wtorek, 24 listopada 2015

Za młody, za stary - czyli o tym, że obiektywny wiek nie istnieje!

Drodzy czytelnicy,

Śmieszna sprawa z tym wiekiem. Niby precyzyjnie i obiektywnie potrafimy go określić, a jednak nie ma nic bardziej subiektywnego. Jednego dnia możemy twierdzić że jesteśmy już starzy, drugiego – że przecież jeszcze jesteśmy młodymi ludźmi. Jeden lekarz popatrzy na naszą datę urodzenia i stwierdzi że jesteśmy na coś za młodzi, inny – że w naszym wieku pewne objawy mogą jużwystąpić.
Kilka dni przed własnymi urodzinami po raz kolejny zastanawiam się na tym, co oznacza cyfra „24” którą wkrótce będę wpisywać w okienku „wiek”. I sama nie wiem co o tym myśleć.


Dotychczasowy przebieg mojej „kariery” nauczył mnie jednej rzeczy: nie ma jednego spojrzenia na sprawę wieku. Pracując na oddziale neurologii wielokrotnie spotykałam się z ludźmi, którzy w bardzo młodym wieku – mając 55, 60, a nawet 65 lat, musieli zmagać się z objawami otępiennymi, charakterystycznymi dla ludzi w podeszłym wieku.  Podczas rozmów z lekarzami jednoznacznie swierdzaliśmy „u tak młodej osoby tego typu zmiany w funkcjonowaniu nie mogą być naturalne”.
Niedługo później, jako psycholog sportu zyskałam zupełnie inne spojrzenie. Przełożeni wskazywali mi 20-letniego zawodnika i mówili: ten już raczej jest za stary do kadry. Zanim osiągnie wymagane rezultaty, przyjdą młodsi.

Teraz z kolei, odbierając telefony od pracowników dużych korporacji, zaczęłam postrzegać wiek ludzi w jeszcze inny sposób. 55-letnia pani która ma problem z zalogowaniem się na swoje konto jest już dla mnie osobą starszą, nie zaznajomioną z obsługą stron internetowych. Za osobnika w średnim wieku uznam za to zarówno 30-letniego pana, który właśnie dołączył do firmy, jak i 22-letnią kobietę, która niedługo pójdzie na urlop macierzyński. Młodzi ludzie? No, może 17-letni chłopak który zastanawia się nad swoją emeryturą...

***

Obchodząc urodziny często zastanawiamy się nad tym, jacy starzy jesteśmy. I w sumie zazwyczaj mamy rację w 50%. Tak, ktoś na świecie zapewne postrzega nas jako starych. Na pewno jesteśmy również na coś za starzy. Na przykład na korzystanie ze zdjeżdżalni w McDonaldzie (choć to dość chybiony przykład, zazwyczaj granicą jest wzrost). Równocześnie w 50% mylimy się. Bo na coś jesteśmy jeszcze za młodzi. I ktoś na pewno spostrzega nas jako ludzi młodych. Nawet jeśli jesteśmy już po 50. Albo gdy mamy lat 77.
Serio, zawsze znajdzie się osoba lub sytuacja która pokaże, że jesteśmy jeszcze młodymi ludźmi.

Jest jeszcze jedna kwestia: w jaki sposób postrzegamy nasz wiek i jak postrzegamy się w związku z nim. Całkiem niedawno 30-letnia znajoma powiedziała mi, że dopiero od niedawna chętnie chadza na imprezy do klubów i że chyba w końcu do tego dorosła. Cóż, z tego co pamiętam chętnie odwiedzałam kilka klubów na wieczór na pierwszym roku studiów, mając lat 19. Teraz czuję się na to za stara i dużo bardziej preferuję spędzić weekend w kawiarni lub w domu, popijając ciepłą herbatę i oglądając seriale. Względnie rozmawiając ze znajomymi na mniej lub bardziej abstrakcyjne tematy. Cóż, moja 30-letnia koleżanka twierdzi że z tych właśnie abstrakcyjnych tematów już wyrosła. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że obiektywny wiek na cokolwiek nie istnieje.

***

Niedługo kończę 24 lata. W jakimś stopniu myśląc o tym czuję, że to dużo. Że w tym wieku powinnam już osiągnąć więcej, mieć dużo bardziej stabilne życie. Tak jak cała grupa dzieciatych/mężatych/zaręczonych koleżanek, oraz tych, które od kilku lat robią coraz większe kariery w swoim zawodzie. Z drugiej strony wydaje mi się że na dużo rzeczy mam jeszcze czas. Przecież dopiero co skończyłam studia, a masa ludzi naokoło nawet jeśli jest w związkach, to wcale nie spieszy się do ich formalizowania. 
Zresztą, jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Tyle do zobaczenia. Tyle do odkrycia. Pewnie nawet nie zdaję sobie sprawę do ilu rzeczy jestem jeszcze za młoda. Albo już za stara!

3 komentarze:

  1. O jejku, jaka jesteś młoda ;)

    Ja od ukończenie studiów pracuję w firmie, gdzie średnia wieku jest dość wysoka i od tych kilku lat wciąż jestem tam najmłodsza. Szef stawia głównie na doświadczenie (dziwię się do tej pory, że mnie zatrudnił), więc nawet osoby, które przyszły do pracy po mnie, mają 40-50 lat. Co chwila słyszę więc "ty pewnie nie pamiętasz tych czasów...", "Asia to nie zrozumie tego dowcipu...", "młodzież nie używa takich słów". Ha, ha. Chociaż raz zirytował mnie starszy o parę lat kolega, który z wyższością rzekł "no tak, bo ty nie pamiętasz stanu wojennego". Jest z rocznika 78, zapewne w przedszkolu kolportował bibułę i obrzucał ZOMO zużytymi pieluchami, skoro wypowiada się tonem weterana. Ale dzięki temu mogę czuć się wciąż młodo, niemal dziecinnie, i tylko czasem ktoś się zdziwi, że jestem z rocznika, który kończył jeszcze ośmioklasową podstawówkę, a z głębokiego dzieciństwa nawet pamięta kartki na mięso i melodię "Dziennika telewizyjnego" ;)

    Wszystkiego najlepszego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Cóż, mnie z kolei przypadła w udziale praca w wyjątkowo młodym zespole, więc wokół znajdują się osoby w wieku podobnym do mojego. Ale wiesz, myślę że na tym etapie mojego życia taki zespół się przydaje. Kilka znajomych mi osób które trafiły na zespoły podobne wiekowo do Twojego piekielnie narzeka na brak codziennego kontaktu z rówieśnikami.

      Usuń
  2. Jesteśmy praktycznie w tym samym wieku - w czerwcu skończyłam 24 lata. I cóż, chyba cę rozumiem. Wiem, że o wieku można mówić, myśleć różnie, ale przychodzą chwile, kiedy praktycznie każdy jest "za młody" (mówię oczywiście o śmierci). Dlatego staram się nie myśleć o tym, ile mam lat, ile lat mają inni, ale czy jestem szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń