poniedziałek, 25 stycznia 2016

Uwiązana na słuchawkach, czyli o codziennej dawce muzyki

Drodzy czytelnicy,

Przyznam się Wam: jestem uzależniona od muzyki. Tej w słuchawkach, towarzyszącej mi w każdym wolnym momencie życia. W każdym momencie „pomiędzy”: pomiędzy domem a pracą, pracą a sklepem, sklepem a domem. Między domem a spotkaniem ze znajomymi, między tramwajem a rozmową o pracę, między sprzątaniem a gotowaniem.

Pewnego dnia, kiedy tej muzyki w uszach zabrakło, po raz pierwszy bałam się w trakcie drogi powrotnej do mieszkania. Bo tak cicho, bo za rogiem coś szeleści, bo ptaki na drzewie obok nigdy nie były takie głośne.

Szczęśliwie odstawienie łatwo zaleczyć nową dawką muzyki.


Oto co się dzieje każdego dnia: mniej lub bardziej rano wychodzę z domu. Już przechodząc przez drzwi trzymam w ręku odtwarzacz mp3 i słuchawki. Zanim dojdę na sam dół klatki schodowej i  skonfrontuję się ze światem zewnętrznym, słuchawki są już w uszach a wyświetlacz odtwarzacza informuje o pierwszej piosence którą tego dnia usłyszę.

Czym dalej w świat tym więcej piosenek przewija się przez moją głowę. W końcu trafiam do tramwaju; jeśli mam szczęście i jest dużo miejsc siedzących - wyciągnę książkę i muzyka wydobywająca się ze słuchawek będzie tylko tłem. Jeśli w środku jest tłoczno, jedynie przytulę się do jednego z kasowników i zanurzę w aktualnie słuchanym utworze. Podobnie jak większość osób stojących wokół mnie.

Jeśli akurat jadę do pracy, słuchawki zdejmę mniej więcej równolegle do momentu wejścia do biura. I to tylko dlatego że tak trzeba: żeby się przywitać z zespołem, żeby usłyszeć co mają mi do powiedzenia ludzie po trochę ponad piętnastu godzinach nie widzenia się. No i pracować nie da się z własnymi słuchawkami w uszach, w końcu firma zapewnia swoje rozrywki.

Ale spokojnie: mija ostatnia godzina pracy a ja jeszcze zanim się ubiorę mam słuchawki w uszach. Żegnam się z ludźmi, ubieram płaszcz, naciągam na głowę czapkę i szybkim krokiem ruszam w drogę powrotną – ciągle z ulubionymi utworami szeptanymi mi przez odtwarzacz. Znowu tramwaj, dylemat książka vs muzyka. Wysiadam, stojąc na światłach wracam do piosenki która skończyła się kilka sekund wcześniej. Przechodzę przez ulicę, muzyka gra na nowo.

Słuchawki zdejmę już po tym, jak wrócę do mieszkania. Albo jeśli pani na kasie w sklepie będzie na tyle komunikatywna że będzie trzeba z nią porozmawiać. Czego jej bardzo nie życzę.

No i pozostaje problem ulubionych piosenek. Nie można wejść do mieszkania kiedy akurat twój ukochany numer zbliża się do punktu kulminacyjnego. Więc czasem okrążam blok. Albo wybieram dłuższą ścieżkę. Tak, żeby piosenka mogła się spokojnie skończyć.



Oczywiście, zdarzają się dramaty. Dziś dla przykładu bateria w moim mp3 wyczerpała się pod sklepem. Przestraszona, najkrótszą trasą wróciłam do domu by go naładować.

Aż strach pomyśleć co by było gdyby to się zdarzyło w tramwaju. Musiałabym się skonfrotnować z zupełną ciszą pojazdu (bo przecież odgłos silnika czy jadącego tramwaju się nie liczy!) i dziesiątkami ludzi którzy, w przeciwieństwie do mnie, mają czego słuchać i tylko nieobecnym wzrokiem wpatrują się w bliżej nieokreśloną przestrzeń lub (mniej nieokreślonym wzrokiem) w książkę lub czytnik.

No i są jeszcze te straszne kobiety o których życiowych problemach byłabym zmuszona słuchać. Nie można też zapomnieć o dziewczynie która właśnie pokłóciła się z szefem o wypłatę (Kaśka, no przecież widzę że on innym daje w kopertach dodatki do pensji, niech mi już nie chrzani że zarabiam tyle co reszta. Mówię mu, ja mam semestr studiów do opłacenia, dwa siedemset skądś muszę wytrzasnąć!) i o małżonce która właśnie dyktuje swemu sekretarzowi plan działania na kolejne dwanaście godzin (Wyjdę z pracy piętnaście po i pojadę po Kubę do szkoły. Podwiozę go pod twoje biuro, przejmiesz go i zawieziesz autem na trening, a ja w tym czasie skoczę po Julkę do przedszkola. Tylko nie zapomnij Kubie kupić kanapki i spakuj mu strój treningowy do samochodu jak będziesz jechał do pracy…). Oddać honor należy również tym wszystkim młodym ludziom którzy mają tak zły gust muzyczny, że aż muszą się nim pochwalić włączając ulubione kawałki na głośniku w swoim wypasionym telefonie.  


Ale spokojnie. Mój mp3 jest już naładowany. Jutro rano bezpiecznie wyjdę do pracy, a ze słuchawek dotrze do mnie kojące "You're not alone, together we stay..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz