wieś węgierska, swoją drogą. Dowiedziałyśmy się przy okazji że Chorwaci są wyjątkowo przedsiębiorczym narodem, nie tylko nad morzem. Co kawałek napotykałyśmy przy drodze prywatne stoiska z szyldami (oczywiście po angielsku/niemiecku/chorwacku) "Miód, ser, WC". Albo: Miód, oliwa, WC" Alternatywnie: "Miód, ser, rakija, WC". </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Że też w Polsce nikt nie pomyślał o udostępnianiu przejeżdżającym turystom swoich ubikacji!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZn6ZncTjOfRY5Xkdx1-L-WQjBG1f7nKGkdAPl9nHkF8GEm_XvWoqR-AnrFsAYGb129wYhmZQQ_mm4SK2FGGp58cPqNeVLUECF1NMk_Tnghe_u7ZxXsL6O9_9QkanE5vvO-S4-tTm5wsDX/s1600/IMG1615.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZn6ZncTjOfRY5Xkdx1-L-WQjBG1f7nKGkdAPl9nHkF8GEm_XvWoqR-AnrFsAYGb129wYhmZQQ_mm4SK2FGGp58cPqNeVLUECF1NMk_Tnghe_u7ZxXsL6O9_9QkanE5vvO-S4-tTm5wsDX/s320/IMG1615.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niesamowity kolor wody w jeziorach <br />Plitwickich (a byłby pewnie <br />jeszcze bardziej intensywny, <br />gdyby nie jakość mojego tostera.<br />Znaczy się aparatu).</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o same Plitwickie Jeziora, to napisano o nich już chyba wszystko. Tak, są zachwycające. Tak, woda naprawdę jest takiego koloru. Tak, jest sporo ludzi, ale na tak wielkim obszarze zmieściłoby się więcej, więc dramatu nie ma. I tak, nawet przy największym upale da się wytrzymać dzięki obecności wody i drzew (mimo że do wody nie można wejść. Co jest dość rozsądnym rozwiązaniem, jak się okazało w jednym z kolejnych odwiedzonych przez nas parków).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po powrocie gospodarz poinformował nas, że tego dnia w Senj temperatura powaliła wszystkich, osiągając grubo ponad 40 stopni w cieniu. I że było to najcieplejsze miasto w całej Europie. Cóż, miałyśmy wyjątkowe szczęście wybierając się akurat wtedy gdzieś, gdzie było o wiele chłodniej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na zakończenie tego etapu naszych wakacji, oprócz tradycyjnego oglądania gwiazd postanowiłyśmy zaszaleć i wybrać się do restauracji znajdującej się pod naszą podłogą. Przemili gospodarze ugościli nas niemal po królewsku: przepysznym jedzeniem, dobrym piwem i miłą pogawędką. A na zakończenie wieczoru, na koszt firmy otrzymałyśmy po szklaneczce fantastycznej rakiji! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Odtąd wspomnienie wakacji smakuje dla mnie tamtejszym jedzeniem i rakiją, pachnie połączonymi zapachami morza i potraw z ustawionego nieopodal grilla i brzmi szumem fal. Uwielbiam do niego wracać!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, nasze dni w tej części Chorwacji dobiegły końca. Z bolącym sercem zostawiłam za sobą niewielką kamienistą plażę, tamtejsze morze, przytulny pokój i śliczną miejscowość Sveti Jurai. Miałam poczucie, że opuszczam jedno z tych magicznych miejsc, w którym człowiek czuje się na swoim miejscu mimo, że znajduje się setki kilometrów od domu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego też muszę tam wrócić. Jeśli nie za rok, to za dwa lub trzy. Ale bez wątpienia, właśnie tam. Siedem kilometrów od Senj, zaraz przy wjeździe do Sveti Jurai. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A kiedy wrócę - znów zostanę etatowym utopcem. I każdego wieczoru będę oglądać gwiazdy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwWmbojBhzMgf4vN8bSRAxntypAWZ2O5RGMJP8Msx04TRjhHhTMup6z2XBrrFUHXGSge1FoFDhhTKPasklEB7p1qolhL7Nji5FThyphenhyphenkShyphenhyphenFTXIPH3GjG9O9_QRz28MC6vxdZhW_RppqHkGn/s1600/IMG1561.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwWmbojBhzMgf4vN8bSRAxntypAWZ2O5RGMJP8Msx04TRjhHhTMup6z2XBrrFUHXGSge1FoFDhhTKPasklEB7p1qolhL7Nji5FThyphenhyphenkShyphenhyphenFTXIPH3GjG9O9_QRz28MC6vxdZhW_RppqHkGn/s400/IMG1561.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem jednak nasza podróż trwała. Ruszyłyśmy na południe, gdzie czekały już na nas jaskinie, dziwne hot dogi i wielkie muszle z nieproszoną zawartością. O tym jednak opowiem Wam następnym razem, w ostatniej części mojej opowieści. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłej końcówki wrześniowego weekendu!</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-45881641188400638772015-09-11T11:31:00.001+02:002016-09-12T07:49:44.878+02:00Szkoda mi świata sprzed 11 września<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
każdego roku, kiedy nadchodzi rocznica jakiegoś naprawdę ważnego wydarzenia w historii najnowszej, albo takiego, które dla mnie było niebywale znaczące, staram się przypomnieć sobie nastroje, reakcje społeczeństwa, pierwsze opinie mediów na dany temat. Stąd też oglądam ówczesne serwisy informacyjne (szczególnie relacje "na żywo"), przeglądam zdjęcia, komentarze, czasem trafiam wręcz na artykuły pisane świeżo po danym zdarzeniu. Dziś mam bardzo wiele do obejrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjKdOKCO99VL4vx7ovbXBgirBxHx2QGV4gj_qShfy906Epc-wpWexrIc6_-TpX1LMGofwhqZKUhnM97WgYg9XCN945jwNc_HJd6eOxLg6YXp9wzTEBPYMDQB8PCJpdFMiGF7wS74TdlBii/s1600/1161264.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjKdOKCO99VL4vx7ovbXBgirBxHx2QGV4gj_qShfy906Epc-wpWexrIc6_-TpX1LMGofwhqZKUhnM97WgYg9XCN945jwNc_HJd6eOxLg6YXp9wzTEBPYMDQB8PCJpdFMiGF7wS74TdlBii/s400/1161264.jpeg" width="291" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem jest to bardzo zasmucające. W relacjach po śmierci Jana Pawła II przeważała nie tyle żałoba, co kompletne zagubienie - co będzie teraz? Co czeka Polskę i świat? Po jednej-dwóch dobach od odejścia Ojca Świętego media żyły już jednak przede wszystkim ceremoniałem pogrzebu, ilością Polaków wybierających się do Rzymu (choć oczywiście pojawił się pomysł by ciało Jana Pawła II pochować w Polsce...) i potencjalnym następcą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Były też jednak zdarzenia piękne. Najbardziej lubię wspominać największe sportowe sukcesy Polaków. Medale Adama Małysza, sukcesy siatkarzy. Uwierzcie, potrafię spędzić kilka godzin przeglądając filmy ze skokami Orła z Wisły, wyszukując artykuły na jego temat albo po prostu oglądając jego zdjęcia z podiów. Albo w tę i z powrotem wałkować kilka ostatnich akcji zanim Polacy zdobyli mistrzostwo świata w siatkówce. Poza sportem - nie zapominam co roku obejrzeć wyboru obecnego papieża. Jego pierwsze pojawienie się w nowej roli zawsze wywołuje u mnie uśmiech. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A dziś, jak zwykle 11 września postanowiłam wrócić do wydarzeń, które w dużej mierze ukształtowały nasze społeczeństwo i wciąż wpływają na politykę wielu państw. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas oglądania relacji na żywo w CNN z 11 września 2001, uderzyła mnie zmiana w myśleniu, jaka zaszła pomiędzy ówczesnym, a dzisiejszym społeczeństwem, nie tylko amerykańskim. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przypomnijcie to sobie. W ciągu niespełna dwudziestu minut w dwie wieże WTC uderzyły dwa samoloty pasażerskie. Po pierwszym dziennikarze CNN zaczęli zastanawiać się nad tym, jaka usterka samolotu spowodowała tę katastrofę. Co musiało się stać, by piloci aż tak obniżyli lot. Nikt nie miał jednak głowy do hipotez. Działo się coś strasznego, dziwnego, niebywałego. Jeden z prowadzących zastanawiał się wręcz gdzie jest ten samolot. Spadł na ulicę? Osoba z którą rozmawiał zaprzeczyła. Nie, samolot jest w środku wieżowca. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugim samolocie nastała jeszcze większa konsternacja. Najpierw nikt z prowadzących go nie zauważył. W końcu ktoś stwierdził "druga wieża płonie". Musiało minąć kilka minut by realizatorzy wyłapali, że w budynek wbił się drugi samolot. Pojawiły się powtórki, a dziennikarze zaczęli się zastanawiać - co się stało z systemem nawigacji, że skierował samoloty w samo centrum Nowego Jorku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero sygnały o ataku na Pentagon, razem z informacjami o ewakuacji najważniejszych budynków rządowych nasunęły prowadzącym program hipotezę o ataku terrorystycznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trzy wybuchy, trzy samoloty. Za chwilę druga wieża przestanie istnieć, potem upadnie pierwsza. A im nawet do głowy nie przyszło, że to mógł być atak ze strony terrorystów. Rok później każdy większy wypadek na całym świecie analizowano najpierw pod kątem terroryzmu. Kilka lat później główny kierunek polityki zagranicznej USA nakierowany był na walkę z terroryzmem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ4SV-hBsg9iF6bcaCaq4zSmFY8TsMCrDvsANXJbnQwlk-KKJjhc3YUU7KtwO4PxJB2tU0bghaxbk8cwWJWkEPPeNh-tIHiAMbRdybxVErL7isq4HQOtwudWvTgZCltmPTulSw8CY_1QeU/s1600/z5679937Q%252C11-wrzesnia-o-godz--8-46-samolot-American-Airlines.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ4SV-hBsg9iF6bcaCaq4zSmFY8TsMCrDvsANXJbnQwlk-KKJjhc3YUU7KtwO4PxJB2tU0bghaxbk8cwWJWkEPPeNh-tIHiAMbRdybxVErL7isq4HQOtwudWvTgZCltmPTulSw8CY_1QeU/s320/z5679937Q%252C11-wrzesnia-o-godz--8-46-samolot-American-Airlines.jpg" width="284" /></a>Czternaście lat później jesteśmy skłonni odmówić pomocy ludziom uciekającym przed wojną, bojąc się że wśród nich "przemyca się" terrorystów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niektórzy historycy twierdzą, że XXI wiek będzie krótszy niż pozostałe. Bo zaczął się nie 1 stycznia </div>
2001, ale 11 września 2001, od zamachu terrorystycznego. I jak dotąd muszę się zgodzić z ich opinią. Po wieku wojen światowych nastał wiek terroryzmu. Obok ludzi takich jak moi dziadkowie i rodzice, którzy mieszkając przy zachodniej granicy ciągle obawiali się powrotu Niemców i wciąż powtarzają, że najgorsze co może nas spotkać to wojna, wyrasta pokolenie moich rówieśników i ludzi młodszych, którzy nie znają wojny. Boją się za to ataków terrorystycznych i w każdym zjawisku społecznym potrafią doszukać się działalności takich lub innych terrorystów.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz jestem przerażona stopniem nienawiści i pogardy, jaką zwykli Polacy kierują w stronę imigrantów. Za kilka lat, oglądając na youtube relacje z dzisiejszych czasów spojrzę pewnie na to zupełnie inaczej. Ciekawe jakie wnioski wyciągnę. I czy to, co dziś dzieje się wokół nas będzie miało wpływ na wygląd świata za kilkanaście lat. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciągle mam nadzieję, ze z tego okresu chętniej będę oglądać występy siatkarzy i koszykarzy na imprezach mistrzowskich.</div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-28318939009671618172015-09-03T22:32:00.002+02:002015-09-03T22:32:57.859+02:00Nie potrafię szukać pracy<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
w ostatnich tygodniach dowiedziałam się czegoś nowego o sobie. Okazuje się, że wśród rzeczy których nie potrafię znajduje się poszukiwanie pracy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Serio. Dawno nie zdarzyło się, by coś w takim stopniu wytrącało mnie z równowagi i w czym popełniałabym aż tyle błędów. Tymczasem w chwili obecnej jestem jak dziecko we mgle i pomimo że powoli zaczynam odnajdywać się w średnio skomplikowanych mechanizmach składania dokumentów aplikacyjnych, wciąż popełniam głupie błędy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDGdPk_oYlsTaRz1agMXa4Lj_05aYbyag8Yo03KRZoduZDeVBsufakL_ZIAUmomI_hZSysFkIQ6RMy7g02tDFVIUrCskQ0UKZEiWZgox3uOuThv8p4CBb4Ar-Vrf7G0eTEVt45rTpElj1p/s1600/szukanie-pracy-33817122.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDGdPk_oYlsTaRz1agMXa4Lj_05aYbyag8Yo03KRZoduZDeVBsufakL_ZIAUmomI_hZSysFkIQ6RMy7g02tDFVIUrCskQ0UKZEiWZgox3uOuThv8p4CBb4Ar-Vrf7G0eTEVt45rTpElj1p/s640/szukanie-pracy-33817122.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby było jasne - to, że nie potrafię szukać pracy wcale nie jest tożsame z problemem w jej znalezieniu. W końcu nie szukam ani długo, ani jakoś szczególnie desperacko. Ot, skończyłam studia, odpoczęłam, odwiedziłam trochę świata, nadrobiłam kilka książek i pewnego dnia stwierdziłam: dobra, mam jeszcze trochę oszczędności żeby utrzymać się i nie zginąć, ale fajnie by było pójść już do pracy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaktualizowałam więc moje dotychczasowe CV, stworzyłam konta na kilku portalach dla osób poszukujących pracy... i wtedy zaczęły się schody.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, od początku zdawałam sobie sprawę że na wymarzoną pracę będę musiała sporo poczekać. Nie mam wystarczającego doświadczenia, nie robię jeszcze odpowiedniej specjalizacji, a żeby zrobić wymagane staże (a jakże, darmowe) muszę odłożyć trochę pieniędzy. Szukałam więc zarobku w bardzo szeroko rozumianym pobliżu mojego zawodu. Oferty nie wylewały się z ekranu strumieniem, ale jednak były. I to często całkiem ciekawe. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko co z tego, skoro proces aplikowania okazał się dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Widzicie, tak jakoś miałam w czasie studiów, że praca sama do mnie przychodziła. Ogłoszenie pojawiało się a to na tablicy na uczelni, to w mojej skrzynce mailowej, a ja po krótszym albo dłuższym zastanowieniu tworzyłam CV w odpowiednim języku, wysyłałam je i kilka dni później byłam już na rozmowie kwalifikacyjnej. Potem jakoś to szło i wkrótce pojawiałam się w nowej pracy lub rozpoczynałam wykonywanie projektu. Tym razem, niestety, przerosły mnie zasady funkcjonowania portali internetowych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak, stworzywszy już odpowiednie do interesującego mnie stanowiska nr 1 i 2 wersje CV i listów motywacyjnych, ochoczo kliknęłam w przycisk "aplikuj". Myślałam, średnio mądrze jak się potem okazało, że teraz będę miała możliwość przesłania dokumentów do pracodawcy. Tymczasem strona grzecznie mi podziękowała... i tyle. W panice kliknęłam w drugą ofertę popełniając ten sam błąd. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero po dłuższej chwili odkryłam, że wszystkie dokumenty aplikacyjne powinny być zawarte w moim koncie na tej konkretnej stronie. A przy okazji, to samo doświadczenie które tak pięknie przedstawiłam w CV, powinnam przedstawić w moim profilu. Tak po prostu, żeby było dwa razy. Kolejne dwie godziny spędziłam więc na przepisywaniu moich doświadczeń zawodowych z nadzieją, że przedstawią mnie w nieco lepszym świetle niż już złożone pół-puste podania. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale CV i listu nie dało się przesłać po raz drugi, bo podanie zostało złożone. Brawo ja. Dwie piękne oferty poszły się paść. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3ET6heNLl__IkWmxZ-WswjoRO0RuYiNcqOHpTcJ9dXbSiOZYM3Hzgr8K-WpOLKNZ5zpr1G9vSpaOTnlykYG_KlYpRe-mSz-R9U_Re4khb23pH1zcnmMxPqF1qS2sHInlkvCKVftR2-jlp/s1600/as-someone-whos-currently-looking-for-a-jobthis.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="258" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3ET6heNLl__IkWmxZ-WswjoRO0RuYiNcqOHpTcJ9dXbSiOZYM3Hzgr8K-WpOLKNZ5zpr1G9vSpaOTnlykYG_KlYpRe-mSz-R9U_Re4khb23pH1zcnmMxPqF1qS2sHInlkvCKVftR2-jlp/s400/as-someone-whos-currently-looking-for-a-jobthis.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło trochę czasu, nauczona własnym doświadczeniem zaczęłam składać sensowne oferty. Z jednego miejsca zadzwoniono że wszystko fajnie, ale żebym jeszcze zdobyła doświadczenie bo dla nich to za mało, z drugiego - przeszłam kilka etapów rekrutacji i zwątpiłam przy przedstawionych warunkach. Trudno. Nie przejęłam się, zwłaszcza że w pewnym momencie pojawiły się u mnie rozmyślania o charakterze egzystencjalnym i doszłam do wniosku że sama do końca nie wiem, co chcę robić w tym momencie (za to świetnie wiem do czego chcę dojść w perspektywie lat dziesięciu). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak trafiłam na fenomenalne strony do aplikowania do tzw. korporacji. I poznałam słynny wśród kandydatów ból wysyłania CV, po czym wypełniania kolejnych etapów procesu rekrutacyjnego, w którym powtarza się dokładnie to samo, co w CV. Niestety, po raz kolejny w tym momencie załączył mi się tryb "nie ogarniam". I zaczęło iść naprawdę źle. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, ja wcale nie narzekam na moje doświadczenia zawodowe. Wiele różnych rzeczy robiłam, zwykle było naprawdę fajnie i nauczyłam się więcej niż w ciągu pięciu lat studiów. Jasne że zamiast pięciu umów na kilka dni wolałabym jedną kilkumiesięczną albo roczną a stanowisko "psycholog-wolontariusz" nie brzmi dobrze, zwłaszcza w połączeniu z jednym miesiącem doświadczenia na nim. Ale, na wszystkie siły nadprzyrodzone działające na tej planecie, dlaczego wszystko muszę umieszczać w osobnych kolumnach? A przy okazji, czy mógłby stać nade mną ktoś rozumny i co pół zdania klikać za mnie słowo "zapisz", w jakimkolwiek języku by nie było? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skutkiem braku takiej osoby było, a jakże, wielokrotne wypełnianie kwestionariusza. Raz wyłączyłam kartę bez zapisania czegokolwiek (i zaczynałam wszystko od początku). Drugi raz - zapisałam źle (znowu zaczynałam od początku). Trzeci raz był dla mnie na tyle traumatyczny, że już nawet nie pamiętam co zrobiłam. Minęło mi na tym pół dnia. Z milionem przerw koniecznych do uspokojenia skołatanych nerwów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko to by następnie strona zapytała mnie czy przypadkiem nie chcę wysłać coś więcej. Jakieś referencje, albo list motywacyjny? Tak, chciałam. Tylko, jak zwykle ambitnie, postanowiłam napisać nowy list. I tak, tworząc po angielsku jednostronicowe wypracowanko, straciłam ostatnie resztki energii życiowej, jaką jeszcze dysponowałam. Wysłałam, zakończyłam proces i doszłam do wniosku, że nawet nauka do egzaminu magisterskiego tak bardzo mnie nie zmęczyła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A przecież było to tylko jedno podanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFHQGWAtycOqfK2HpxPD020M8A6IgxdRx4FJsLzifhUT3ax1VSYEWHBYo9tFru5kBoC9dE8vHtreQpRGnlx7rb0OQN0mKyE1PKf41kXI_u2BtI5r9jIC-GqChDhLihqPHvhfCURfkykOxe/s1600/photodune-5779758-tired-or-frustrated-office-worker-looking-at-computer-screen-xs.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="281" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFHQGWAtycOqfK2HpxPD020M8A6IgxdRx4FJsLzifhUT3ax1VSYEWHBYo9tFru5kBoC9dE8vHtreQpRGnlx7rb0OQN0mKyE1PKf41kXI_u2BtI5r9jIC-GqChDhLihqPHvhfCURfkykOxe/s400/photodune-5779758-tired-or-frustrated-office-worker-looking-at-computer-screen-xs.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdyby ktoś mi powiedział, jak bardzo męczące jest aplikowanie na stanowiska... <br />no nie, i tak musiałabym przez to przejść.<br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po tych jakże traumatycznych doświadczeniach dochodzę do kilku bardzo istotnych życiowo wniosków:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1. Powinna istnieć instytucja wparcia dla osób niedoświadczonych w poszukiwaniu pracy na własną rękę. Jakiś specjalista od głaskania po głowie i mówienia "wszystko będzie dobrze, tylko zaaaaapisz. I zorientuj się jak działa ten portal. I zaaaapisz." </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
2. Osoba która mnie zatrudni będzie moim zbawcą. Nie od bezrobocia, ale od szukania pracy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
3. Poszukiwanie pracy sprzyja wszystkim innym aktywnościom. Dawno nie zdarzyło się, bym z takim zapałem sprzątała i wynosiła śmieci. Ba, nigdy z zapałem nie wynosiłam śmieci, aż do tego tygodnia. A jutro rano może nawet umyję okna skoro mam po południu rozmowę kwalifikacyjną...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
4. Brak umiejętności poszukiwania pracy nie wiąże się z osłabieniem funkcjonowania w innych obszarach. Dawno (nigdy?) tak prosto nie szło mi uczenie się fizyki (nie pytajcie), w ogóle - czegokolwiek! Daty wchodzą mi do głowy nawet jeśli się ich nie uczę, fizycznie czuję się lepiej niż przez ostatnie dwa lata, uwaga też działa bez zarzutu. Oczywiście bez tych momentów kiedy szukam pracy, wtedy skupienie się przez pięć minut zaczyna być problemem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoj8PjSL40UaIFgA0WKOyXdVNiBbAMpGyIdpLcJe2Xbes3FmM-PGdUIUFYl_YJhYY08tPRI5p8zZyMN8yrnPQl5tRrDvHXylCtX3OfxkPOwdWach-acq6iaGRlyubIg2kKD1So1asAo6UF/s1600/IMG1517.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoj8PjSL40UaIFgA0WKOyXdVNiBbAMpGyIdpLcJe2Xbes3FmM-PGdUIUFYl_YJhYY08tPRI5p8zZyMN8yrnPQl5tRrDvHXylCtX3OfxkPOwdWach-acq6iaGRlyubIg2kKD1So1asAo6UF/s400/IMG1517.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziś znów nie idziesz do pracy i zabierzesz mnie na długi spacer, prawda?</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
A z mniej istotnych życiowo obserwacji? Mój pies bardzo lubi mnie na bezrobociu. Spacery o niezapowiedzianej porze, moja obecność przez więcej niż dwa-trzy dni w domu, nawet zabieranie go kiedy wybieram się z wizytą do dawno nie widzianych znajomych - wszystko to bardzo mu odpowiada! Jak dla niego, to zawsze mogłabym być bezrobotna. To znaczy do momentu, aż zabraknie funduszy na jego jedzenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo wielu problemów technicznych, szukanie posuwa się do przodu. A ja, kiedy już ochłonę z frustracji wywołanej godzinami spędzonymi przed kolejną stroną rekrutacyjną, dochodzę do wniosku że ten brak obycia w szukaniu pracy chyba dobrze o mnie świadczy. Bo kiedy już pracę znajdywałam, zostawała ze mną na dłuższy, dokładnie taki jak przewidywałam czas. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poszukiwaczem jestem więc marnym, za to pracownikiem - co najmniej zadowalającym!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-18801578096129278252015-08-24T17:16:00.004+02:002015-08-24T17:21:10.532+02:00Księżniczka Disneya to inwestycja większa niż ciało i szafa Kim Kardashian!<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś ostatecznie dowiedzieliśmy się jak będzie wyglądać Moana - najnowsza, polinezyjska księżniczka Disneya. Po miesiącach oczekiwania, w trakcie których twórcy podsycali naszą ciekawość bardzo lakonicznymi informacjami oraz przepięknymi ilustracjami, nareszcie poznaliśmy twarz bohaterki najnowszej animacji Disneya. Dowiedzieliśmy się również czego będzie dotyczyła historia Moany, kogo w niej zobaczymy (i usłyszymy!) i jak będzie wyglądał świat który będzie przemierzać bohaterka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A przy okazji możemy mieć już pewne pojęcie o tym, jak będą wyglądały piórniki, zeszyty, zabawki i ubrania dziewczynek w następnym sezonie. I przez następne kilka sezonów. Do następnej księżniczki w każdym razie.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6KeeU7WRSPTYRVORWIt6eNwTsdmaLLaPFxuqes1D6j8_-qlgFXjaYPZgxPy31xTavCErB0ajSz_Q7gepFYDeb25DWf2-rb0k72S8uM3vksPmIDnUisi4b0QZcyQjLdMdg7fb7BreEbj4i/s1600/Moana2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6KeeU7WRSPTYRVORWIt6eNwTsdmaLLaPFxuqes1D6j8_-qlgFXjaYPZgxPy31xTavCErB0ajSz_Q7gepFYDeb25DWf2-rb0k72S8uM3vksPmIDnUisi4b0QZcyQjLdMdg7fb7BreEbj4i/s640/Moana2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Co przyniesie nam historia nowej księżniczki? </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a>Zastanówcie się przez chwilę nad tą prawidłowością: niezależnie czy jesteście dziewczynkami w wieku przedszkolnym/szkolnym, czy macie siostry/córki chodzące do przedszkola lub szkoły, czy też z dziećmi w takim wieku nie macie nic do czynienia (oprócz oczywistego faktu, że sami mieliście kiedyś tyle lat), wszyscy znamy choć kilka księżniczek Disneya. Śpiąca Królewna, Arielka, Bella czy Jasmina ciągle pojawiają się gdzieś w tle naszych codziennych spraw: a to w hipermarkecie na okładkach zeszytów, a to na desce do pływania albo ręczniku sprzedawanych nad morzem, a to w końcu na stoisku z gazetami albo w sklepie spożywczym na jogurcie albo napoju. Założę się, że nawet jeśli nie wiecie jak wygląda Elza, jeśli pokażę Wam jej wizerunek odkryjecie, że gdzieś już tę śliczną twarzyczkę widzieliście.<br />
<div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ma co ukrywać - kolejne księżniczki Disneya to wielomilionowy biznes nakręcany przez kolejne pokolenia dziewczynek i ich rodziców. Biznes o tyle opłacalny, że przy odpowiednim prowadzeniu niestarzejący się. Przykładowo, premiera "Śpiącej Królewny" miała miejsce w 1959 roku. Aurora ma więc 56 lat i wciąż jest jedną z księżniczek. najczęściej widniejących na okładkach zeszytów i </div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpt7uSf5_E_RLzuCaLoKI_9gedC_nC8tOP2NQN-Le6WtDGX_4JRTmjzRFGJeykAo9oE443Z7n5-Fu-1J20RO-pAMxQ2Q8Il-dL_OtJ0OUY5bXfgQwyBr-I_6T7JV9Dr8IDf5W8Hebr0htG/s1600/Ksi%25C4%2599%25C5%25BCniczki.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpt7uSf5_E_RLzuCaLoKI_9gedC_nC8tOP2NQN-Le6WtDGX_4JRTmjzRFGJeykAo9oE443Z7n5-Fu-1J20RO-pAMxQ2Q8Il-dL_OtJ0OUY5bXfgQwyBr-I_6T7JV9Dr8IDf5W8Hebr0htG/s400/Ksi%25C4%2599%25C5%25BCniczki.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Co by nie mówić - ta grupka zarobiła dla Disneya więcej, niż jakikolwiek film!</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
tornistrach. Bezpośrednim tego skutkiem jest ogromna popularność Śpiącej Królewny, i to pomimo że mająca premierę 56 lat temu bajka stanowczo odbiega od animacji preferowanych przez dzieciaki w dzisiejszych czasach. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Może to kiepskie porównanie, ale ile nie zainwestowałaby w swoje ciało i ubrania Kim Kardashian lub inne celebrytki jej pokroju, ciężko będzie jej osiągnąć taki wynik, zarówno w kwestii finansów jak i popularności.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skutki długowieczności postaci stworzonych przez Disneya nie ograniczają się jednak tylko do kwestii finansowych. Pomyślcie jak ogromne znaczenie Aurora czy Jasmina wywarły na tożsamość pokoleń, które ukształtowały. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Najwięcej uwagi poświęca się (jak zwykle) kwestiom cielesności - temu, jaki ideał kobiecego ciała lansują księżniczki. Najwięcej obrywa się twórcom za nienaturalnie szczupłe figury większości bohaterek, za ich długie nogi, wielkie oczy i idealne rysy twarzy. Na drugi ogień idzie przynależność rasowa postaci. Po dominacji białoskórych księżniczek coraz częściej kładzie się nacisk na odmienny kolor skóry bohaterów animacji. Wystarczy przypomnieć sobie histerię, którą wywołała prezentacja postaci z filmu "Księżniczka i Żaba". Oburzenie wywołał fakt, iż wybranek pierwszej czarnoskórej księżniczki w historii, książę Naveen jest idealnym reprezentantem rasy... białej. Tak jakby czarnoskóra piękność nie mogła znaleźć sobie godnego małżonka o takim samym kolorze skóry. Skutkiem było szybkie "przefarbowanie" karnacji Naveena, które lekko mówiąc nie wypadło najlepiej w połączeniu z pozostawionymi typowo europejskimi rysami twarzy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną często poruszaną kwestią jest sposób "prowadzenia się" księżniczek. Nie ma co ukrywać, że choć bardzo romantyczne, historie niektórych z nich są lekko mówiąc zastanawiające. Najlepszym przykładem jest tu chyba Mała Syrenka, która zakochała się w mężczyźnie tylko dlatego że był "piękny" (w dalszej części bajki Eryk nie popisuje się żadną inną zaletą), po czym rzuciła wszystko i wyszła za niego mając całe 16 lat. Niezbyt edukacyjne, trzeba przyznać. A to tylko jedna z wielu historii wielkiej miłości, dla której dziewczęta (księżniczki jakby nie patrzeć!) decydowały się </div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhacA45VDzZWIvzCLTU4P9WbFT10afUk7HzONwePq6R-lPx845FFmvZmHwzUz3rHQoYKUs43Vjz1RodDSlJc5nprgGqntTXrrFEFbFo8TA_37kzZWz0uQylzGzVnaHzbMbvCq6t6n_DqfeN/s1600/Tiana.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhacA45VDzZWIvzCLTU4P9WbFT10afUk7HzONwePq6R-lPx845FFmvZmHwzUz3rHQoYKUs43Vjz1RodDSlJc5nprgGqntTXrrFEFbFo8TA_37kzZWz0uQylzGzVnaHzbMbvCq6t6n_DqfeN/s400/Tiana.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Historia tej dwójki bez wątpienia śni się po nocach twórcom Disneya.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
dramatycznie zmienić swoje życie. Znów powracając do księżniczki Tiany - wielu widzów do dziś nie może wybaczyć twórcom, jak łatwo bohaterka zrezygnowała ze swoich ambicji zawodowych dla przystojnej żaby. Takie ukazywanie kobiet - mówią krytycy, odnosząc się do licznych przykładów rodem z Disneyowskiej ferajny - kreuje nierealistyczną wizję miłości i nakłania dziewczęta do szukania księcia z bajki. Nie mówiąc już o dewaluowaniu roli jakichkolwiek ambicji przejawianych przez bohaterki, zwłaszcza kiedy w grę wchodzi wielka miłość. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, twórcy dwoją się i troją by dopasować nowe bohaterki do wymagających gustów co bardziej skrajnych w opiniach widzów. Stąd też jawna krytyka szybkiego zamążpójścia i pochwała niezależności Elzy we "Frozen". W nurt ten wpisuje się również postać Diaboliny granej przez Angelinę Jolie w "Maleficent" - filmie, który ewidentnie pokazał że Disney stawia teraz na mocne i potężne postaci płci żeńskiej. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
A jeśli już o Angelinie - w dobie ekranizacji kolejnych animowanych przebojów Disneya, obok rysunkowych i komputerowych wizerunków księżniczek pojawiają się ich aktorskie wersje. Castingi do filmów opowiadających na nowo historie znanych nam bohaterek wywołują niemal tyle samo emocji co prezentacje zupełnie nowych księżniczek. Przypomnijcie sobie ile komentarzy wywołała informacja o aktorach wcielających się w rolę Kopciuszka i jej księcia albo Aurory z "Maleficent". Nie mówiąc już o kapitalnej moim zdaniem obsadzie "Pięknej i Bestii", która zbiera pochwały jeszcze zanim ukaże się jakakolwiek zapowiedź pokazująca aktorów przebranych za swoje postaci. I znów, tak jak przy wersjach animowanych, filmowe księżniczki Disneya generują ogromny dochód, wpływając równocześnie na całą kulturę popularną. Jasne, że nie mają szans odegrać tak ogromnej roli jak ich pierwowzory. Wciąż jednak stanowią mocne punkty repertuarów kinowych, a ich uśmiechnięte twarze będą nas bez wątpienia prześladować w każdej Biedronce i Tesco przez następne kilka lat. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjViqR35DRI9dg1PuUIV8on2mOQaIV70HP9BtrJtnsv4DSicHEMKUYBL6cpyswfctnhwn4dRlxuHJ_Lvwy7zTD4pRSRv1M_4lYuRZBbM0pzP7O8Y73a3tOGwa8B1YMvia0Ak_m1H6dQsQn2/s1600/zeszyty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="216" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjViqR35DRI9dg1PuUIV8on2mOQaIV70HP9BtrJtnsv4DSicHEMKUYBL6cpyswfctnhwn4dRlxuHJ_Lvwy7zTD4pRSRv1M_4lYuRZBbM0pzP7O8Y73a3tOGwa8B1YMvia0Ak_m1H6dQsQn2/s640/zeszyty.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ile by lat nie miały - zeszyty z ich wizerunkami znajdziemy w każdym sklepie. Inaczej niż w przypadku Hanny Montany i innych serialowych bohaterek, które znikają tak samo szybko jak się pojawiły...</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, sceptycy wysuwają tysiące argumentów przeciwko wpływowi wywieranemu przez bohaterki filmów Disneya na młode dziewczęta. W końcu dzisiejsze młode kobiety (20-30 lat) wcale nie upierają się przy taliach osy i kreowaniu się na księżniczki (oprócz skrajnych wyjątków, ale skrajności pojawiają się zawsze). Jeśli już, to Barbie miała na to na pewno większy wpływ niż Disney. Jasne, wizja miłości i związków romantycznych prezentowana przez Disneya jest wyidealizowana, ale przecież jest milion innych filmów i bajek, które pokazują ją w ten sam sposób, dlaczego więc czepiać się tych konkretnych postaci?</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcę tu rozstrzygać kto ma rację. Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na proces, przez jaki musi przejść w dzisiejszych czasach postać nowej księżniczki, by można pokazać ją szerokiej publiczności. Jak ogromna ilość specjalistów pracuje nad nią, począwszy od koncepcji, kończąc na kolorze włosów czy sukience. I jak istotne i długofalowe skutki ma wykreowanie tej postaci dla odbiorców z jednej strony, a dla Disneya z drugiej. Animowana Moana którą poznaliśmy dzisiaj oraz jej historia, będą wpływały na świadomość dzieci i portfele dorosłych przez kolejne dziesiątki lat. Niewiele jest realnych osób w dzisiejszej popkulturze, które mogłyby pochwalić się podobnym osiągnięciem (to chyba akurat dobrze). Trochę więcej jest postaci filmowych, które mogłyby konkurować jak równy z równym z księżniczkami, ale one przeznaczone są raczej dla nieco starszej widowni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym bardziej ciekawe wydaje się pytanie - jaka będzie Moana? I czego nauczy nas jej przygoda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbtuMh3r-o5J-uLNOlAE3gv_Z2jgRgQmeBOd2m_DxoAAxC3AtMIlZLn5CdOEqZvZuvjn-jwqJvGbYNd2OMGGL1QA90M23CZ3DYlE9XMsglMV4A45yqxwKFYy1w_uzugQ8y9X_RSZP7gkoi/s1600/Moana.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbtuMh3r-o5J-uLNOlAE3gv_Z2jgRgQmeBOd2m_DxoAAxC3AtMIlZLn5CdOEqZvZuvjn-jwqJvGbYNd2OMGGL1QA90M23CZ3DYlE9XMsglMV4A45yqxwKFYy1w_uzugQ8y9X_RSZP7gkoi/s640/Moana.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: 12.8000001907349px;">Oto i ona, Moana. Długie czarne włosy, zadziorny uśmiech i spódniczka z trawy. I wiosło - jak znam Disneya posłuży dziewczynie jako narzędzie do walki. </span><strike style="font-size: 12.8000001907349px;">Patelnia była już zajęta.</strike></td></tr>
</tbody></table>
</div>
</div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-51764354766025226722015-08-19T18:21:00.000+02:002015-09-16T16:55:10.009+02:00"They're taking the hobbits to Eisenstadt!", czyli wspomnienia z wielkiej wyprawy do... Chorwacji,część 1.<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sierpień już na dobre zawładnął światem, upały były i się skończyły, tymczasem ja ciągle żyję moim wielkim lipcowym wypadem do Chorwacji. Zupełnie niezorganizowanym, już w zamyśle szalonym i, a jakże, bardzo udanym. Jakoś trzeba było uczcić "mgr" przed nazwiskiem i odreagować miesiące ciężkiej pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym, umówmy się: w domu nie pozwoliliby mi tyle czytać. I tyle spać. I w domu nie mam morza w którym mogę spędzić czas pozostały pomiędzy czytaniem i spaniem - ten argument ostatecznie przeważył szalę na korzyść wyprawy. <a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank">JJ</a> nie miała nic przeciwko dołączeniu do szalonego planu... no to pojechałyśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjTkZsgOhJlsdnrBQzmAzCdY3wqA_tE5mIR9RYajhkICiR_z_212AKbekr79vGaTQCzH8-HH29Nf_FiU_6Fv_eIA8o_jmckVOcHwaunt98kdFBZDQqlLSHhUbKSbZnMOXnh5iCyB2aRtqf/s1600/IMG1622.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjTkZsgOhJlsdnrBQzmAzCdY3wqA_tE5mIR9RYajhkICiR_z_212AKbekr79vGaTQCzH8-HH29Nf_FiU_6Fv_eIA8o_jmckVOcHwaunt98kdFBZDQqlLSHhUbKSbZnMOXnh5iCyB2aRtqf/s640/IMG1622.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Spoiler: dotarłyśmy.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Żeby uspokoić wątpiących: Nie, Chorwacja nie jest daleko. Nie, droga nie należy do trudnych, o ile oczywiście za trudność nie uznamy konieczności przejechania tysiąca kilometrów samochodem (bo taką opcję wybrałyśmy).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W naszym przypadku trudność polegała na tym, że w porywie szaleństwa zdecydowałam się całą tę drogę przebyć moim fantastycznym wehikułem - fiatem pandą. Żółtym. Bez klimatyzacji. Bez automatycznego otwierania szyb (jakieś mięśnie na pewno ćwiczę kręcąc korbką za każdym razem, gdy próbuję zrobić sobie trochę przewiewu w samochodzie... prawda?). Bez wspomagania. Za to ze starym radiem/odtwarzaczem, na potrzeby którego specjalnie nagrałyśmy cztery płyty wakacyjnych przebojów pochodzących z ostatnich dwudziestu (trzydziestu) wakacyjnych sezonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Taka panda... cóż, okazuje się że nie do końca pasuje do pokonania tysiąca kilometrów w temperaturze powyżej 30 stopni. Bo ciepło. I parno. I miejsca mało. A kierowca jeden i to mało doświadczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jakoś tak najdalej jechałam dotychczas... do Budapesztu. Cztery godziny. Ale co tam, wyzwania lubię, to przecież nie zrezygnuję z TAKICH wakacji!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No dobrze, ale koniec z narzekaniem. Sobota, trzecia rano. W pełni zatankowana i zapakowania, dzielna żółta panda wyrusza w podróż. Podniecone wizją wakacji nie myślimy nawet o wczesnej porze. W razie potrzeby arsenał energetyków spoczywa obok siedzenia, jednak na razie wystarczają winogrona. I piosenka z "Szybkich i Wściekłych", tak na rozruszanie silnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/tYQ1Okyi3g4/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/tYQ1Okyi3g4?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko i Wściekle kończy się bardzo szybko, bo już tuż za granicą czeską uśmiechają się do nas ograniczenia prędkości. Typu 50 km/h, 40 km/h, 30 km/h... To już niemal warp speed rodem ze Star Treka. A gdzie tam do Chorwacji!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak najszybciej (tzn ze wspomnianą warp speed...) kierujemy się na Słowację. Winieta jest, wkrótce pojawia się autostrada. Cóż za rozkosz dla skołatanych nerwów kierowcy! Prosta droga, po bokach góry i słynne słowackie zamki. W takiej przyjemnej scenerii łapie nas wschód słońca. Byle na południe! W stronę Bratysławy (lub, jak wskazują znaki, Budapesztu)!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwieście kilometrów dalej, w stolicy Słowacji kierujemy się na Wiedeń. A przy okazji (i tym razem tego już nie rozumiemy) na Budapeszt. Góry i Bratysława zamieniają się w wiatraki, kiedy wjeżdżamy na terytorium Austrii. Puszczamy kolejną już płytę z wakacyjną muzyką, kończymy winogrona i radośnie jedziemy kolejną autostradą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A w Wiedniu... w Wiedniu budzą się potwory. Poranny ruch znaczy się. Dużo samochodów i, z jakiegoś powodu, TUNELE. Moje osobiste koszmarki. Jadę, liczę ile ton betonu zwali mi się za chwilę na głowę (bo bez wątpienia za chwilę zatrzęsie się ziemia. Albo na tunel spadnie bomba) i klnę jak szewc. Żeby tego było mało, w austriackich tunelach są rozjazdy. I na jednym z nich, przytłoczona złem czającym się w podziemiu, zjeżdżam na zły pas. I jadę... gdzieś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak dobrze że czujny GPS szybko (czyli po wyjechaniu z tunelu) koryguje moje błędy i po kilku kilometrach zawraca na dobrą drogę. O tyle dobrą, że pozbawioną tuneli. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy na horyzoncie pojawia się on. Drogowskaz na Eisenstadt. Już po chwili, pomimo burzy przechodzącej akurat nad nami, drę się na cały głos:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuToLMXOPaKwOD_lbGPqZ0x3hL6Gsw45JNj_qLsTNGhts7A3SplFBgvMM39j1pMDCTOvB9XOkB0euleAQIwYbkQ8MY4AjCXXhPaG86Sy6fWdlDVpCxft1yJL-vcHsEx4c8_WvZ6YPbk3BF/s1600/Obraz+371.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuToLMXOPaKwOD_lbGPqZ0x3hL6Gsw45JNj_qLsTNGhts7A3SplFBgvMM39j1pMDCTOvB9XOkB0euleAQIwYbkQ8MY4AjCXXhPaG86Sy6fWdlDVpCxft1yJL-vcHsEx4c8_WvZ6YPbk3BF/s400/Obraz+371.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Fot. <a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank">JJ</a></i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
"They're taking the Hobbits to Eisenstadt!</div>
<div style="text-align: justify;">
To Eisenstadt!</div>
<div style="text-align: justify;">
To Eisenstadt!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Eisenstadt zostaje w tyle, piosenka pozostaje z nami na całe wakacje. W drodze powrotnej dorabia się nawet wersji pseudo-niemieckiej (nach Eisenstadt! NACH EISENSTADT!). Tymczasem jednak, by ominąć opłat na słoweńskim odcinku autostrady, wjeżdżamy na Węgry i kierujemy się (a jakże!) na Budapeszt. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Węgierska stacja wita mnie tysiącami forintów wydanymi na paliwo... i wodę mineralną z węgierską Czarną Wdową. Jadąc przez kolejne węgierskie miejscowości poważnie zastanawiamy się nad tym, jak wymówić tutejszą wersję słowa "Avengers" i dziękujemy polskiemu dystrybutorowi, że na naszych plakatach i butelkach z wodą mineralną nie musimy oglądać "Mścicieli". Połykamy kolejne kilometry, Zalaegerszeg zamienia się w Nagykanizsa albo inne cuda, pomimo zbliżania się do chorwackiej granicy ciągle widzimy znaki kierujące nas na Budapeszt, a przyjemnie słoneczny dzień zaczyna zamieniać się w nieprzyjemny upał. W końcu docieramy do granicy węgiersko-chorwackiej. Takiej dla samochodów ciężarowych, na której ładni panowie proszą po chorwacku o okazanie paszportu lub dowodu osobistego. Dokumenty zostają sprawdzone i grzecznie odjeżdżamy. Droga kieruje nas na Zagrzeb. I Budapeszt, oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOaWWxtLg5RTeFgG8F-W7WLhdiWl-qi2SGiN3prOtEI9MOAgZkeDkqvWPpzeYusUMZlDGCNmtzvGqSUG602vibdpcnqhzNn_XwBF7ODbHMiRY3IeRsZd6V8Q9xWnSjLI7OJOVJel7Nylna/s1600/Obraz+092.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOaWWxtLg5RTeFgG8F-W7WLhdiWl-qi2SGiN3prOtEI9MOAgZkeDkqvWPpzeYusUMZlDGCNmtzvGqSUG602vibdpcnqhzNn_XwBF7ODbHMiRY3IeRsZd6V8Q9xWnSjLI7OJOVJel7Nylna/s320/Obraz+092.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bosszuall... eeee... assemble? Zbiórka? <i>Fot.<a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank"> JJ</a></i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Przy okazji dostaję zawału, jak zwykle w chwili gdy wjeżdżam do państwa w którym nigdy nie byłam. Na pewno są tu inne ograniczenia prędkości. I inne przepisy. I na pewno je złamię. I umrzemy tu marnie, a nikt nie odnajdzie naszych ciał na tej obcej, chorwackiej ziemi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście, zamiast umierać jedziemy. Upał zaczyna dawać się we znaki, więc odwiedzamy stację benzynową w celu nabycia napojów prosto z lodówki i chwilowego odpoczynku w klimatyzowanym pomieszczeniu. Jedziemy już w końcu dziesięć godzin, a czekają na nas kolejne kilometry chorwackiej autostrady. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy nadchodzi czas ruszenia w dalszą drogę, szybko okazuje się że... stoimy. Korek na autostradzie zaskakuje nas i szybko zaczyna męczyć. Na zewnątrz jest ponad 35 stopni, otwarcie okien ze względu na minimalną prędkość lub jej brak wcale nie pomaga. No cóż, nie tylko my wybrałyśmy się na wakacje. Otoczone wielkimi samochodami z obywatelami niemal wszystkich krajów Europy posuwamy się... wolno. Po raz kolejny osiągamy warp speed. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydaje mi się że to wtedy dostaję pierwszych objawów udaru cieplnego. Z radością stwierdzam, że panda jest naszym osobistym Enterprise i przechodzę na akcent Chekova (Łi acziwd ferst łorp spid! Rajt, kaptyn?) W obliczu mojego ataku, obwołana kapitanem JJ zaczyna wątpić, niestety korek wciąż tłamsi potencjał naszego pojazdu, a ja nie mogę się uwolnić od roli Chekova. Tak spędzamy pełną godzinę naszego życia. Jedyny plus - po raz pierwszy nie kierujemy się na Budapeszt. Teraz możemy zjechać niemal na każdym zjeździe na Plitvickie Jeziora, pojawiają się też drogowskazy na Novigrad. Jakby ktoś akurat chciał odwiedzić wiedźmina Geralta (potem okazuje się że Novigradów jest tu od groma, więc trudno stwierdzić do którego powinnyśmy jechać).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCcVcZDq996NSX6msDL_7RJIuNRFRT0FR5ZR0ldLn-lSHe4WDbklO0HVN0VCu9IbpD7tJ8jCw7GtpJSd53IE_INFH8KwvbQMOCiO7hcrSH-AphD_fWqJ-kay84AeG-0IvzBKBrVQtocPVz/s1600/Obraz+002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCcVcZDq996NSX6msDL_7RJIuNRFRT0FR5ZR0ldLn-lSHe4WDbklO0HVN0VCu9IbpD7tJ8jCw7GtpJSd53IE_INFH8KwvbQMOCiO7hcrSH-AphD_fWqJ-kay84AeG-0IvzBKBrVQtocPVz/s320/Obraz+002.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do Novigradu nie jedziemy, ponoć ostatnio tam wiedźmy palą...<br />
<i>Fot. <a href="http://jjtravel.zuikotek.pl/" target="_blank">JJ</a></i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Od zakorkowanego towarzystwa uwalniamy się, kiedy skręcamy na południe. Nagle wraca nam energia, upał przestaje być tak dokuczliwy. Jedziemy! A punkt końcowy zdaje się być już całkiem niedaleko!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wkrótce zjeżdżamy z autostrady, by przejechać góry. Początkowa, całkiem przyjemna wspinaczka, wkrótce zamienia się w irytująco powolny zjazd serpentynami. Znaki "SERPENTINA" pojawiają się co kilkaset metrów, zwiastując uroczy ostry skręt o jakieś 170 stopni. Prawdziwa radość dla kierowcy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście, na dole majaczy nam morze. Tak! Po pół godziny jesteśmy na miejscu - ukropem i pięknym błękitnym morzem wita nas Senj. Zmęczone jak diabli zatrzymujemy się niemal na samym klifie i wpatrujemy w nieodległe wyspy. Udało się! Rozpoczynamy wakacje!!!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby była jasność, na wpół przytomna ze zmęczenia informuję JJ że juto laba. Leżę i śpię. Ewentualnie leżę w morzu i praktykuję bycie utopcem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co też rzeczywiście czynię dnia następnego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale o byciu utopcem i innych przygodach opowiem Wam następnym razem. Co za dużo to niezdrowo! Na koniec tylko wniosek:<br />
<br />
Wbrew słynnemu powiedzeniu wszystkie drogi prowadzą do Budapesztu, nie do Rzymu. Tylko, wbrew logice znaków, nigdy do tego Budapesztu nie dotarłyśmy. To chyba dobrze, mimo wszystko czuję się lekko oszukana.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3KO4dB7-3fjZVQFJqFVlYEtGLkIAVeToQ5peE2kasQKlYAdDPJIHBwcsxT11FY4339IhxmlWw-XUe0Z2xO_V6QPTGMm9tz4q57Xr-1AvHDIMg56BHUxejOhnB-xfPwoXvMzVHlnSc3a-1/s1600/IMG1554.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3KO4dB7-3fjZVQFJqFVlYEtGLkIAVeToQ5peE2kasQKlYAdDPJIHBwcsxT11FY4339IhxmlWw-XUe0Z2xO_V6QPTGMm9tz4q57Xr-1AvHDIMg56BHUxejOhnB-xfPwoXvMzVHlnSc3a-1/s640/IMG1554.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chorwacja!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.enkacaffe.blogspot.com/2015/09/piraci-utopce-i-rozgwiezdzone-niebo.html" target="_blank">Część druga relacji z wielkiej wyprawy do Chorwacji</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-64238006435832280112015-07-13T23:18:00.001+02:002015-07-13T23:22:43.562+02:00Dlaczego mam złe przeczucie odnośnie nadchodzącego "Batman vs Superman: Dawn of Justice"<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
za nami weekend pełen zachwycających trailerów, budzących skrajne emocje fanów zapowiedzi filmowych i konferencji. Filmy, animacje, plakaty, aktorzy, twórcy, pisarze, kosmici... a wszystko to było dostępne na wyciągnięcie ręki. O ile ktoś był w San Diego, rzecz jasna. Na święcie kultury popularnej, już niemal legendarnym Comic Conie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To właśnie tam zaprezentowano nam najnowszy trailer filmu "Batman vs Superman: Dawn of Justice". Jako że zawiera on sporo nowych ujęć i przedstawia (zapewne tylko częściowo) zarys właściwej fabuły filmu, wśród fanów zawrzało. A ja, czyli widz niekoniecznie zakochany i oczekujący, po raz kolejny poczułam niepokój. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Że zacytuję klasyka: <b>"I have a bad feeling about this." </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS6usedAFBuylCee1oIHBS1c5yY-d-rto2stjKQku54wHrRSjh4b6EGnExCj9xSPpYKxT6ygJyN7HE2s0Dx4l8XmMQVW0BMU7tJcU2BZ_Zel62pwCtAsOwXkbAsedPo01kKURuNsHhLRm-/s1600/batman-vs-superman.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="416" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS6usedAFBuylCee1oIHBS1c5yY-d-rto2stjKQku54wHrRSjh4b6EGnExCj9xSPpYKxT6ygJyN7HE2s0Dx4l8XmMQVW0BMU7tJcU2BZ_Zel62pwCtAsOwXkbAsedPo01kKURuNsHhLRm-/s640/batman-vs-superman.jpeg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale po kolei. A na początek, żeby było wiadomo o czym mowa, <a href="https://video-ams2-1.xx.fbcdn.net/hvideo-xap1/v/t42.1790-2/11353798_919463668113780_647188966_n.mp4?efg=eyJybHIiOjQ0NiwicmxhIjoxMDE5fQ%3D%3D&rl=446&vabr=248&oh=46b1e3d07b95752ae7dc5ee5f6ba545d&oe=55A42363" target="_blank">link do samego trailera</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z czym mam problem? Ano z wieloma rzeczami. Po pierwsze - z patosem. Po raz kolejny, po "Man of Steel", mamy zjawiskowo powiewającą czerwoną pelerynkę i "głębokie" spojrzenia zadumanego nad losem świata Supermana. Daję słowo, trailer jest tak podniosły, że zapewne połowa USA ogląda ła go na stojąco nucąc hymn. Druga połowa wyciąga natomiast ręce żeby dotknąć Supermana jak ci szczęściarze w trailerze. I dobrze że Steve Rogers już kiedyś stwierdził, że "Jest jeden Bóg i na pewno tak się nie ubiera", bo co poniektórzy mogliby zacząć tworzyć nową religię. To by było!<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://cdn.wegotthiscovered.com/wp-content/uploads/CD3it1rWoAAEivV-1.png" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://cdn.wegotthiscovered.com/wp-content/uploads/CD3it1rWoAAEivV-1.png" height="320" width="314" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Batman w zbroi. <br />
Czy tylko ja zastanawiam się jak on będzie w tym walczył?</td></tr>
</tbody></table>
Ale Superman tonący w patosie to nie wszystko. Jest jeszcze przecież Batman. No, w każdym razie Ben Affleck grający Batmana. W zbroi. Ze świecącymi oczkami. Które są i tak lepsze od cierpiętniczego spojrzenia Afflecka bez zbroi.<br />
Nie, nie nie. To nie jest mój Batman. Nawet kiedy ściągnie tę zbroję... nie. Nie. Nie. Nie!<br />
<br />
<br />
Szczerze powiem: mam bardzo mieszane uczucia związane z castingiem do tej serii. Supermana już wiem, że nie lubię, w Batmana na obecnym etapie znajomości bardzo wątpię. Wonder Woman? O tym za chwilę. Aqua Man? Eeee... no piękny jest i chętnie powieszę sobie jego plakat na ścianie w ramach poprawy estetyki pokoju, ale w filmie go nie widzę. Nie ze względu na aktora, ale przez masakryczne wręcz odstępstwo od oryginalnej postaci. Z jeszcze większą obawą czekam na Flasha, między innymi dlatego, że aktor wybrany do tej roli zupełnie rozmija się z jakąkolwiek wizją tego bohatera, jaką dotychczas widzieliśmy.<br />
<br />
Oczywiście, to nie tak że całą obsadę bym wyrzuciła. Ogromne nadzieję wiążę z Jeremym Ironsem w roli Alfreda, natomiast z samego trailera mogę jednoznacznie stwierdzić, że bardzo czekam na Lexa Luthora w wykonaniu Jesse Eisenberga. Szczerze mówiąc jego też zupełnie nie widziałam w powierzonej mu roli... ale zapowiada się ciekawie. Nawet jeśli wiekiem zupełnie rozmija się z przyjętą przeze mnie chronologią. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wracając do samej Ligi: Wonder Woman. Słyszałam wiele krytycznych głosów dotyczących przedstawienia tej postaci. Że zbyt drobna, że zbyt mały biust, że kostium nie ten. Nie wiem, nie znam się, nie oceniam. Mam tylko jedną wątpliwość. Po ostatnim trailerze pojawiło się u mnie nieprzyjemne uczucie, że DC nie podołało właśnie zadaniu stworzenia mocnej i ciekawej kobiecej postaci. Jest to poczucie o tyle mgliste, że Wonder Women pojawia się w materiale w dwóch krótkich ujęciach. W których niby walczy, a jednak... no właśnie, spogląda w górę z wyrazem twarzy średnio rozgarniętej bohaterki filmów o Transformersach. Skutkiem tych 2-3 sekund jest moja ogromna obawa o los całej postaci. Bo jeśli w trailerze widzimy walczącą kobietę, ba, nie byle jaką kobietę, ale Wonder Women, a pierwsze co rzuca mi się w oczy to jej zalęknione oblicze to... no cóż. To słabo. Bo prawdziwa Wonder Woman zamiast z przerażeniem spoglądać na <strike>nawalające się transformersy </strike> walczących bohaterów, sama przejęłaby inicjatywę. I im jeszcze przywaliła. Tak, na powitanie. Niestety, nie widzę takiej energii w najnowszej Wonder Woman. I mam szczerą nadzieję że to tylko moje mylne wrażenie.<br />
<br />
Pokazana na Comic Conie zapowiedź dolewa jedynie oliwy do ognia wątpliwości dotyczących potencjalnego sukcesu superprodukcji DC. Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że film, będący z założenia początkiem wielkiej ekspansji kinowej DC, pojawia się trochę "na siłę" i nie w porę.<br />
<br />
Po pierwsze, DC trochę rozmija się ze swoją grupą docelową. Prawie jak w wydawanych ostatnio animowanych filmach pełnometrażowych, w których bohater ma lat 10, a dialogi są wymierzone na zmianę do ośmiolatków i ludzi dorosłych. W przypadku filmów problem jest jednak bardziej złożony. Z jednej strony, mam trochę wrażenie że DC celuje w fanów Mrocznego Rycerza. Na to wskazywałby poważny klimat i ogarniający wszystkich mhrooook. Sęk w tym, że jest to dość ograniczone grono widzów - zwłaszcza, że trylogia Nolana została zamknięta już jakiś czas temu (za rok różnica będzie wynosiła 4 lata), a fani Nolanowskiej wizji Batmana mogą obecnie nie chcieć biec do kina na filmy o nawalających się bohaterach z powiewającymi sztucznie pelerynkami.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://media.comicbook.com/uploads1/ugc/19718/batman-v-superman-118468.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://media.comicbook.com/uploads1/ugc/19718/batman-v-superman-118468.jpg" height="320" width="226" /></a></div>
<br />
Powiecie - to słaby argument. Za kilka tygodni rzesze 20-, 30- i 40-latków pobiegną do kina na Człowieka-Mrówkę. I tutaj pojawia się kluczowy problem DC: otóż ich grupę docelową w ciągu ostatnich kilku lat wychował Marvel. Z Iron Manem, Thorem i Strażnikami Galaktyki na czele - bohaterami, którzy mają swoje problemy, targają nimi konflikty, ale wciąż są fajni (tak, "fajni" to dobre słowo) i dają się lubić. Z filmami pełnymi humoru, można powiedzieć że lekkimi, łatwostrawnymi ale wciąż angażującymi. Takich, przy których człowiek dobrze się bawi i jest w stanie zignorować policzki, jakie twórcy wymierzają logice i zdrowemu rozsądkowi.<br />
<br />
A teraz przyjdzie DC i powie: zapomnijcie o Marvelu, TU mamy bohaterów z prawdziwego zdarzenia! Batmana w zbroi i półboskiego zbolałego Supermena. Tym razem NA SERIO. Wszyscy pobiegną do kina? No nie wiem.<br />
<br />
Zwłaszcza, że DC nie trafi w próżnię. Na jeden ich film w roku 2016 przypada 5 (!) produkcji będących adaptacją komiksów Marvela, z "Kapitanem Ameryka", "Deadpoolem" oraz "X-Men: Apocalypse" na czele. Nie mówię tu już o konkurencji jaką napotka DC - bo to oczywiste. Chodzi mi bardziej o coraz częściej wspominane przesycenie rynku produkcjami o superbohaterach. Kolejne lata ekspansji Marvela w połączeniu z naturalnym procesem starzenia się konkretnych grup widzów powodują, że coraz mniej oczekujemy (nie oszukujmy się) powtarzalnych historii o ludziach obdarzonych super mocami ratujących świat. Jasne, można przyciągać nas coraz to nowymi chwytami - i tu Marvel znów wiedział co robi zatrudniając choćby szalenie popularnego Benedicta Cumberbatcha do roli Doktora Strange'a. Jednak co za dużo, to nie zdrowo. DC i ich seria o Justice League będzie musiała przebijać się przez potężny mur oczekiwań wzniesiony nie przez niecierpliwie wyczekujących pasjonatów, ale nasyconych gatunkiem fanów, którzy przez ostatnie lata widzieli już naprawdę wiele.<br />
<br />
Tymczasem DC strzela sobie jeszcze na dobitkę w kolano, świadomie rezygnując z marek, które zostały już wypracowane.<br />
<br />
Spójrzmy na postać Flasha. Nie wiemy czy pojawi się już w "Batman vs Superman", ale bez wątpienia zobaczymy go w kolejnych odsłonach przygód Justice League. Skąd problem? Ano stąd, że w postać wcieli się Ezra Miller - aktor, którego lubię mniej więcej tak samo bardzo, jak nie wyobrażam sobie w roli Flasha. A dziwny casting to tylko czubek góry lodowej problemu. Miller jest bowiem <b>niepotrzebny. </b>DC obsadziło już przecież w roli serialowego Flasha Granta Gustina - aktora, który moim zdaniem jest "tym jedynym Flashem". Odpowiednio dowcipnym, błyskotliwym i zaciętym w dążeniu do celu.<br />
<br />
A, czekajcie. Zapomniałam. DC nie łączy serialów z filmami. Szkoda.<br />
<br />
Szkoda tym bardziej, że Gustin w roli Flasha, niezależnie od poziomu samego serialu, został bardzo dobrze przyjęty i byłby ogromną zachętą dla wielu osób by wybrać się na film. A zanim "Justice League" pojawi się w kinach, zachęciłby do oglądania serialu. Niestety, DC ma swoje własne plany, w których serial tworzy jeden świat i bohaterów, a film drugich. I jasne, można powiedzieć że Green Arrow z serialu zdążył przejeść się najbardziej wytrwałym widzom, ale przecież wprowadzono tam już tyle postaci ważnych dla Justice League! Mało tego, już wkrótce na małym ekranie zobaczymy "Legends of Tomorrow, gdzie DC wprowadzi kolejną bardzo ważną postać, Hawkgirl. I co, rok później ogłoszą, że zupełnie inna aktorka wcieli się w nią w filmie? Bo tak? Serio, szukanie dwóch aktorów do obsadzenia jednej roli powinno im się już dawno znudzić. Chociaż nie, odbili sobie zatrudniając Brandona Routha. Świetnego Supermana, który został Atomem. Bo przecież trzeba było znaleźć nowego Supermana.<br />
<br />
Aaaach, że ich tam w DC głowa nie pęka od samego myślenia o tym, co nawyrabiali!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://cdn1-www.comingsoon.net/assets/uploads/gallery/batman-v-superman-dawn-of-justice-1400694960/Batman_v_Superman:_Dawn_of_Justice_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://cdn1-www.comingsoon.net/assets/uploads/gallery/batman-v-superman-dawn-of-justice-1400694960/Batman_v_Superman:_Dawn_of_Justice_7.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A na koniec - Batczołg. Ktoś baaaardzo popłynął tworząc pojazd dla Batmana.</td></tr>
</tbody></table>
Podsumowując: mam złe przeczucia dotyczące zbliżającego się filmu "Batman vs Superman: Dawn of Justice". Mam złe przeczucia dotyczące kierunku, jaki obrało DC. Co gorsza, czym bardziej zagłębiam się w ich historie i postaci, tym bardziej mi szkoda tego, co obecnie tworzą. Inaczej niż w przypadku Marvela, uważam że dorobek komiksowy DC zasługuje na lepsze uczczenie.<br />
<br />
Mimo wszystko życzę im wszystkiego dobrego. A do kina nie wiem czy pójdę. Nie udało mi się przetrwać całego "Man of Steel", mam więc powody by myśleć, że tutaj będzie podobnie. Co nie zmienia faktu że prędzej czy później film zobaczę. I, mam nadzieję, powiem Wam jak bardzo się myliłam.<br />
<br />
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego tygodnia!<br />
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-56447716346531651262015-07-03T21:39:00.000+02:002015-07-03T21:41:48.409+02:00Nadchodzą nowości!<div class="MsoNormal">
Drodzy czytelnicy, <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
w mojej szalonej głowie pojawił się plan. Plan na
wprowadzenie tutaj czegoś nowego, czegoś tak kompletnie innego od
dotychczasowych postów, że aż sama sobie się dziwię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dotychczas było w dużej mierze o kulturze. Dużo o bajkach,
sporo o muzyce filmowej, trochę o filmach. Nie bójcie się, tych tematów nie
porzucę, za bardzo jestem z nimi związana i zbyt wiele pomysłów na nowe posty
rodzi się w mojej głowie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB2fTCN4ajfyF9oyukqDGP3YQ3INNzyISSTxd3KS212nnlaonznyq0d4NZM3wnjF0i_O64uqKJgAc0B47apRCSsSIewACR4e_p-msqY8pH2x4xrjclCl44aSUaXjJj_GW3P6lo_ySz78gZ/s1600/11225438_973167829370029_6898907639399701416_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB2fTCN4ajfyF9oyukqDGP3YQ3INNzyISSTxd3KS212nnlaonznyq0d4NZM3wnjF0i_O64uqKJgAc0B47apRCSsSIewACR4e_p-msqY8pH2x4xrjclCl44aSUaXjJj_GW3P6lo_ySz78gZ/s640/11225438_973167829370029_6898907639399701416_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mózg Robert już jest absolwentem. Teraz czas na mnie. A zaraz po tym... zmiaany!</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nowość będzie polegała na wprowadzeniu na blog tematów,
które zupełnie mijają się z kulturą (zwłaszcza popularną), a które, moim zdaniem,
są bardzo interesujące. A przy okazji stanowią istotną część mojego życia. <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po pierwsze – i tu jednak trochę (ale tylko trochę) nawiążę
do starych tematów, będą samochody. Takie z zupełnie dolnej półki (z którymi
mam do czynienia), a także z tej najwyższej (które kocham za samą przyjemność
ich oglądania). Jeszcze nie do końca wyklarowała się w mojej głowie wizja
postów o tej tematyce, ale nie martwcie się. Będzie jak zwykle mocno
subiektywnie i średnio profesjonalnie. Poza tym, co tu dużo tłumaczyć… jestem
kierowcą żółtej pandy bez wspomagania, nie mogę mieć profesjonalnego spojrzenia
na Lamborghini. <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Drugi kierunek, który chciałabym w najbliższym czasie
wprowadzić jest nauka. Pewnie część czytelników znających mnie osobiście wie,
że przez niemal dwa lata byłam zatrudniona w grancie naukowym, w którym badałam
mechanizmy uzależnień. Otóż w tym czasie
nauczyłam się całkiem dużo „bardzo mądrych”, a w rzeczywistości zupełnie
prostych rzeczy o funkcjonowaniu układu nerwowego. Co więcej, moją dalszą
ścieżkę zawodową również wiążę z neuropsychologią, więc niewykluczone że dowiem
się jeszcze więcej, jeszcze ciekawszych nowinek o tym, jak działa to coś
pomiędzy naszymi uszami. A potem chętnie o nich napiszę, łącząc przyjemne z
pożytecznym – a nuż ktoś odkryje dzięki mnie czym zajmuje się neuropsycholog,
albo co dzieje się w jego głowie kiedy ma kaca i pochwali się tym kolegom przy
najbliższej okazji!<o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jak więc widzicie, z końcem studiów pojawiają się w mojej głowie
zupełnie dziwne pomysły. Co istotne, dziwne nie znaczy złe (przynajmniej tak mi
się w tym momencie wydaje). Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Jak na razie jeszcze
chwila przerwy, w trakcie której wszyscy będziecie trzymać za mnie kciuki. A za
tydzień o tej porze może będziecie mogli nazwać mnie magistrem! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego upalnego weekendu! <o:p></o:p></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-41617548900980042512015-05-02T23:23:00.005+02:002015-05-03T09:17:39.473+02:00Oto jak brzmią Avengersi - czyli krótki przewodnik po muzyce z filmów Marvela<div style="text-align: justify;">
Drodzy czytelnicy,</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
mało mnie tu było ostatnimi czasy. Ale nic to, bo dziś po raz kolejny zabieram Was w fascynującą podróż po muzyce filmowej. Muzyce, która towarzyszy najpopularniejszym bohaterom. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka miesięcy temu <a href="http://zpopk.pl/jak-brzmia-avengersi-czyli-o-kryzysie-w-muzyce-filmowej.html#axzz3Z0Wl6SJT">zwierz popkulturalny popełnił bardzo ciekawy tekst na temat kryzysu w muzyce filmowej.</a> Pisał o tym, że w nawet najbardziej kasowych produkcjach ostatnich lat ścieżki dźwiękowe są po prostu kiepskie, zupełnie niezapadające w pamięci oglądających. Cóż, trudno się z tym choćby częściowo nie zgodzić - nawet mnie, obsesyjnie wyszukującej w każdym soundtracku choć jednego godnego ponownego odsłuchania utworu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A jednak, na przekór kryzysowi, i z okazji zbliżającej się premiery "Avengers: Age of Ultron", zamiast kolejnej recenzji (podejrzewam że będziecie ich mieli aż za dużo za kilka dni), postanowiłam: A co, powiem Wam jak brzmią Avengersi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo przecież brzmią. Każdy bohater musi brzmieć.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqC2UCN0OIhgO_b15MmILXYyYvIGYmvT2Jb8DTKyhyb-5lrsdThUKbFiieSxToF4hqSY8PyupX0usUR9kW8iHrttQ3rzICr2oay3DeyaudjJfJCtetf_hN3f2Bx8vHP7NHXDZwvoPjnnPz/s1600/Avengers-Age-of-Ultron-london-film-premiere-MarkMeets.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqC2UCN0OIhgO_b15MmILXYyYvIGYmvT2Jb8DTKyhyb-5lrsdThUKbFiieSxToF4hqSY8PyupX0usUR9kW8iHrttQ3rzICr2oay3DeyaudjJfJCtetf_hN3f2Bx8vHP7NHXDZwvoPjnnPz/s1600/Avengers-Age-of-Ultron-london-film-premiere-MarkMeets.jpg" height="352" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Dawno, dawno temu... czyli jakieś 7 lat temu... w naszej świadomości pojawił się Tony Stark. Iron Man. Wraz pierwszym filmem, znany obecnie z soundtracku do "Gry o Tron" Ramin Djawadi dostarczył nam ścieżkę dźwiękową uzupełniającą historię o charyzmatycznym miliarderze który postanowił walczyć ze światem w super-nowoczesnej zbroi własnego autorstwa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moim zdaniem Djawadi nie miał przy "Iron Manie" prostego zadania. Po pierwsze - myślę że trudno pisze się muzykę pod tak piekielnie charyzmatyczną postać. A jeśli się zastanowić, to wręcz pod aktora, bo przecież Robert Downey Jr. już na zawsze w naszej świadomości pozostanie Iron Manem. Po drugie - kluczowe dla kompozycji jest słowo "Iron". Do historii z technologią na najwyższym poziomie i facetem uganiającym się za terrorystami w napakowanej nowinkami zbroi bardzo łatwo napisać mało wyrafinowany, a wręcz prostacki soundtrack. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z "Iron Manem" jest troszkę jest z "Pacific Rim" - jeśli kompozytor posunie się za daleko, cały film zrobi się kiczowaty (nawet jeśli osobno - muzyka i obraz/efekty specjalne wcale nie są takie złe). Na szczęście muzyka do Iron Mana obroniła się. Dostaliśmy kilkanaście utworów, który łączy jeden temat: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/I9PhfUsFvj0/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/I9PhfUsFvj0?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Driving with the Top Down"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Co dalej? Cóż, głupio przyznać, ale niewiele więcej kojarzę. W pierwszym "Iron Manie" właśnie ten temat muzyczny dominował, zwłaszcza w scenach w których Tony Stark przyodziewał jakąkolwiek wersję swojej zbroi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydaje mi się, że muzyka spełniła swoją funkcję. Nie ma w niej elementu kiczu, a równocześnie nie wypada blado w konfrontacji z bohaterem granym przez Roberta Downey Jra. Z drugiej strony - również nie zachwyca, i jest to największy zarzut wobec soundtracku, który naprawdę ma potencjał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie większy niż ścieżka dźwiękowa do drugiej części "Iron Mana", gdzie John Debney (a jakże, zmienili kompozytora), postanowił chyba wywołać efekt: "to tam była jakaś ścieżka dźwiękowa?" Skutek jest taki, że w kontekście "Iron Mana 2" prędzej pomyślimy o albumie "AC/DC Iron Man 2"niż o ścieżce instrumentalnej. Za karę za zupełnie nieciekawy soundtrack, właśnie AC/DC dopuszczę w tym momencie do głosu:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/79WvjH_ozxI/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/79WvjH_ozxI?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Guns for Hire"</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale, ale! Iron Man to na razie jedyny bohater uniwersum Marvela, który doczekał się aż trzech filmów. Co więc z muzyką z "Iron Mana 3"? Skomponował ją niejaki Brian Tyler, którego będę chwalić za kilka-kilkanaście akapitów. Skierował on ścieżkę dźwiękową w zupełnie inną stronę niż poprzednicy. Jest bardziej Marvelowsko i filmowo, mniej rockowo. Niestety, ze względu na to, że nie jest to jedyna współpraca Tylera z wytwórnią, ścieżka dźwiękowa nie bardzo różni się od innych. Mimo to słucha się jej przyjemnie, zwłaszcza jeśli porównać z poprzednimi soundrackami. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ELbXvES3Asw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/ELbXvES3Asw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Iron Man 3"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W przypadku "Iron Mana 3" cieszy zwłaszcza różnorodność. Nie jest już wyłącznie rockowo, AC/DC nie wtrąca co chwila swoich kilku groszy, czasem robi się smutno, czasem strasznie. Widz znający poprzednie części, również za sprawą muzyki ma poczucie, że bohater dojrzał, a wraz z nim cała historia. Niechcący, poprzez zamawianie ścieżki dźwiękowej przy każdym filmie u innego kompozytora, producenci wyszli na swoje. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale, jeśli mam być szczera, nie kombinowałabym tak przy innych produkcjach. Bo takie eksperymenty nie zawsze kończą się dobrze. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/IMRJHbnuvuc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/IMRJHbnuvuc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Isolation"</i> </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
No dobrze, koniec z Tonym Starkiem, przechodzimy do kolejnego bohatera. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całkiem niedawno jeśli by popatrzeć w kalendarz, Marvel cofnął się w przeszłość i przedstawił nam <strike>Human Torch w wersji "na patriotę"</strike> pierwszego z Avengersów, Kapitana Amerykę. Film, zwłaszcza porównując z obecnymi produkcjami Marvela, przeszedł bez echa. Tak naprawdę wielu sięgnęło po "Captain America: The First Avenger", kiedy uniwersum zaczęło się rozrastać i do wszystkich dotarło, że Steve Rogers będzie jedną z kluczowych postaci całej historii. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Muzykę będącą tłem dla zmagań Kapitana Ameryki skomponował Alan Silvestri - facet, o którym jeszcze dziś usłyszycie. Sountrack jest dość mało oryginalny, natomiast świetnie pasuje do historii o bohaterskim Amerykaninie. Serio, podobne dźwięki odnajdziecie w masie produkcji katastroficznych, w których Ameryka (jako centrum naszego świata, oczywiście) zostaje zaatakowana przez kosmitów/zamrożona/zasypana/zalana/zniekształcona przez wulkan lub trzęsienie ziemi. W takich filmach zawsze jest jakiś mężczyzna, który może nie radzi sobie z prywatnym życiem, ale za to jest dobrym człowiekiem i obywatelem, przypadkowo posiadającym wiedzę lub umiejętności, które mogą uratować Amerykę. To znaczy świat. </div>
<br />
A jak zaczyna się takie filmy? O tak:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Zd3oAj6PJTQ/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Zd3oAj6PJTQ?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Captain America Main Titles"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Cóż, nikt nigdy nie próbował przed nami ukryć, że Kapitan Ameryka to wzorcowy bohater rodem z Ameryki. Odróżnia się od innych chyba tylko tym, że za jego "kadencji" nic nie musi niszczyć planety, bo jest akurat wojna i Hilter wyręcza wszystkie kataklizmy razem wzięte. Ale skoro już Marvel stworzył Stanom Zjednoczonym bohatera, to Silvestri musi stworzyć dla niego marsz. A co, niech ma, w końcu jest żołnierzem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/qrXwAeJ87Bk/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/qrXwAeJ87Bk?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Captain America March"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Kapitan Ameryka powrócił do nas jeszcze dwa razy. Raz, w "Avengers", o których będzie za chwilę, a potem - w sequelu swego pierwszego filmu, czyli w "Captain America: Winter Soldier", I teraz uwaga: Oczywiście musieli wymienić kompozytora tworzącego sountrack. Alana Silvestri zastąpił Henry Jackman, który pisał muzykę choćby do "X-Man: First Class" (pamiętacie z tego jakikolwiek utwór? Dźwięk? Nie? No właśnie).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zarówno Steve Rogers, jak i Henry Jackman zostali skonfrontowani z zupełnie innym światem. Po pierwsze - akcja filmu rozgrywa się w teraźniejszości. Po drugie - jesteśmy w fazie rozkwitu Marvela, kiedy to na kolejne filmy miliony fanów czekają z utęsknieniem, a słaby film spotka się nie tyle z brakiem rozgłosu, co z otwartą krytyką. Jakby nie patrzeć - na kark bohatera i kompozytora spadła nie lada odpowiedzialność. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moim skromnym zdaniem - film był bardzo dobry. Na tyle dobry, że zainteresował mnie - osobę która kino szpiegowskie omija szerokim łukiem. Co do ścieżki dźwiękowej, cóż, nie było już tak dobrze. Jackman troszkę za bardzo popłynął we współczesne kino akcji, za mało odniósł się do wcale nie tak złego starego Kapitana Ameryki. Oczywiście, nie brakuje charakterystycznej, choć nieco przerobionej fanfary: </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/4TF5_d4R3pI/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/4TF5_d4R3pI?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"The Smithsonian"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ciekawa sprawa : Jackman postanowił stworzyć tematy muzyczne dla wszystkich bohaterów, a więc oprócz tematu "Captain America" mamy też utwór "Natasha" oraz "The Winter Solider". Jeśli chcecie je usłyszeć, to przestańcie. Tak bezbarwnych ścieżek dla postaci dawno nie słyszałam. A szkoda, bo obie postaci są przecież świetne. Zwłaszcza Czarna Wdowa zasłużyła na coś więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego też: bojkot. Przechodzimy do następnego filmu. I bohatera zupełnie, totalnie i absolutnie innego. Do Thora. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak brzmi Thor? Cóż, jeśli odnieść się do pierwszego filmu z jego udziałem, to brzmi... mało subtelnie. Autorem sountracku do "Thora" jest powszechnie lubiany Patrick Doyle, czyli bardzo miły pan, który tworząc niektóre swoje dzieła wyłączył tryb "delikatność", a przy okazji zapomniał włączyć "subtelność".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Thor" ma właśnie taki sountrack. Wszystkiego jest dużo, wszystko jest głośnie i intensywne. I ja wcale nie mówię że to źle. Bo jeśli pamiętam soundtrack z któregoś filmu Marvela, to na pewno z "Thora". Zresztą Doyle dość dobrze się wpasował. Główny bohater jest przecież także bardzo mało subtelny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym, w natłoku dźwięków jest kilka perełek, o których trudno nie wspomnieć. Ot, takie "Ride to Observatory". Bohaterowie podrywają wierzchowce do galopu jadąc tęczowym mostem. A w tle słyszymy to: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/tW2qLBU5cAM/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/tW2qLBU5cAM?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Ride to Observatory"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Pasuje? Mnie bardzo. Dzięki takim fragmentom czasem chcę wracać do tej ścieżki, nawet pomimo że często czuję, jak bardzo jest infantylna w porównaniu z innymi dziełami do filmów fantastycznych, jak mało wyrafinowana. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale co tam, kto powiedział że zawsze musimy słuchać muzyki na najwyższym poziomie.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/kWmfIacPS94/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/kWmfIacPS94?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Earth to Asgard"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Jest jeszcze jedna zaleta sountracku do "Thora". Otóż powstał drugi film - i drugi sountrack. Podobnie jak w przypadku "Iron Mana" i "Kapitana Ameryki" skomponował go zupełnie inny człowiek niż w przypadku pierwszej części. Inaczej niż w przypadku "Iron Mana" i "Kapitana Ameryki", drugi soundrack wypadł o niebo lepiej od pierwszego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za ścieżkę dźwiękową do "Thor:Mroczny Świat" zabrał się wspominany już wcześniej Brian Tyler, znany z soundtracków do trzeciego "Iron Mana" oraz kilku części "Szybkich i Wściekłych". Poza tym może się Wam kojarzyć jako autor <a href="https://www.youtube.com/watch?v=hvha-7EvwNg">fanfary, którą słyszymy oglądając logo Marvela</a>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że (jeśli efektu tego nie osiągnęłam przy "Iron Manie"), wywołałam u Was teraz reakcję w stylu "Aaaaaa, to teeeeen". No więc tak. To ten. Z TĄ fanfarą. Kilka razy już pewnie ją słyszeliście. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Soundtrack do drugiej części przygód Thora nawiązuje na szczęście, choć częśćiowo, do kompozycji Patricka Doyla. Powiedziałabym że go rozwija, i to w dobrym kierunku, z uwzględnieniem brakującej wcześniej estetyki i wyczucia. Kiedy trzeba, jest podniośle, patetycznie i bardzo Marvelowsko;</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/KuGAnjqAZBw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/KuGAnjqAZBw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Thor: The Dark World Theme"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Co odróżnia Tylera od Doyla, to te fantastyczne momenty, kiedy muzyka staje się subtelna i delikatna. I fakt, że wciąż pasuje ona do całego obrazu. Tak jest przy utworach typu "Lokasenna", tak jest również przy temacie muzycznym poświęconym Lokiemu. Tym razem, w przeciwieństwie do "Winter Soldier" drugoplanowy bohater otrzymał naprawdę ciekawy soundtrack. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/sodBn_YI99k/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/sodBn_YI99k?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Lokasenna"</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/R5J2nIcxwKw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/R5J2nIcxwKw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"The Trial of Loki"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
No dobrze, ale musimy w końcu dojść do tego, co interesuje nas najbardziej, a mianowicie do filmu, który przedstawił nam Avengersów. Większość z nas bardzo dobrze pamięta szał i ogromne oczekiwania, które towarzyszyły premierze "Avengers". Jeśli chodzi o muzykę, to pamięta ją niewielu. Nic dziwnego, jeśli mam być obiektywna to muszę stwierdzić że nie odróżnia się ona szczególnie od tworów które zaprezentowali Marvelowi Tyler lub Silvestri. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A, czekajcie. Muzykę do "Avengers" sprezentował nam Silvestri. I w tym momencie fanfary i marsze powinny przestać nas dziwić. Tak więc na początek, prezentuję Wam chyba najbardziej zapadający w pamięć utwór:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/72MeeEMDXps/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/72MeeEMDXps?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"The Avengers"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W tym jednym utworze Alan Silvestri zawarł 100% swojej wizji na filmy o superbohaterach. Czy "The Avengers" to zła ścieżka dźwiękowa? Niekoniecznie. Uważam, że podobnie jak w przypadku "Kapitana Ameryki", kompozytor bardzo mocno oparł się o wizję amerykańskiego (super)bohatera. Takiego, który stoi na scenie z flagą amerykańską w tle i tysiącem wiwatujących ludzi przed sobą. Stanowczo, do takiej muzyki można stać. Albo maszerować. Jako bohater, wybawca ludzkości. Zresztą cały soundtrack jest zbudowany tak, żeby podkreślić jak bardzo postaci które śledzimy powinny uratować popadający w ciemność świat. I jak bardzo wszyscy potrzebujemy, żeby zjawił się taki Nick Fury i zawiązał drużynę superbohaterów. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/eNSgSubWeGg/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/eNSgSubWeGg?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Arrival"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Alanowi Silvestri udało się jeszcze jedno: na sam koniec, wykorzystując ten sam temat muzyczny który przewijał się przez cały film, daje obietnicę czegoś więcej. Temat "The Promise" ma oddziaływać na słuchacza i to robi. Fenomenalnie wpisuje się w rozgrywający się na ekranie dialog Marii Hill i Nicka Fury'ego. Co jeśli świat znów będzie potrzebował Avengersów? Zjawią się i pomogą. Dlaczego? Bo będziemy ich potrzebować. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obiecuje to Nick Fury, obiecuje i Alan Silvestri. Skutkiem jest to, że człowiek wychodzi z kina i już chciałby widzieć, jak Avengersi po raz kolejny ratują świat. </div>
<div style="text-align: justify;">
I wiecie co? Właśnie zaczęli to robić. Za tydzień "Age of Ultron" trafi do naszych kin.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obiecajcie, że przed wyjściem do kina posłuchacie tego kawałka. Ja w każdym razie na pewno to zrobię. Jako dobrą wróżbę dla tego filmu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/iq-fCFQsz_8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/iq-fCFQsz_8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"A Promise"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W internetach pojawił się już soundrack do "Age of Ultron". OCZYWIŚCIE Silvestri nie utrzymał się na dwa filmy, zastąpił go duet w postaci Briana Tylera i... tu nowość, Dany'ego Elfmana. Słowem - może być ciekawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Specjalnie i z premedytacją nie opowiem Wam o tym soundtracku. I nie przesłucham go. Chcę mieć niespodziankę. Jeśli będziecie ciekawi, spytajcie mnie o niego za tydzień, na pewno odpowiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję że teraz już wiecie jak brzmią Avengersi. I że choć na chwilę choć jeden z wyżej przedstawionych utworów utkwi Wam w głowie. Jasne, nie jest to muzyka, którą za 20 lat rozpozna każdy dzieciak. Nie będzie z tego następnego Marszu Imperialnego. A jednak te "marvelowskie" marsze i fanfary mają w sobie coś charakterystycznego. Coś, co obecnie współtworzy już świat wykreowany przez Marvela i Disneya. W większym stopniu niż w przypadku DC, do którego chyba już na zawsze przylgnie Zimmerowskie "DUUUUUUMMM, DUUUUMMMM". </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście istnieje też opcja, że w oczekiwaniu na kolejny film Marvela po prostu tracę głowę i wszystko co związane z "Avengersami" zaczyna mi się podobać i wpadać w ucho. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale to już zostawię Waszemu osądowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłej końcówki długiego weekendu!</div>
<br />
<br />
<br />
<br />enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-38448089152691221022015-04-07T21:41:00.001+02:002015-04-08T10:09:06.266+02:00Szybcy i Świetni - czyli za co tak bardzo lubimy oglądać samochody na ekranie?<div style="text-align: justify;">
Drogi czytelniku,<br />
<br />
Skończyły się święta i wracamy do rzeczywistości. Oraz mniej lub bardziej ambitnych wydarzeń kulturalnych. Dziś będzie o filmach... cóż, świetnych, a mimo wszystko bardzo mało ambitnych.<br />
<br />
Już wkrótce w kinach pojawi się kolejna, siódma już część kultowej serii "Szybcy i Wściekli". - międzynarodowego fenomenu, który już na dobre wpisał się do kanonów kinematografii jako jeden z najpopularniejszych cyklów filmowych.<br />
<br />
A ludzie pobiegną do kina. Po raz kolejny, można rzec. I to mimo, że doskonale zdają sobie sprawę z poziomu, jaki prezentują sobą "Szybcy i Wściekli". Mimo, że autorzy scenariusza słowo "logika" wymazali już dawno ze swoich słowników. Że wszystko, począwszy od kreacji postaci, poprzez kolejne wątki, kończąc na dialogach jest przeciętne, żeby nie powiedzieć sztampowe.<br />
<br />
Nie ważne! Większość z nas już od dawna czeka na ten film i zupełnie nie dba o to, że najprawdopodobniej przebije wszystkie poprzednie brakiem kontaktu z rzeczywistością. My po prostu kochamy takie rzeczy oglądać.<br />
<br />
Skąd u nas taka miłość do filmów i programów z samochodami w roli głównej? Poniżej przedstawiam aż sześć mniej lub bardziej racjonalnych powodów tego zamiłowania. Jako kluczowe przykłady - oczywiście "Szybcy i Wściekli", "Need for Speed" oraz "Top Gear". A jako ilustracje - Vin Diesel i piękne samochody.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj40Cui3gBe3duPgCeINzigtHqGCpgdNrtgml1Lr0EzHozoMSB53cvdKRoVYF8Fl9q-2r9FIC8lnsBshGTTt1WJ7JYBPcVixCKRh1VyE0mFOhTEmDOPJLQ9Oz_MqkWFrgdxecO8bWlVs2q6/s1600/M%C5%82ody+i+pi%C4%99kny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj40Cui3gBe3duPgCeINzigtHqGCpgdNrtgml1Lr0EzHozoMSB53cvdKRoVYF8Fl9q-2r9FIC8lnsBshGTTt1WJ7JYBPcVixCKRh1VyE0mFOhTEmDOPJLQ9Oz_MqkWFrgdxecO8bWlVs2q6/s1600/M%C5%82ody+i+pi%C4%99kny.jpg" height="400" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Vin Diesel. Młody, łysy i piękny <br />
(tak, wiem, że żadne oprócz"łysego" nie pasuje do Vina Diesla).</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
Sprawa wydaje się dość prosta. Producenci i aktorzy zawierają z nami bezsłowną umowę. Dają nam szybkie samochody, kilku ścigających się nimi bohaterów i jakiś zupełnie czarny charakter. Do tego dokładają dużo średniej jakości humoru, piękne krajobrazy, efekty specjalne i proste drogi. Ewentualnie tory wyścigowe na lotniskach. Mogą też pojeździć po świecie z jakąś trasą reklamową. My w tej umowie jesteśmy od tego, by zapewnić oglądalność, nie ważne czy to "Szybcy i Wściekli" czy "Top Gear".<br />
I oczywiście na chwilę wszyscy zostajemy specjalistami od super-samochodów i wyścigów samochodowych.<br />
<br />
Proste? Pewnie tak, a jednak jest w tych filmach coś więcej. Coś, co pozwala "Szybkim i Wściekłym" kosić miliony na kolejnych częściach, a czego może nieco brakuje "Need for Speed", skoro wszyscy i tak ten tytuł kojarzą z grą komputerową.<br />
<br />
O czym/kim mowa?<br />
<br />
<br />
<b>Po pierwsze - Vin Diesel. </b>Tak, stanowczo, Vin Diesel to jeden z głównych powodów dla których duża część z nas albo radośnie pobiegnie do kina na "Szybkich i Wściekłych", albo równie radośnie obejrzy ten film w domu. Diesel nie tylko gra jednego z głównych bohaterów filmu. Jest twarzą całego cyklu. Ikoną, symbolem i reklamą "Szybkich i Wściekłych" jednocześnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
No i nie zapominajmy - jest również ich producentem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWtIaqbiQDu6hSi3_IozDLnXmIJqS0PAI0w80KRf6jWpUVmAvK5nWLc6-meP_Kl2y3AVWpshyphenhyphenGKt6bLtQsBiEKFS1eZUulXgnU4pf-kV1i6XHcoO29L13BmVqF2ZjfwHkMlsoSJu9Vkv4D/s1600/Vin+Diesel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWtIaqbiQDu6hSi3_IozDLnXmIJqS0PAI0w80KRf6jWpUVmAvK5nWLc6-meP_Kl2y3AVWpshyphenhyphenGKt6bLtQsBiEKFS1eZUulXgnU4pf-kV1i6XHcoO29L13BmVqF2ZjfwHkMlsoSJu9Vkv4D/s1600/Vin+Diesel.jpg" height="400" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W czym tkwi jego magia? Wykreował postać, która generalnie jest. I przy okazji emanuje zajebistością. Wystarczy że stanie, założy ręce na przerośniętej klacie i popatrzy. I to już wystarczy. A jak już zdecyduje się odezwać... noo, to już nie są żarty. </div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, grany przez Diesla Toretto jeździ również samochodami, i to całkiem sprawnie i szybko. Mało tego - potrafi zebrać drużynę, której nie straszne żadne wyzwanie i którą traktuje jak rodzinę. Serio, każdy chciałby mieć w rodzinie takiego Doma Toretto, choćby po to by odstraszał delikwentów swoim wyglądem i odwoził podrasowanym samochodem do pracy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ach, zapomniałabym dodać: każdy, kto oglądał "Szybkich i Wściekłych" jest świadom jeszcze jednej cechy bohatera granego przez Vina Diesla. Otóż jest on ponad wszystkim tym, czego powinien obawiać się zwykły śmiertelnik. Z zasadami fizyki na czele. Toretto wychodzi bez szwanku z niezliczonych wypadków samochodowych. Lata nad autostradą, a spadając na maskę samochodu nie doznaje nawet najmniejszego urazu (kręgosłup najwyraźniej pożyczył od Supermana). Postrzelony, sam wyciąga kule ze swojego ciała, po czym zakleja ranę plastrem. No i oczywiście wychodzi z osmoloną koszulką z rozbitego, palącego się samolotu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A jak leci w kosmos, to staje się gwiazdą wymawiając tylko trzy słowa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXS-ASTMv8ix22mUTd1VaA6HaOn6ejuqyzP7W-bnlJt-hhFqLlOijo8sWzklFXDASEQbPprtCAk9sWr-xwTs5M8YjWC3Usi8deW_ODZJNBllQMvdKfUPIINg-r2_irueBGqpofUBwZA-p/s1600/tumblr_nb3cc0XRJa1tamwvfo5_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXS-ASTMv8ix22mUTd1VaA6HaOn6ejuqyzP7W-bnlJt-hhFqLlOijo8sWzklFXDASEQbPprtCAk9sWr-xwTs5M8YjWC3Usi8deW_ODZJNBllQMvdKfUPIINg-r2_irueBGqpofUBwZA-p/s1600/tumblr_nb3cc0XRJa1tamwvfo5_500.gif" height="140" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby nie było niedomówień, chcę o tym powiedzieć na początku: Vin Diesel to inna kategoria. I cokolwiek napiszę poniżej, Vin Diesel jest level wyżej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem czy zawsze będę miała rację, ale przy tym konkretnym człowieku lepiej założyć tak na samym początku. </div>
<b><br /></b><b>Po drugie - Bohaterowie ze stali. </b> Jeśli graliście choć w jedną grę w której prowadziliście samochód, a zwłaszcza jeśli tym samochodem ścigaliście się, uciekaliście policji albo (ogólnie rzecz biorąc) przejmowaliście władzę nad miastem, to wiecie ile te samochody mogą wytrzymać. A przy okazji - jak trudno zrobić coś osobnikowi za kółkiem. Trzeba naprawdę się postarać żeby Wasza bryka przestała przypominać środek lokomocji, a i tak wyjdziecie z niej bez szwanku, dowiadując się na koniec że złapała Was policja. Ewentualnie dostaniecie nowy samochód i pojedziecie dalej.<br />
W filmach o których dzisiaj mowa jest podobnie, i to nie tylko z Vinem Dieslem. Owszem, może i samochody trzeba wymieniać dość często, ale bohaterowie - tych śmierć się nie ima. Siedząc za kółkiem wpadają przez okno do restauracji, rozwalają biurowce, zaliczają kilka dachowań, i to tylko po to, by w kolejnej scenie z rozcięciem na czole i przybrudzonych ciuchach szukać nowego samochodu.<br />
Żeby nie było - ci bohaterowie umierają, ale tylko wtedy, gdy wymaga tego scenariusz. Co powoduje, że niczym Hanka Mostowiak giną z powodu zupełnie błahych powodów, a wychodzą bez szwanku z naprawdę potężnych katastrof.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjtvkbhLXmgNqifReHhW-Lm7MBvIE0GQ7bXY1d8Gww8OLOn9Mc8Ja6NKpydLcWg_qvIJGCvVsB9YRjoa_jz41xYoiQFHgciZQN02FDwolcWhGejdk7WIp4mTacHAsZvk14XV94yXZkIR0y/s1600/Szybcy+i+W%C5%9Bciekli+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjtvkbhLXmgNqifReHhW-Lm7MBvIE0GQ7bXY1d8Gww8OLOn9Mc8Ja6NKpydLcWg_qvIJGCvVsB9YRjoa_jz41xYoiQFHgciZQN02FDwolcWhGejdk7WIp4mTacHAsZvk14XV94yXZkIR0y/s1600/Szybcy+i+W%C5%9Bciekli+1.jpg" height="360" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takimi cudami jeździli bohaterowie "Szybkich i Wściekłych" daaawno temu. W pierwszej części.</td></tr>
</tbody></table>
<b>Po trzecie - Milusi przestępcy. </b>Czy to "Szybcy i Wściekli", czy to "Need for Speed", bohaterowie są przede wszystkim "fajni". Są wykreowania tak, by widz ich lubił, śmiał się z ich żartów, kibicował im w trakcie wyścigów. Zwłaszcza gdy goni ich policja.<br />
Nie jest to jakiś bardzo oryginalny pomysł, co wydaje się dość ciekawe biorąc pod uwagę, że przecież mówimy o zwykłych przestępcach. Ludziach, którzy za nic mają przestrzeganie prawa - począwszy od naprawdę poważnych spraw (ale umówmy się, nikt już w kinie nie jest zaszokowany strzelaninami), po recydywę - w "Need for Speed" główny bohater wychodzi z więzienia i w pierwszej godzinie łamie warunki zwolnienia warunkowego - po czym znowu trafia do więzienia, by po pół roku wyjść... i od razu złamać warunki zwolnienia... Zupełną normą jest już łamanie przepisów drogowych. Ograniczenia prędkości? Błagam. Jazda pod prąd? Norma. Najprostsze zakazy? Te to już w ogóle poszły w zapomnienie, skoro nawet w Top Gear są obiektem żartów.<br />
<br />
Żeby nie było: nie chcę tu krytykować filmów typu "Szybcy i Wściekli". Moim celem jest zwrócenie uwagi na ciekawy fakt: pomyślcie co myślicie albo mówicie, kiedy kilku młodych ludzi ściga się na ulicy obok w głośnych, tuningowanych samochodach. Albo jak komentujecie "bohaterów" takich programów jak "Uwaga, Pirat!". No jasne - idioci, wariaci, szaleńcy. Proszą się o śmierć. I nawet nie chcecie myśleć o nielegalnych wyścigach które mają miejsce w waszych miastach w godzinach nocnych.<br />
A potem oglądacie wyścig w którym główny bohater ściga się po ulicach wielkiej metropolii i świetnie się bawicie. Nawet jeśli w jego trakcie część samochodów wybucha, wpada do wody, wjeżdża w drzewa. Jeśli bohater na ferrari przelatujące nad jego głową reaguje lekkim podniesieniem jednej brwi, to znaczy że wszystko jest spoko. A dlaczego? Bo są fajni, sympatyczni i kochają to, co robią. Wygłaszają monologi o jedności z samochodem i przybierają mega skupione miny na starcie wyścigów. Albo jak w Top Gear - wręcz kontemplują jazdę super-autami.<br />
<br />
Jeszcze raz - ja tego absolutnie nie krytykuję. Mało tego, sama przez jakiś czas po obejrzeniu sześciu części "Szybkich i Wściekłych" zaczęłam jeździć duuużo szybciej. A przez "Top Gear" sama miałam lżejsze podejście do przepisów Aż pewnego dnia zorientowałam się że wcale nie mam takich umiejętności jak ci na filmie czy w programie telewizyjnym. I trochę mi przeszło. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguZWNEkoSEWTaqH2LBYZtprjTeyffSe2Z2Ysw6emkmpJHS99RlS-n-nQ0XIvU3yBexlnpJukRurGe3MVL_1RcLhM8kd7gTvkV9MQfO_GsRotfI0lJpJB82Ww_SPjWwAVxd3jtHNfhqYl6V/s1600/Need+for+speed+samochody.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguZWNEkoSEWTaqH2LBYZtprjTeyffSe2Z2Ysw6emkmpJHS99RlS-n-nQ0XIvU3yBexlnpJukRurGe3MVL_1RcLhM8kd7gTvkV9MQfO_GsRotfI0lJpJB82Ww_SPjWwAVxd3jtHNfhqYl6V/s1600/Need+for+speed+samochody.jpg" height="364" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A takimi CUDAMI jeżdżą bohaterowie Need for Speed. </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b><br />Po czwarte - </b><b>Rodzina ponad wszystko. </b>"Szybcy i Wściekli" wyznaczyli pewien bardzo specyficzny kanon przedstawiania postaci ścigających się wypasionymi samochodami. Jak już pisałam - to bardzo sympatyczni i często charyzmatyczni przestępcy. To, co czyni ich jeszcze bardziej godnymi polubienia, jest podejście do rodziny i najbliższych. W pierwszej części "Szybkich i Wściekłych" nastawienie Briana wobec Toretto zmienia się, kiedy dostrzega jak wiele jest on w stanie zrobić dla przyjaciół. A nawet nie przyjaciół, ale rodziny, bo tak traktował ludzi, z którymi pracował, również podczas wyścigów czy nielegalnych rajdów. Jak wszyscy wiemy Brian sam dołączył do tej "rodziny", aby w kolejnych częściach przyjąć do niej jeszcze kilku członków. Podobnie w "Need for Speed", wszystko rozbija się o pomszczenie przyjaciela, który był dla głównego bohatera niczym młodszy brat. Przyjaciele Tobey'ego (bo tak nazywa się bohater) są tacy fajni, bo nie zapominają o nim nawet przez lata, kiedy ten siedzi w więzieniu. A wszyscy razem są w stanie poświęcić dla siebie naprawdę wiele. W przeciwieństwie do Dino Brewstera, głównego antagonisty, który nie widzi nikogo poza sobą. Kolejnym świetnym przykładem (choć już bardziej z życia) są w ostatnich tygodniach prowadzący Top Gear. Dobra, może i na potrzeby programu zostawiają się w tyle za każdym razem, kiedy któremuś popsuje się samochód, ale (nie oszukujmy się) potem zawsze na niego czekają. A kiedy J. Clarksona wyrzucili z BBC, Hammond i May kategorycznie odmówili poprowadzenia kilku odcinków Top Gear bez niego.<br />
Lubimy oglądać takie rzeczy. I wybaczamy dużo bohaterom, którzy ponad wszystko cenią rodzinę i przyjaźń. Zwłaszcza, jeżeli równocześnie ścigają się po mieście niepoprawnie wręcz podrasowanymi samochodami.<br />
<b><br /></b>
<b><br /></b><b>Po piąte - Totalny brak granic. </b>To jest coś, co trzeba przyjąć z miejsca oglądając tego typu filmy: Bliżej im do fantastyki niż faktu. Samochody (i Vin Diesel) latają niczym niesione silnikami odrzutowymi, bohaterowie zawsze trafiają tam, gdzie chcą trafić, a policja nigdy nie nadąża za tym, gdzie i jak ich złapać. Aż trudno uwierzyć że dopiero w piątej części "Szybkich i Wściekłych" nasz dream-team pomyślał o kradzieży na wielką skalę... Zwłaszcza, że będąc po stronie "naszych", policjantki mogą nosić kamizelki kuloodporne z wielkim dekoltem, a i tak nikt nie wpadnie żeby postrzelić je właśnie tam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ8ytzy_p76t-TSXNVqDLVhSUSMSgdrO7nj_iyW5eVnbYlN9JzIp7EbL7GSW7TuxzvrSxP3x7pg8O1GYlL8tY0WAvSF0TEWdWbPbcwN4yVQiWneJp1t0iFQ7UBx3TmEPwEK8RtN3IC_-wF/s1600/Flying+car.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ8ytzy_p76t-TSXNVqDLVhSUSMSgdrO7nj_iyW5eVnbYlN9JzIp7EbL7GSW7TuxzvrSxP3x7pg8O1GYlL8tY0WAvSF0TEWdWbPbcwN4yVQiWneJp1t0iFQ7UBx3TmEPwEK8RtN3IC_-wF/s1600/Flying+car.jpg" height="424" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Taki "CUD" z kolei czeka nas już pod koniec tego tygodnia w kinach. Że też nie wpadłam na wyjeżdżanie z biurowca samochodem.</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście prym wiodą efekty specjalne. W ogóle, mam wrażenie że ich Twórcom ktoś zapomniał powiedzieć "stop", przez co mamy do czynienia z prawdziwą fantastyką. Dobre jest to, że widzowie podchodzą do tego z dystansem, bo w innym przypadku filmy byłyby nie do oglądnięcia. Słabe - że na chwilę obecną nie wyobrażamy sobie produkcji z wyścigami w tle, która byłaby ich pozbawiona. Przykład? "Need for Speed" zostało wykonane niemal bez komputerowych efektów specjalnych. Skutek? Naprawdę ciekawe ujęcia i wartościowe sceny kręcone w niezwykły sposób. Ach, i masa głosów, że samochody jeżdżą wolno, a film jest nieciekawy i nie porywa akcją.<br />
<br />
No i ostatnia sprawa: świat przedstawiony w omawianych przeze mnie filmach jest bardzo czarno-biały i zupełnie pozbawiony "normalnych" ludzi. Tam przyjeżdżasz do zupełnie obcego miasta i od razu wpadasz na nielegalne wyścigi. Prawie każdy w szkole zajmuje się super-nowoczesnymi brykami i nie ma wręcz osób, które by się na samochodach nie znały. Tak więc, moi drodzy, jeśli przyszło Wam do głowy, że możecie przeprowadzić się gdziekolwiek i nie znaleźć się w środku nielegalnego wyścigu... to ja absolutnie nie wiem gdzie Wy się wprowadzacie i wstydzę się za Waszą ignorancję w tej sprawie.<br />
<br />
Osobiście codziennie w nocy odprawiam pod Wawelem "Szybkich i Wściekłych: Kraków Drift". Deluxe Edition - z moim żółtym fiatem panda w roli głównej.<br />
<br />
<br />
<b>I w końcu po szóste - Samochody. </b>Tak. Wreszcie! Samochody, czyli to, co powinniśmy w tych filmach i programach lubić najbardziej. Co kochają bohaterowie, co próbują nauczyć nas kochać producenci. Co ciekawe, w samych "Szybkich i Wściekłych" dopiero od niedawna zwraca się faktyczną uwagę na to, JAKIM autkiem jeździ bohater. Wcześniej była to sprawa dla znawców, zwłaszcza w kręgu europejskim, jako że Dominik Toretto upodobał sobie autka rodzimej produkcji. Dopiero z czasem twórcy zdali sobie sprawę, że to nie tylko neony, nitro i odgłos podrasowenego do granic możliwości silnika, ale i marka samochodu ma znaczenie. Stąd choćby w ostatniej części pojawiają się (skromnie bo skromnie) super samochody. I ich już nie trzeba przerabiać.<br />
Co do "Need for Speed" - film od początku jest nastawiony na samochody z najwyższej półki. I naprawdę wiele można się z niego nauczyć o najszybszych i najbardziej niedostępnych samochodach świata. Osobiście nie potrafię wyjść z zauroczenia przepięknym i fenomenalnie zaprezentowanym w filmie Mustangiem Shelby GT500. Nie żeby czegoś brakowało pokazanemu tam czarnemu Lamborghini czy trzem kosmicznym Agerom... ale stanowczo, to właśnie Mustang miał największe jaja spośród wszystkich zaprezentowanych tam aut.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigFQI2B9IhmCNWrySm613zLKh-wNLZR2kZTZEhvNyH5vFdbyoTqNEmIcKz1bfqw_ysHZo_s0HpnDkbauX50U7toqRQ8hqeCts8QM7xFpYyqy53fbTgJrvtwWXIJMvvfRO0l5gsDq6I0aE-/s1600/Shelby+GT500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigFQI2B9IhmCNWrySm613zLKh-wNLZR2kZTZEhvNyH5vFdbyoTqNEmIcKz1bfqw_ysHZo_s0HpnDkbauX50U7toqRQ8hqeCts8QM7xFpYyqy53fbTgJrvtwWXIJMvvfRO0l5gsDq6I0aE-/s1600/Shelby+GT500.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mustang Shelby GT500. Moja amerykańska miłość.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
O Top Gear chyba nie muszę pisać. Uczynili milionowy biznes z prezentowania i oceniania najdroższych samochodów świata. Serio, trzeba być geniuszem żeby wpaść na pomysł recenzowania aut, na które nigdy nie będzie Cię stać. No, ich już stać. Ale właśnie dlatego, że na to zarobili... krytyką najdroższych pojazdów świata.<br />
<b><br /></b>
<br />
<br />
No i w ten sposób dowiedzieliście się, za co ja i wiele innych osób uwielbia średnio ambitne produkcje o szybkich samochodach. I dlaczego zapłacimy te kilkanaście złotych, by po raz kolejny obejrzeć "Szybkich i Wściekłych" w kinie. Oczywiście, jest jeszcze jeden powód, dużo poważniejszy - będzie to ostatni film, w którym zobaczymy Paula Walkera. Aktora, który musiał być naprawdę świetnym człowiekiem i który zasłużył sobie na naszą sympatię, nawet pomimo że aktorem był średnim.<br />
<br />
Dla Walkera, dla samochodów, dla Vina Diesla i dla totalnie bezsensownych efektów specjalnych. Idziemy do kina!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTiOdbm3B9WcFqciG45tXK3vsiM_VoYkX9JeHVVD2rQB0ak133H8t9m0ZPeQPbEryR5X6wYh0ygHu3sufjkD3JHwCIM4a63v7EQCnhE55oglb7mhMvpT4RMMKOt89cy_tpXECoWCMEpYIQ/s1600/Paul+Walker.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTiOdbm3B9WcFqciG45tXK3vsiM_VoYkX9JeHVVD2rQB0ak133H8t9m0ZPeQPbEryR5X6wYh0ygHu3sufjkD3JHwCIM4a63v7EQCnhE55oglb7mhMvpT4RMMKOt89cy_tpXECoWCMEpYIQ/s1600/Paul+Walker.jpg" height="434" width="640" /></a></div>
<br />
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego tygodnia!<br />
<br />
<br />
<br />enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6801509606696518208.post-42810870471671909272015-04-05T11:17:00.000+02:002015-04-05T11:17:05.579+02:00Wesołych Świąt!<div style="text-align: left;">
<b><i>Drodzy czytelnicy, </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzę Wam wszystkiego najlepszego.</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Dużo wypoczynku, wspaniałego czasu spędzonego w gronie najbliższych</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>i mokrego, a w każdym razie nie śnieżnego dyngusa!</i></b></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<div style="text-align: center;">
<b><i>enkacaffe</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7TR4JaNUqNKjmwl-Zt3_jeT-HXT46CemaYFo6Y0TI7xpTCeGZI9NUt2gAi8QC0j_glIVoLocOj8R9NwPMbl2wNeWpLO6xXcHAYuFPSp6XgkmsjH1AZLGU6lrBMz30xpf2HEsqf_4LfoOb/s1600/wielkanoc-jajka-kurczaczek-kroliczek-pisanki.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7TR4JaNUqNKjmwl-Zt3_jeT-HXT46CemaYFo6Y0TI7xpTCeGZI9NUt2gAi8QC0j_glIVoLocOj8R9NwPMbl2wNeWpLO6xXcHAYuFPSp6XgkmsjH1AZLGU6lrBMz30xpf2HEsqf_4LfoOb/s1600/wielkanoc-jajka-kurczaczek-kroliczek-pisanki.jpeg" height="400" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
enkacaffehttp://www.blogger.com/profile/16469294673879311647noreply@blogger.com0