sobota, 2 maja 2015

Oto jak brzmią Avengersi - czyli krótki przewodnik po muzyce z filmów Marvela

Drodzy czytelnicy,

mało mnie tu było ostatnimi czasy. Ale nic to, bo dziś po raz kolejny zabieram Was w fascynującą podróż po muzyce filmowej. Muzyce, która towarzyszy najpopularniejszym bohaterom. 

Kilka miesięcy temu zwierz popkulturalny popełnił bardzo ciekawy tekst na temat kryzysu w muzyce filmowej. Pisał o tym, że w nawet najbardziej kasowych produkcjach ostatnich lat ścieżki dźwiękowe są po prostu kiepskie, zupełnie niezapadające w pamięci oglądających. Cóż, trudno się z tym choćby częściowo nie zgodzić - nawet mnie, obsesyjnie wyszukującej w każdym soundtracku choć jednego godnego ponownego odsłuchania utworu. 

A jednak, na przekór kryzysowi, i z okazji zbliżającej się premiery "Avengers: Age of Ultron", zamiast kolejnej recenzji (podejrzewam że będziecie ich mieli aż za dużo za kilka dni), postanowiłam: A co, powiem Wam jak brzmią Avengersi. 

Bo przecież brzmią. Każdy bohater musi brzmieć.



Dawno, dawno temu... czyli jakieś 7 lat temu... w naszej świadomości pojawił się Tony Stark. Iron Man. Wraz pierwszym filmem, znany obecnie z soundtracku do "Gry o Tron" Ramin Djawadi dostarczył nam ścieżkę dźwiękową uzupełniającą historię o charyzmatycznym miliarderze który postanowił walczyć ze światem w super-nowoczesnej zbroi własnego autorstwa. 

Moim zdaniem Djawadi nie miał przy "Iron Manie" prostego zadania. Po pierwsze - myślę że trudno pisze się muzykę pod tak piekielnie charyzmatyczną postać. A jeśli się zastanowić, to wręcz pod aktora, bo przecież Robert Downey Jr. już na zawsze w naszej świadomości pozostanie Iron Manem. Po drugie - kluczowe dla kompozycji jest słowo "Iron". Do historii z technologią na najwyższym poziomie i facetem uganiającym się za terrorystami w napakowanej nowinkami zbroi bardzo łatwo napisać mało wyrafinowany, a wręcz prostacki soundtrack. 

Z "Iron Manem" jest troszkę jest z "Pacific Rim" - jeśli kompozytor posunie się za daleko, cały film zrobi się kiczowaty (nawet jeśli osobno - muzyka i obraz/efekty specjalne wcale nie są takie złe). Na szczęście muzyka do Iron Mana obroniła się. Dostaliśmy kilkanaście utworów, który łączy jeden temat: 
"Driving with the Top Down"

Co dalej? Cóż, głupio przyznać, ale niewiele więcej kojarzę. W pierwszym "Iron Manie" właśnie ten temat muzyczny dominował, zwłaszcza w scenach w których Tony Stark przyodziewał jakąkolwiek wersję swojej zbroi. 

Wydaje mi się, że muzyka spełniła swoją funkcję. Nie ma w niej elementu kiczu, a równocześnie nie wypada blado w konfrontacji z bohaterem granym przez Roberta Downey Jra. Z drugiej strony - również nie zachwyca, i jest to największy zarzut wobec soundtracku, który naprawdę ma potencjał.

W każdym razie większy niż ścieżka dźwiękowa do drugiej części "Iron Mana", gdzie John Debney (a jakże, zmienili kompozytora), postanowił chyba wywołać efekt: "to tam była jakaś ścieżka dźwiękowa?" Skutek jest taki, że w kontekście "Iron Mana 2" prędzej pomyślimy o albumie "AC/DC Iron Man 2"niż o ścieżce instrumentalnej. Za karę za zupełnie nieciekawy soundtrack, właśnie AC/DC dopuszczę w tym momencie do głosu:

"Guns for Hire"

Ale, ale! Iron Man to na razie jedyny bohater uniwersum Marvela, który doczekał się aż trzech filmów. Co więc z muzyką z "Iron Mana 3"? Skomponował ją niejaki Brian Tyler, którego będę chwalić za kilka-kilkanaście akapitów. Skierował on ścieżkę dźwiękową w zupełnie inną stronę niż poprzednicy. Jest bardziej Marvelowsko i filmowo, mniej rockowo. Niestety, ze względu na to, że nie jest to jedyna współpraca Tylera z wytwórnią, ścieżka dźwiękowa nie bardzo różni się od innych. Mimo to słucha się jej przyjemnie, zwłaszcza jeśli porównać z poprzednimi soundrackami. 

"Iron Man 3"

W przypadku "Iron Mana 3" cieszy zwłaszcza różnorodność. Nie jest już wyłącznie rockowo, AC/DC nie wtrąca co chwila swoich kilku groszy, czasem robi się smutno, czasem strasznie. Widz znający poprzednie części, również za sprawą muzyki ma poczucie, że bohater dojrzał, a wraz z nim cała historia. Niechcący, poprzez zamawianie ścieżki dźwiękowej przy każdym filmie u innego kompozytora, producenci wyszli na swoje. 

Ale, jeśli mam być szczera, nie kombinowałabym tak przy innych produkcjach. Bo takie eksperymenty nie zawsze kończą się dobrze. 

"Isolation" 

No dobrze, koniec z Tonym Starkiem, przechodzimy do kolejnego bohatera. 

Całkiem niedawno jeśli by popatrzeć w kalendarz, Marvel cofnął się w przeszłość i przedstawił nam Human Torch w wersji "na patriotę" pierwszego z Avengersów, Kapitana Amerykę. Film, zwłaszcza porównując z obecnymi produkcjami Marvela, przeszedł bez echa. Tak naprawdę wielu sięgnęło po "Captain America: The First Avenger", kiedy uniwersum zaczęło się rozrastać i do wszystkich dotarło, że Steve Rogers będzie jedną z kluczowych postaci całej historii. 

Muzykę będącą tłem dla zmagań Kapitana Ameryki skomponował Alan Silvestri - facet, o którym jeszcze dziś usłyszycie. Sountrack jest dość mało oryginalny, natomiast świetnie pasuje do historii o bohaterskim Amerykaninie. Serio, podobne dźwięki odnajdziecie w masie produkcji katastroficznych, w których Ameryka (jako centrum naszego świata, oczywiście) zostaje zaatakowana przez kosmitów/zamrożona/zasypana/zalana/zniekształcona przez wulkan lub trzęsienie ziemi. W takich filmach zawsze jest jakiś mężczyzna, który może nie radzi sobie z prywatnym życiem, ale za to jest dobrym człowiekiem i obywatelem, przypadkowo posiadającym wiedzę lub umiejętności, które mogą uratować Amerykę. To znaczy świat. 

A jak zaczyna się takie filmy? O tak:

"Captain America Main Titles"

Cóż, nikt nigdy nie próbował przed nami ukryć, że Kapitan Ameryka to wzorcowy bohater rodem z Ameryki. Odróżnia się od innych chyba tylko tym, że za jego "kadencji" nic nie musi niszczyć planety, bo jest akurat wojna i Hilter wyręcza wszystkie kataklizmy razem wzięte. Ale skoro już Marvel stworzył Stanom Zjednoczonym bohatera, to Silvestri musi stworzyć dla niego marsz. A co, niech ma, w końcu jest żołnierzem. 

"Captain America March"

Kapitan Ameryka powrócił do nas jeszcze dwa razy. Raz, w "Avengers", o których będzie za chwilę, a potem - w sequelu swego pierwszego filmu, czyli w "Captain America: Winter Soldier", I teraz uwaga: Oczywiście musieli wymienić kompozytora tworzącego sountrack. Alana Silvestri zastąpił Henry Jackman, który pisał muzykę choćby do "X-Man: First Class" (pamiętacie z tego jakikolwiek utwór? Dźwięk? Nie? No właśnie).

Zarówno Steve Rogers, jak i Henry Jackman zostali skonfrontowani z zupełnie innym światem. Po pierwsze - akcja filmu rozgrywa się w teraźniejszości. Po drugie - jesteśmy w fazie rozkwitu Marvela, kiedy to na kolejne filmy miliony fanów czekają z utęsknieniem, a słaby film spotka się nie tyle z brakiem rozgłosu, co z otwartą krytyką. Jakby nie patrzeć - na kark bohatera i kompozytora spadła nie lada odpowiedzialność. 

Moim skromnym zdaniem - film był bardzo dobry. Na tyle dobry, że zainteresował mnie - osobę która kino szpiegowskie omija szerokim łukiem. Co do ścieżki dźwiękowej, cóż, nie było już tak dobrze. Jackman troszkę za bardzo popłynął we współczesne kino akcji, za mało odniósł się do wcale nie tak złego starego Kapitana Ameryki. Oczywiście, nie brakuje charakterystycznej, choć nieco przerobionej fanfary: 

"The Smithsonian"

Ciekawa sprawa : Jackman postanowił stworzyć tematy muzyczne dla wszystkich bohaterów, a więc oprócz tematu "Captain America" mamy też utwór "Natasha" oraz "The Winter Solider". Jeśli chcecie je usłyszeć, to przestańcie. Tak bezbarwnych ścieżek dla postaci dawno nie słyszałam. A szkoda, bo obie postaci są przecież świetne. Zwłaszcza Czarna Wdowa zasłużyła na coś więcej. 

Dlatego też: bojkot. Przechodzimy do następnego filmu. I bohatera zupełnie, totalnie i absolutnie innego. Do Thora. 

Jak brzmi Thor? Cóż, jeśli odnieść się do pierwszego filmu z jego udziałem, to brzmi... mało subtelnie. Autorem sountracku do "Thora" jest powszechnie lubiany Patrick Doyle, czyli bardzo miły pan, który tworząc niektóre swoje dzieła wyłączył tryb "delikatność", a przy okazji zapomniał włączyć "subtelność".

"Thor" ma właśnie taki sountrack. Wszystkiego jest dużo, wszystko jest głośnie i intensywne. I ja wcale nie mówię że to źle. Bo jeśli pamiętam soundtrack z któregoś filmu Marvela, to na pewno z "Thora". Zresztą Doyle dość dobrze się wpasował. Główny bohater jest przecież także bardzo mało subtelny. 

Poza tym, w natłoku dźwięków jest kilka perełek, o których trudno nie wspomnieć. Ot, takie "Ride to Observatory". Bohaterowie podrywają wierzchowce do galopu jadąc tęczowym mostem. A w tle słyszymy to: 
"Ride to Observatory"

Pasuje? Mnie bardzo. Dzięki takim fragmentom czasem chcę wracać do tej ścieżki, nawet pomimo że często czuję, jak bardzo jest infantylna w porównaniu z innymi dziełami do filmów fantastycznych, jak mało wyrafinowana. 

Ale co tam, kto powiedział że zawsze musimy słuchać muzyki na najwyższym poziomie.

"Earth to Asgard"

Jest jeszcze jedna zaleta sountracku do "Thora". Otóż powstał drugi film - i drugi sountrack. Podobnie jak w przypadku "Iron Mana" i "Kapitana Ameryki" skomponował go zupełnie inny człowiek niż w przypadku pierwszej części. Inaczej niż w przypadku "Iron Mana" i "Kapitana Ameryki", drugi soundrack wypadł o niebo lepiej od pierwszego. 

Za ścieżkę dźwiękową do "Thor:Mroczny Świat" zabrał się wspominany już wcześniej Brian Tyler, znany z soundtracków do trzeciego "Iron Mana" oraz kilku części "Szybkich i Wściekłych". Poza tym może się Wam kojarzyć jako autor fanfary, którą słyszymy oglądając logo Marvela

Mam nadzieję, że (jeśli efektu tego nie osiągnęłam przy "Iron Manie"), wywołałam u Was teraz reakcję w stylu "Aaaaaa, to teeeeen". No więc tak. To ten. Z TĄ fanfarą. Kilka razy już pewnie ją słyszeliście. 

Soundtrack do drugiej części przygód Thora nawiązuje na szczęście, choć częśćiowo, do kompozycji Patricka Doyla. Powiedziałabym że go rozwija, i to w dobrym kierunku, z uwzględnieniem brakującej wcześniej estetyki i wyczucia. Kiedy trzeba, jest podniośle, patetycznie i bardzo Marvelowsko;
"Thor: The Dark World Theme"

Co odróżnia Tylera od Doyla, to te fantastyczne momenty, kiedy muzyka staje się subtelna i delikatna. I fakt, że wciąż pasuje ona do całego obrazu. Tak jest przy utworach typu "Lokasenna", tak jest również przy temacie muzycznym poświęconym Lokiemu. Tym razem, w przeciwieństwie do "Winter Soldier" drugoplanowy bohater otrzymał naprawdę ciekawy soundtrack. 

"Lokasenna"

"The Trial of Loki"

No dobrze, ale musimy w końcu dojść do tego, co interesuje nas najbardziej, a mianowicie do filmu, który przedstawił nam Avengersów. Większość z nas bardzo dobrze pamięta szał i ogromne oczekiwania, które towarzyszyły premierze "Avengers". Jeśli chodzi o muzykę, to pamięta ją niewielu. Nic dziwnego, jeśli mam być obiektywna to muszę stwierdzić że nie odróżnia się ona szczególnie od tworów które zaprezentowali Marvelowi Tyler lub Silvestri. 

A, czekajcie. Muzykę do "Avengers" sprezentował nam Silvestri. I w tym momencie fanfary i marsze powinny przestać nas dziwić. Tak więc na początek, prezentuję Wam chyba najbardziej zapadający w pamięć utwór:
"The Avengers"

W tym jednym utworze Alan Silvestri zawarł 100% swojej wizji na filmy o superbohaterach. Czy "The Avengers" to zła ścieżka dźwiękowa? Niekoniecznie. Uważam, że podobnie jak w przypadku "Kapitana Ameryki", kompozytor bardzo mocno oparł się o wizję amerykańskiego (super)bohatera. Takiego, który stoi na scenie z flagą amerykańską w tle i tysiącem wiwatujących ludzi przed sobą. Stanowczo, do takiej muzyki można stać. Albo maszerować. Jako bohater, wybawca ludzkości. Zresztą cały soundtrack jest zbudowany tak, żeby podkreślić jak bardzo postaci które śledzimy powinny uratować popadający w ciemność świat. I jak bardzo wszyscy potrzebujemy, żeby zjawił się taki Nick Fury i zawiązał drużynę superbohaterów. 

"Arrival"

Alanowi Silvestri udało się jeszcze jedno: na sam koniec, wykorzystując ten sam temat muzyczny który przewijał się przez cały film, daje obietnicę czegoś więcej. Temat "The Promise" ma oddziaływać na słuchacza i to robi. Fenomenalnie wpisuje się w rozgrywający się na ekranie dialog Marii Hill i Nicka Fury'ego. Co jeśli świat znów będzie potrzebował Avengersów? Zjawią się i pomogą. Dlaczego? Bo będziemy ich potrzebować. 

Obiecuje to Nick Fury, obiecuje i Alan Silvestri. Skutkiem jest to, że człowiek wychodzi z kina i już chciałby widzieć, jak Avengersi po raz kolejny ratują świat. 
I wiecie co? Właśnie zaczęli to robić. Za tydzień "Age of Ultron" trafi do naszych kin.

Obiecajcie, że przed wyjściem do kina posłuchacie tego kawałka. Ja w każdym razie na pewno to zrobię. Jako dobrą wróżbę dla tego filmu. 

"A Promise"

W internetach pojawił się już soundrack do "Age of Ultron". OCZYWIŚCIE Silvestri nie utrzymał się na dwa filmy, zastąpił go duet w postaci Briana Tylera i... tu nowość, Dany'ego Elfmana. Słowem - może być ciekawie. 
Specjalnie i z premedytacją nie opowiem Wam o tym soundtracku. I nie przesłucham go. Chcę mieć niespodziankę. Jeśli będziecie ciekawi, spytajcie mnie o niego za tydzień, na pewno odpowiem. 


Mam nadzieję że teraz już wiecie jak brzmią Avengersi. I że choć na chwilę choć jeden z wyżej przedstawionych utworów utkwi Wam w głowie. Jasne, nie jest to muzyka, którą za 20 lat rozpozna każdy dzieciak. Nie będzie z tego następnego Marszu Imperialnego. A jednak te "marvelowskie" marsze i fanfary mają w sobie coś charakterystycznego. Coś, co obecnie współtworzy już świat wykreowany przez Marvela i Disneya. W większym stopniu niż w przypadku DC, do którego chyba już na zawsze przylgnie Zimmerowskie "DUUUUUUMMM, DUUUUMMMM". 

Oczywiście istnieje też opcja, że w oczekiwaniu na kolejny film Marvela po prostu tracę głowę i wszystko co związane z "Avengersami" zaczyna mi się podobać i wpadać w ucho. 

Ale to już zostawię Waszemu osądowi.

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłej końcówki długiego weekendu!




3 komentarze:

  1. Ja tam dalej mam do Tylera żal za te Wojownicze Żółwie Ninja, które brzmią jak Asgard... Ale fakt, że Loki zawdzięcza mu własny temat muzyczny, jest niezaprzeczalny. No i też jestem bardzo ciekawa, co wyniknie z jego współpracy z Elfmanem. Może wyjść z tego coś bardzo, bardzo ciekawego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać po wyżej opisanych przykładach, to czy im wyjdzie to raczej loteria. Mam szczerą nadzieję że wyjdzie na nasze, jednak Tyler zaczyna robić wszystko na jedno kopyto, z czego raczej nie wychodzi nic oryginalnego.
      Pytanie czy chcemy czegoś oryginalnego...

      Usuń
    2. Ja nie mam dużych wymagań. :P Chcę, żeby było melodyjne i spójne ze światem, który ilustruje. A najlepiej jeszcze charakterystyczne dla tego świata, ale to już wydziwianie. :P

      Usuń