niedziela, 22 stycznia 2017

A ja jestem wcale nie jestem dziecinna! - czyli czym dla mnie jest dorosłość

"Musisz przestać być taka dziecinna" - usłyszałam wczoraj od mojej rodzicielki, z powątpiewaniem spoglądającej na napisy końcowe "Maleficent".

Jedyne co miałam w tym momencie ochotę zrobić, to schować się pod moim wielkim kocem i kontynuować bujanie w rytm "Once Upon a Dream". Alternatywnie wstać, tupnąć nóżką i rzucić wieczną klątwę na mamę. Żeby każdego wieczoru od dziś do końca świata musiała oglądać na zmianę "Władcę Pierścieni", "Gwiezdne Wojny", "Star Treka" i filmy Marvela. Wersje reżyserskie. Z komentarzami. 

Ale się powstrzymałam i nie rzuciłam klątwy.

Jeśli to nie jest dojrzałe, to nie wiem co jest. 



W mojej rodzinie (a wiem, że nie tylko w mojej) istnieje jakaś dziwna, zupełnie nie odpowiadająca rzeczywistości definicja dorosłości. Żeby być dorosłym, musisz ukończyć 18 lat, mieć pracę, narzeczonego/narzeczoną lub męża/żonę, i co najmniej w planach - dziecko. Oprócz tego powinnnaś/powinieneś zajmować się "poważnymi" rzeczami: pracą, oglądaniem CSI Maiami i innych życiowych programów telewizyjnych, wychowaniem dzieci, zajmowaniem się domem/samochodem i narzekaniem że masz za mało czasu na wszystko. Ot, tylko tyle i aż tyle. 

No i tu pojawia się problem. 
Mam 25 lat i jestem półtora roku po zakończeniu studiów magisterskich. Przez rok pracowałam poza zawodem, następnie rozpoczęłam studia podyplomowe i udało mi się zdobyć pracę zgodną z wykształceniem - jako psycholog. Mieszkam poza domem rodzinnym, wynajmuję pokój, bo póki co tylko na to mnie stać. Utrzymuję się sama, a ewentualne odłożone pieniądze inwestuję przede wszystkim w dalszą edukację. Nie mam męża/narzeczonego/chłopaka, nie zdarzyło mi się również urodzić dziecka. Uwielbiam muzykę filmową i klasyczną, a z literatury i filmu najbardziej lubię fantastykę, science fiction i tak, filmy animowane (czyli, w dużej mierze BAJKI). Nie interesują mnie za to kryminały (nigdy nie jestem ciekawa kto zabił), raczej nie gustuję w dramatach i romansach. No chyba że chodzi o angielską literaturę piękną. No i świetnie odnajduję się w popkulturze. Nad moim łóżkiem wisi plakat z Iron Manem, na półce stoi pluszowy Szczerbatek a w szafce mam kalendarz adwentowy a Lordem Vaderem. 

Tak więc, jak widzicie, czeka mnie bardzo dużo pracy jeśli chcę dorosnąć. 

Mogę też, alternatywnie, uśmiechnąć się do mamy, babci i pozostałych zatwardziałych krytyków mojej skromnej osoby, a następnie pójść swoją drogą. Bo ich definicja słowa "dorosły" zupełnie mi nie odpowiada.

Widzicie, niezależnie od stanu cywilnego i zainteresowań jestem osobą zupełnie odpowiedzialną za samą siebie. Ponoszę konsekwencje własnych błędów, zdaję sobie sprawę że czasem trzeba ponieść "ofiarę" by spełniać własne marzenia. Ciężko pracuję żeby opłacić każdy zjazd na studiach, jeśli trzeba - nie śpię po nocach by następnego dnia iść do pracy i wiedzieć, w jaki sposób przeprowadzić rehabilitację podopiecznego. I wiecie co? Jestem dorosła, więc wiem w jaki sposób najlepiej odpoczywam i co sprawia mi przyjemność. A że jednocześnie chodzę do pracy i zarabiam, to zdecydowanie mam prawo wydać pieniądze na coś, co lubię, nawet jeśli jest to pluszowy smok albo bilet na film animowany z wielkim śpiewającym krabem. I zupełnie mi się to nie kłóci z późniejszym pójściem na piwo ze znajomymi do pubu. Albo opieką nad dzieckiem koleżanki, która akurat musi iść do dentysty.

Dorosłość jest cudowna właśnie dlatego, że zyskujemy pełne prawo do robienia tego, co nam się podoba. Tego, co lubimy. A że przy okazji musimy liczyć się z konsekwencjami naszych zachowań? To też element bycia dorosłym.

Dlatego przyjmuję na klatę opinię mojej mamy i uprzejmie się nie zgadzam. Maleficent i kapitan Kirk nie robią ze mnie dziecka. A jeśli ktoś twierdzi inaczej, to najwyraźniej nie rozumie, że dorosłość niejedno ma imię. 

2 komentarze:

  1. Wiesz, po lekturze tego tekstu poczułam się dorosła, ale... w ten "typowy", nudny sposób. Chłopak, praca, narzekanie na brak wolnego czasu... Ale zaraz potem spojrzałam na mój notes z Lordem Vaderem, chusteczkę do czyszczenia okularów w lisy (takie słodkie!, plakat z "Przebudzenia mocy"..i zaczęłam rozmawiać z Verciem, jak gdyby mnie rozumiał (no bo przecież rozumie!) Ok, może jeszcze nie jest ze mną tak zle;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorosłość wcale nie jest zła! Wręcz przeciwnie - możesz kupić sobie ten notes z Vaderem (za własne pieniądze!, cieszyć się z plakatu z "Gwiezdnych Wojen", a potem wyjść do pracy albo wrócić do jednego z miliona obowiązków.
    Dzieci tak nie mają ;)

    OdpowiedzUsuń