Drogi Czytelniku,
przyszła sesja, a to oznacza, że mam bardzo dużo czasu - i że odczuwam wyrzuty sumienia nad każdym kwadransem, który "tracę" na inne aktywności niż nauka.
Wskutek tego cierpię z powodu nieustających wyrzutów sumienia.
Przez chwilę myślałam, żeby w celu uczczenia tego fantastycznego stanu napisać tu coś zupełnie od czapy. Ale nie - pomyślałam. - Taki przywilej zostawię sobie na kolejny tydzień, kiedy sesja będzie w fazie końcowej, a ja, w krańcowej.
Dlatego dziś będzie trochę poważniej. Napiszę Ci o filmie, na którego trafiłam zupełnie przypadkiem, a który naprawdę dał mi popalić. Emocjonalnie i przemyśleniowo. *
Będzie więc o filmie będącym adaptacją książki pt. "A Perks of Being a Wallflower" (autorstwa Stephrna Chbosky'ego), oryginalnie przetłumaczonym przez polskiego tłumacza jako "Charlie".