niedziela, 8 lutego 2015

Arktos, He-Man i Batman z Kalifornii, czyli bohaterowie i melodie których nie da się zapomnieć

Drogi czytelniku,

jest taki powtarzający się okres w życiu studenta, kiedy wszystko na chwilę zwalnia. Zajęcia się kończą, na uczelni nastaje złowroga cisza… i zaczyna się sesja.
Sesja to taki dziwny czas, w którym faktycznie większość studentów się uczy. Dużo uczy. Skutkiem tego bardzo szybko okazuje się, że potrzeba odreagowania, czegoś, co po pierwsze odciągnęłoby nas od nauki, a po drugie – ściągnęło z nas całe napięcie wiążące się ze zbliżającymi się terminami egzaminów. Tak więc co sesja, to nowy pomysł. W moim przypadku były to już takie perełki jak kręgle z butelek, wspólne (z milionem innych studentów) oglądanie pand w zoo (żubry mi się szybko znudziły), czy po prostu tysiące filmów typu „pies wita żołnierza wracającego z Iraku”, „szczeniak – niespodzianka”,  „słodkie kotki”, „słodkie pieski” „słodkie pieski i dzieci”, „słodkie pieski i niesłodkie dzieci” itd. Dzięki Bogu internet to nieograniczone źródło takich cudownych czasoumilaczy.
W tym roku pomysł jest inny. W tym roku śpiewam i słucham jak inni śpiewają. A że to moja ostatnia prawdziwa sesja i czuję się stara, to moje zainteresowania poszły w stronę ulubionych bajek i filmów… z dzieciństwa. A potem w kierunku moich ulubionych bohaterów i ich przeciwników.

I wiesz co? Dochodzę do wniosku że te postaci, które oglądamy teraz w bajkach czy filmach naprawdę wymiękają wobec tych, które oglądaliśmy na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.  A piosenki z tych programów…. O tak, ich nie da się zapomnieć!




Zaczynamy od "Tabalugi", czyli jednej z wieczorynek której chyba żaden dzieciak nie chciał opuścić. Bajka opowiadała o przygodach małego smoka Tabalugi i grupy jego przyjaciół, żyjących w Rajskiej Dolinie i walczących z groźnym władcą Lodolandii - Arktosem. 

Nie uwierzę że nie uwielbiałeś Arktosa. 
To złoczyńca jakich mało. Bałwan. Oczy w kapeluszu. Ma tyle lodów, ile tylko sobie zamarzy. A w armii pingwiny (w tym Jakuba, wiernego lokaja), morsy i niedźwiedzie polarne. 
Mniej fajne jest to, że podczas wojny poprzedzającej akcję bajki Arktos zabił ojca Tabalugi... ale kto by się przejmował.
Arktos był SUPER. 

A jego słynne zawołanie "Jakubie, zrób mi loda!" - cóż, teraz by pewnie nie przeszło. Ale kiedy byłam mała jakoś nikt nie robił z tego problemu. I popatrz co z nas wyrosło! :)

Ale, ale! Zanim przenosiliśmy się do Rajskiej Doliny i oglądaliśmy zmagania Tabalugi i Arktosa... była piosenka. Fenomenalna piosenka. Nie zawaham się użyć wobec niej słowa "HIT". 


Stanowczo, zmagania Tabalugi i Arktosa przejdą do historii i długo ich nie zapomnimy!


A jeśli o hitach muzycznych i bajkowych mowa, to trudno nie wspomnieć tutaj bajki, która (tak sądzę) jest popularna także dziś - o Pokemonach. 
Ta oparta na grach na konsolę animacja na długo zawładnęła wyobraźnią dzieciaków i portfelami ich rodziców. Powstawały kolejne gry które trzeba było kupić, książki opisujące długometrażowe filmy o pokemonach i tysiące przeróżnych zabawek, figurek czy kostiumów. Pokemony były wszędzie - na pościeli, zeszytach i (przede wszystkim) w chipsach. Pamiętam, że obowiązkowo codziennie musiałam pobiec do sklepiku szkolnego żeby kupić laysy w których powinien być kolejny pokemon. Do dziś fascynuje mnie jakim cudem byłam osobą posiadającą "mało" żetonów z pokemonami. Ile paczek chipsów musieli kupić Ci, którzy mieli ich setki!?



Pokemony miały wszystko, czego mógł chcieć dzieciak. Była akcja, przygoda, bohaterowie z którymi można się utożsamiać oraz oczywiście multum walczących stworków, które można było łapać, trenować i porównywać ze sobą w walce. Były też fenomenalne, zapadające w pamięć piosenki, z których tą najpopularniejszą, w polskim wykonaniu Janusza Radka, do dziś znam na pamięć. 
Ale co najciekawsze - Pokemony tak naprawdę nigdy się nie skończyły! Główny bohater, Ash, wciąż zasuwa po świecie ze swoim ukochanym Pikachu, poznaje nowych przyjaciół i łapie kolejne pokemony. Szczerze powiem - nie mam pojęcia ile serii i sezonów powstało, trudno mi się również zorientować we wszystkich stworzonych pokemonach (bo na 150 z najstarszych bajek się nie skończyło). Co potrafię stwierdzić z pewnością, to że pomiędzy starymi a nowymi seriami BARDZO zmieniła się grafika. 
I mamy teraz pokemony ziejące ogniem w 3D. Takie czasy!


No dobrze... co mamy dalej? Otóż pójdziemy w totalną abstrakcję: Bajki, które oglądałam z zachwytem mając lat kilka, a dziś... dziś patrzę na ich fragmenty z oczami wielkimi jak spodki i myślę "SERIO!?". 
Na potęgę Posępnego Czerepu! He-Man!


Naprawdę, przy tym bohaterze powinien paść na kolana cały Marvel. Choćby dlatego, że trzeba być geniuszem żeby wymyślić, że trzymając miecz w ręku należy wykrzyknąć "Na potęgę Posępnego Czerepu"... a potem zdjąć ciuchy i stać się mega silnym. 
Podaj mi jednego superbohatera który tak potrafi. 
He-Man miał kota bojowego, mroczny zamek i super siłę. I walczył z Szkieletorem. I, z jakiegoś nieznanego mi obecnie powodu, był SUPER. Tak super, że jego twórcy dorobili mu super-siostrę, dosiadającą dla odmiany latającego konia i nie rozbierającą się żeby zdobyć super siłę. Za to wyrastały jej za każdym razem piękne długie włosy.
I tak, She-Ra również była na tyle mądra, że wzięła swój miecz i wypowiedziała sentencję typu "Na potęgę Posępnego Czerepu" (choć nieco zmienioną, bo oczywiście She-Ra nie broniła Posępnego Czerepu tylko jakiegoś innego, pięknego i świecącego zamku). 


Serio zaczynam się zastanawiać nad zakupem miecza i wypowiadaniem dziwnych sekwencji typu "Na potęgę Zamku Wawelskiego!" A nuż zadziała?

Pójdźmy dalej w "szalone" lata młodości. Otóż... Power Rangers, czy jak wolą Czesi "Strażniaki Mocy"... - wojownicy, którzy codziennie doświadczali czegoś, co określano jako "mighty morphin"... Mowa tu oczywiście o kultowym serialu, który doczekał się niemal tyle odsłon co Pokemony... tyle że w tym przypadku poprawa efektów specjalnych nie nastąpiła. Może to i dobrze, bo przesadzone "wojownicze" ruchy i iskry sypiące się z naszych dzielnych wojowników i ich przerośniętych przeciwników to znak firmowy całej produkcji. 
Power Rangers bawili i inspirowali. I, pomimo całej kiczowatości, wydaje mi się że zadziałali bardzo na naszą psychikę. Jeszcze trzy lata temu moja wspólokatorka i sąsiad z góry byli przeze mnie uważali za krypto-Power Rangers, bo oboje jako sygnał przychodzącego sms-a mieli ustawioną melodyjkę, którą Zordon wzywał wojowników w serialu. 



Tak dla formalności: gdyby ktoś pytał, to piętro wyżej mieszkał na 99% czerwony wojownik. A moja współlokatorka... chyba jednak była żółtą wojowniczką, mimo że tygrys szablozębny wcale mi do niej nie pasuje... 


No dobrze, wróćmy do NORMALNYCH bajek.
Jako dziecko BARDZO czekałam na sobotę, kiedy, mniej więcej o godzinie 10 rano można było obejrzeć odcinek jednego z seriali stworzonych na podstawie ówczesnych bajek Disneya. Najlepiej pamiętam odcinki z przygodami Małej Syrenki i Alladyna. Natomiast jeśli chodzi o piosenkę z początku bajki - jak dla mnie wygrywa "Legenda Tarzana", którą uwielbiałam i śpiewałam od rana do wieczora... w każdą sobotę. 

Poza tym Tarzan był fajny, miał jeszcze fajniejszą dziewczynę, fenomenalnego teścia i masę dziwnych przyjaciół. Do dziś nie wiem czy małpa Terk była płci męskiej czy żeńskiej, ale bardzo go/ją lubiłam. I słonia (płci męskiej, to na pewno) oczywiście. Byli świetnym duetem!


I na koniec - Batman mojego dzieciństwa, czyli Zorro.*
Zorro chciałam oglądać w każdej odsłonie, choć oczywiście miałam swoje ulubione serie. Nawet jako dziecko uwielbiałam staaaary serial produkcji Walta Disneya. Jak dla mnie - tamtejszy tytułowy bohater grany przez Guya Williamsa to ten jedyny i właściwy Zorro, od którego każdy następny będzie w jakiś sposób gorszy... i trochę tak jest, przynajmniej na dzień dzisiejszy. 
Oprócz tego niezapomniane i niezastąpione są moim zdaniem pochodzące z tego serialu kreacje Fernando (niemego służącego i przyjaciela Diego) granego przez Gene Sheldona oraz (oczywiście) zawsze uroczego sierżanta Garcii, w którego postać wcielił się Henry Calvin. 
Musze Ci się przyznać, że jak nie przepadam za starymi serialami, to ten jeden... mogłabym oglądać na okrągło. 
Może tylko mam taką "współczesną" preferencję, że o wiele bardziej wolę patrzeć na Zorro w kolorze.



Oczywiście, jak na wspaniałego bohatera przystało, Zorro doczekał się dziesiątek różnych wersji. Moją drugą ulubioną, zaraz za Disneyowskim serialem z lat 50-tych jest "Zorro Animated Series" (Polski tytuł to oczywiście "Zorro"), który w pewnym momencie leciał w jednej z telewizji publicznych. 
W bajce tej było wszystko, czego mogłam oczekiwać. Przystojny Zorro, śmieszny Fernando, zdezorientowany ojciec Diego i masa mniej lub bardziej znanych z aktorskiego serialu czarnych bohaterów. 
A na początku była piosenka. Wspaniała i zapadająca w pamięć. Niestety, nie udało mi się jej znaleźć w języku polskim, ale po angielsku też brzmi całkiem dobrze. Prawie można odczuć tą samą atmosferę, jaka pojawiała się w moim domu kiedy słyszało się słowa "Na koniu tak czarnym jak noc, pojawia się nagle jak piorun!' 


Tak, Zorro to stanowczo Batman mojego dzieciństwa. Siedział w jaskini, miał masę genialnych wynalazków i ironicznego służącego będącego jednocześnie jego najlepszym przyjacielem. A zamiast Batmobilu miał pięknego konia (może dla niektórych to bluźnierstwo, ale Tornado zawsze wygra z Batmobilem). 
A poza tym Zorro miał po swojej stronie świetne poczucie humoru i zabójczy uśmiech człowieka, który właśnie z ogromną satysfakcją pokrzyżował Ci plany. 


Opisałabym pewnie dużo więcej mniej lub bardziej "interesujących" seriali z dzieciństwa... ale muszę iść i oglądnąć jakikolwiek odcinek z Zorro w roli głównej.
No muszę i już. 

Mam nadzieję że pobudziłam Twoją pamięć i odkurzyłam stare pokłady dziecięcej fascynacji tymi niesamowitymi postaciami, na poziomie których mieliśmy hopla jako dzieci.

A może masz coś do dodania? Jakąś bajkę lub film który uzupełni moją kolekcję?


Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam!**



*Z miejsca przepraszam wszystkich dziecięcych wielbicieli Batmana - cóż, ja po prostu wolałam Zorro, a jakby nie było - panowie mają wiele wspólnego. 

** Ach, i trzymaj za mnie kciuki podczas sesji, bardzo mi się to przyda!

10 komentarzy:

  1. Na potęgę Posępnego Ruczaju!
    Aż muszę sprawdzić czy w nowym telefonie nie da się ustawić takiego samego sygnału, jak wtedy;) No tak, różową wojowniczką zdecydowanie nie jestem. Dlaczego nie było na przykład czarnej wojowniczki? No dlaczego?

    Poza tym podczas czytania przypomniało mi się, jak śpiewałaś te wszystkie piosenki:P

    Jeśli chodzi o sesję, radzę przed egzaminem krzyknąć głośno: "Mocy, przybywaj!". To może pomóc. A przynajmniej zyskasz kota bojowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zniszczyłaś mnie potęgą Posępnego Ruczaju!

      A jeśli będzie casting do nowych Power Rangers, to myślę że powinnaś się zgłosić i zaproponować swój udział jako czarna wojowniczka.

      Usuń
    2. Tak mi przyszło do głowy... czarna wojowniczka grana przez białą kobietę? Na pewno ktoś uzna to za rasistowskie:/ To może...no nie wiem, srebrna wojowniczka?

      Usuń
    3. Beata, Ty zasługujesz na platynowy kostium!

      Usuń
  2. O rany!!! Pamiętam! Pamiętam wszystko, trochę słabo kojarzę czołówkę She-Ry, ale wszystko inne znam na pamięć! I najlepsze jest to, że lubisz dokładnie te same kreskówki co ja i te same piosenki i ja też nie byłam pewna płci Terk :P Ja bym jeszcze koniecznie dodała Aladyna! Też leciał w soboty rano i miał cudowną czołówkę, którą chyba najbardziej pamiętam z tych bajek disneya. No i jak ja się kochałam w Aladynie jak byłam mała :P
    https://www.youtube.com/watch?v=DO2aJ6gJgik

    Ach! I jeszcze GUMISIE! Gumisie to klasyka, nie wierzę, że o nich nie napisałaś! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam napisać o Gumisiach ale poszłam oglądać Zorro...
      Cudownie że przypomniałaś mi intro do Alladyna! Faktycznie było fantastyczne, choć sama bajka przegrywała w moim mniemaniu z Arielką (którą uwielbiałam) i Tarzanem :)

      Usuń
    2. Ja też miałam napisać o Gumisiach! Ale zeżarło mi wcześniejszy komentarz... Jeszcze były Smurfy. I Scooby-Doo. ;)

      Usuń
    3. Dobszzz. Będzie. Napiszę. Wkrótce... :)

      Usuń
  3. To ja ze swojej strony dorzucę to co od ręki pamiętam i chociaż zanucić mogę: Inspektora Gadżeta, Przygody Kuby Guzika, Brygadę RR and last but not least Pinky i Mózg! ;)

    OdpowiedzUsuń